Nikt nie da Ci tyle, ile obieca Małgorzata Kidawa-Błońska. Takie wnioski można wyciągnąć z bezbarwnego wystąpienia kandydatki Platformy Obywatelskiej na szefową rządu podczas konwencji Koalicji Obywatelskiej w Warszawie. 

Na konwencji zaprezentowano hasło wyborcze KO: "Jutro może być lepsze". Cóż, najwyraźniej politycy Platformy Obywatelskiej mają raczej negatywne wyobrażenie o inteligencji Polaków, skoro myślą, że zmiana nazwy wystarczy, aby wyborcy zapomnieli, że to "lepsze jutro" już było kilka lat temu i jak w rzeczywistości wyglądało...

Na początku zjazdu KO uczestników powitał lider Platformy Obywatelskiej, Grzegorz Schetyna. Następnie polityk oddał głos wicemarszałek Małgorzacie Kidawie-Błońskiej. 

"Witam wszystkich, również tych, którzy oglądają nas za pośrednictwem mediów, wszystkich mediów, bez wyjątków. (…) Czuję wielką odpowiedzialność, że mnie wybrałeś i powierzyłeś to zadanie"-zwróciła się do Schetyny kandydatka KO na premiera. 

"Stoję przed wami pełna pokory, bo Polska to wielka rzecz, Rzeczypospolita to wielka sprawa. Znalazłam się w polityce, bo kocham Polskę"- podkreśliła Małgorzata Kidawa-Błońska, rozpoczynając wystąpienie pełne pensjonarskich frazesów i niesamowitych obietnic. 

"Chcę, by Polacy wreszcie mogli spokojnie spędzić święta przy swoich stołach, bez kłótni. (…) Chcę nowej, jasnej, uśmiechniętej Polski"-przekonywała polityk, najwyraźniej zapominając, kto rozpoczął kryzys sejmowy w 2016 r., z jakiej partii się wywodził i jak eskalował konflikt wewnętrzny. 

"Wiem, że niektórzy uznali, że nienawiść się opłaca, że nienawiść daje władzę. To już jest cały system, media, farmy trolli, firmy PRowe, podsłuchy w każdym domu. Szpiegujące drony, gabinety polityczne. (…) Polski nie naprawia się w telewizji, tylko tam gdzie jest prawdziwe życie, prawdziwe problemy. Wyjdźcie z limuzyn, zza ochroniarzy"-mówiła butnie Małgorzata Kidawa-Błońska. Czyżby zwracała się również do swoich partyjnych kolegów? 

Prawdziwa zabawa zaczęła się później, bo oto polityk ogłosiła, że KO ma program! 

"To mój, wasz program i setek tysięcy Polaków. Po pierwsze, w tym programie wprowadzimy akt odnowy demokracji. Naprawimy służbę zdrowia, dojdziemy do maksimum 21 dni czekania do lekarza specjalisty, m.in. przez odciążenie lekarzy z biurokracji. Zmniejszymy umieralność na raka.(…) Obiecuję, że zatrzymamy to wycinanie lasów. Zatrzymamy smog, zatrzymamy plastik, zatrzymamy przywóz śmieci i węgla rosyjskiego do Polski"-przekonywała, zapominając, że na przynajmniej niektóre z tych cudownych rozwiązań był czas już nieco wcześniej. 

"Będziemy podkreślać, że to, co zostało dane, nie zostanie zabrane"-przekonywała wicemarszałek. Ciekawe, czy tak jak w 2011 r. "nie został" podniesiony wiek emerytalny?

Małgorzata Kidawa-Błońska zapowiadała również dwumiesięczne "urlopy tacierzyńskie" (płatne),  "pakiety dla seniorów","pakiety opiekuńcze", zrównanie płac kobiet i mężczyzn czy lepszą ściągalność alimentów.

"O Boże, zapomniałabym o in vitro!"-stwierdziła rozbrajająco, po czym na sali rozległ się śmiech. 

"Jeśli mnie wesprzecie, jeśli razem ze mną jesteście w stanie powiedzieć: dość, jeśli zrobimy to wszyscy, bez względu na podziały, to nikt nam nie wmówi, że nienawiść to normalność. Odmienimy Polskę"-obiecywała kandydatka na premiera. 

Innymi słowy, kosmiczne obietnice (szkoda, że zabrakło zniesienia ubóstwa ustawą) plus frazesy o uśmiechniętej Polsce, niezgodzie na nienawiść i prawach kobiet. Pytanie, kim trzeba być, żeby się na to nabrać?

yenn/Fronda.pl