Ale wyznanie dotyczące odmowy uznania się za księdza w gabinecie (jest to jednak wyznanie szokujące, szczególnie, jeśli weźmie się pod uwagę, że bycie kapłanem to sakrament, a bycie psychologiem to jedynie wykształcenie) wcale nie jest najmocniejszym, na jakie zdecydował się jezuita w wywiadzie dla tygodnika „Wprost”. O wiele istotniejsza jest krytyka watykańskiej instrukcji zakazującej wyświęcania na kapłanów osób o skłonności homoseksualnej. Ojciec Prusak przyznaje, że u jej podstaw leżał realny problem, bowiem 80 procent pedofilii i efebofilii wśród księży to homoseksualiści, ale jednocześnie ubolewa nad stygmatyzacją homoduchownych.

- Przede wszystkim pogłębiła napiętnowanie homoseksualnych duchownych już wyświęconych, a tych wcale nie jest mało – oznajmia ojciec Prusak, a dalej buduje wizję, wedle której homoseksualista (choć nie jest to wcale łatwe) może być świetnym duchownym. - Doświadczenie stygmy, które mają księża geje, może rozwinąć nadprzeciętną wrażliwość na wykluczenie. Zwłasza w Polsce, gdzie ksiądz na ogół nie ma pojęcia, co znaczy być na marginesie. Ksiądz gej ma tę przewagę, bo dla niego bycie w mniejszości nie jest pojęciem abstrakcyjnym – przekonuje jezuita.

Jednocześnie przyznaje on, że problem homolobby w Kościele istnieje. - Problem nie jest tak wielki, jak go niektórzy przedstawiają, twierdząc, że homoseksualne lobby rządzi Kościolem. Ale istnieje – mówi duchowny. A pytany o to, z czego to lobby wynika, odpowiada, że z samoobrony. - Z samoobrony. Niedobrej, ale jednak jakoś zrozumiałej. To efekt przebywania w świecie, który ciągle powtarza: „jesteś wybrakowany”. Do tego: „jak się ujawnisz, będziesz przekreślony”. Tworzenie lobby to forma obronnej kompensacji, chęć udowodnienia sobie i innym własnej wartości. Stąd często nadmierne ambicje, połączone z lękiem przed demaskacją. I tendencja do otaczania się ludźmi, którzy są w podobnej sytuacji – podkreśla ojciec Prusak.

TPT/Wprost