Fronda.pl: Powszechnie kojarzy się Armię Krajową jako „reprezentację Polski” w Powstaniu Warszawskim. Pan jednak pokazuje, że w walkach brali udział także Narodowe Siły Zbrojne. Dlaczego dla Pana to takie ważne?

Sebastian Bojemski: Po pierwsze dlatego, że patrzę na najnowszą historię Polski jako na układankę z puzzli, w której wielu elementów brakuje. Jednym z takich elementów jest prawdziwa historia Armii Ludowej, dzieje Narodowych Sił Zbrojnych, czy te elementy historii Armii Krajowej, które jak działalność antykomunistyczna, przez 50 lat PRL nie mogły być prezentowane. Jako że zawsze interesowałem się Powstaniem Warszawskim, postanowiłem dodać także puzzelek w postaci działań NSZ podczas tej batalii. Jako że NSZ, bratnia organizacja Armii Krajowej, zachowywała daleko idącą autonomię przed Powstaniem, podczas Powstania także zachowała własne struktury, dlatego warto było ukazać jej udział w największej bitwie, jaką stoczyli Polacy podczas II wojny światowej.

Przed wybuchem Powstania NSZ miały jednak wielkie wątpliwości co do jego sensu. Dlaczego?

Ani Narodowa Organizacja Wojskowa, inna bratnia organizacja NSZ, bliższa ideowo im, niż AK, ani NSZ, ani część dowództwa AK, nie była przekonana do wybuchu Powstania. Na samodzielny plan mogły pozwolić sobie tylko jednostki autonomiczne, czyli NOW i NSZ. Obie chciały po ewentualnym załamaniu frontu przeć na Zachód. Ich dowództwo wyobrażało sobie, że działania wojenne mogą wyglądać wtedy jak podczas I wojny światowej, front się załamie i będzie okazja do zdobycia ziem aż do linii Odry i Nysy Łużyckiej, czyli do granicy Polski, którą już od 1940 roku postulował szeroko pojęty Obóz Narodowy. Dodatkowo istniał problem nadchodzącej Armii Czerwonej i kwestia żołnierzy, których trzeba było ewakuować. Decyzja o wybuchu Powstania została podjęta w ostatniej chwili i była dla żołnierzy NSZ dużym zaskoczeniem. Gdy już jednak wybuchło, to trzeba było dołączyć do walki.

Książka Sebastiana Bojemskiego "Narodowe Siły Zbrojne w Powstaniu Warszawskim (1 VIII - 2 X 1944)".

NSZ wiedziały o godzinie "W"?

Wszystkie polskie jednostki podziemne były de facto pospolitym ruszeniem. Czasem brat był w NSZ, siostra w AK, więc jakieś domysły na temat planów wybuchu były. Zachował się zresztą fragment pamiętnika jednego z żołnierzy NSZ, w odpisie, który zauważał, że coś się w Warszawie organizuje, choć myślał, że to raczej Polska Partia Robotnicza się aktywizuje. Argumentował to tym, że pewnie gdyby to AK robiła, to by ich, czyli NSZ, zawiadomiono. Ale nie zawiadomiono, bo nie było czasu. Zresztą przecież raptem 30-60 proc. stanu jednostek akowskich przybyło na punkt zbiorczy. Część żołnierzy dowiedziało się o godzinie wybuchu Powstania np. godzinę przed terminem, albo rano. Panowała dość duża dezorganizacja.

Nie było w tym elementu konkurencji między organizacjami?

Absolutnie. Żołnierze NSZ wiedzieli o swojej odrębności, ale jednocześnie zdawali sobie sprawę z tego, że gdy wybucha Powstanie, to oni muszą brać w tym udział. Animozje między oddziałami wojskowymi istniały zawsze, także wśród oddziałów powstańczych. Nie widać jednak, aby przynależności organizacyjna odgrywała jakąś szczególną rolę.

Gdzie żołnierze NSZ walczyli podczas Powstania?

Dowództwo NSZ, które było oczywiście organizacyjnie i taktycznie podporządkowane AK, choć jednocześnie zachowywało własną strukturę organizacyjną, miało swoją siedzibę w Śródmieściu. Tutaj miał miejsce postoju dowódca NSZ w Powstaniu, płk. Spirydion Koiszewski ps. „Topór”, a także zgrupowanie „Chrobry II”, w skład którego wchodziła kompania „Warszawianka” i inne oddziały wywodzące się z NSZ. Oddziałki walczyły też na Powiślu. Drugi obszar to Starówka, na której walczyła licząca 1200 osób Brygada Dyspozycyjno-Zmotoryzowana. Oczywiście ona była tak samo zmotoryzowana, jak „Parasol” był spadochronowy, a dywizjon „Orląt” był motorowy.

Z jednej tylko relacji wiemy o istnieniu baterii „Kampinos” w Puszczy Kampinoskiej. W Lasach Chojnowskich i Kabackich walczył batalion im. Mączyńskiego, który później się rozwiązał i zredukował do Kompanii Leśnej im. Floriana Kuskowskiego „Szarego”, czyli dowódcy „Mączyńskiego”, który zginął 1 sierpnia.

Jak wyglądała aktywność żołnierzy NSZ w walkach?

Batalion Chrobry II był na froncie przez cały czas, przez 63 dni. Miał ciągłą styczność z Niemcami , ale też prowadził działalność antykomunistyczną. Na Starówce najbardziej znanym oddziałem była Legia Akademicka NSZ. Jej żołnierze byli ostatnimi, którzy opuścili 2 września Starówkę. Grupa Techniczna Brygady Dyspozycyjnej Zmotoryzowanej stanowiła zaplecze rusznikarsko-remontowe dla wszystkich oddziałów powstańczych broniących Starego Miasta. W jej warsztatach pirotechnicznych produkowano butelki z benzyną dla załogi Starówki.

Jakie relacje utrzymywali żołnierze NSZ z żołnierzami innych organizacji podczas Powstania, szczególnie z należącymi do AL, czy jednostek socjalistycznych?

Gdy czyta się wspomnienia, to okazuje się, że nawet poszczególne oddziały Armii Krajowej potrafiły ze sobą „drzeć koty”. Prosta sprawa – po bitwie trzeba było zebrać broń i amunicję. Zatargi zdarzały się także o jedzenie. Tutaj kwestie organizacyjne nie miały żadnego znaczenia. Jeśli zaś chodzi o zatargi ideowe, to nigdzie nie spotkałem się ze wzmianką nt. konfliktów na linii NSZ-PPS. W przypadku AL też nie. W jednym wspomnieniu AL-owca przeczytałem, że w trakcie przechodzenia żołnierzy AL z Woli na Starówkę miały paść rzekomo jakieś docinki o „żydokomunie” ze strony NSZ. To niewykluczone. Jednak, skoro się zupełnie przypadkiem złożyło, że wspólnym wrogiem Polaków i komunistów byli Niemcy, to trzeba było współpracować. Przed Powstaniem występowało oczywiście poszukiwanie komunistów i tam, gdzie zachodziła taka potrzeba, ich likwidacja. I to nie tylko ze strony NSZ, ale także kontrwywiadu Armii Krajowej. Z relacji wynika, że NSZ-owcy obawiali się pod koniec Powstania, w obliczu nadchodzącej Armii Czerwonej, dekonspiracji przez komunistów. Tak było w rzeczywistości. AL-owcy tworzyli MO i UB, i z miejsca zaczynali tropić niepodległościowców.

Na łamach „Szańca”, czyli pisma Obozu Narodowo-Radykalnego, występowała także propaganda antykomunistyczna. Propaganda ta była jednak bezproduktywna, bo mimo wszystko, Warszawiacy na tę „czerwoną zarazę” czekali.

Na Starym Mieście jednostka żandarmerii Akowskiej pod dowództwem NSZ-owca, Włodzimierza Kozakiewicza ps. Barry, aresztowała grupę żołnierzy AL, którzy, porzuciwszy swoje stanowiska bojowe, próbowali uciec na Żoliborz. Ale to był incydent.

A jak wyglądały relacje z Żydami?

Paradoksalnie w oddziałach NSZ służyli także Żydzi. Oczywiście nie ogromna masa, bo i masy Żydów wówczas w Warszawie nie było. Największa grupa Żydów znajdowała się na Starym Mieście. To była grupa więźniów z Gęsiówki, którzy przeszli do Brygady Dyspozycyjnej Zmotoryzowanej. Pełnili funkcje pomocnicze, jako że nie było wystarczająco broni, pomagali w budowie barykad, przy transportach zboża itp. Wiedza o tym pochodzi z więziennego elaboratu jednego z żołnierzy NSZ z lat 50-tych, który myślał, ze może mu to w jakiś sposób pomóc i dzięki temu będzie miał niższy wyrok lub będzie łagodniej traktowany. Myślę, że jego relacja była szczera.

Do tego dochodzi kwestia słynnego Całka Perechodnika i jego wspomnień „Czy ja jestem mordercą?”, od którego zaczął się skandal z artykułem Michała Cichego w „Gazecie Wyborczej”. Całek Perechodnik był szeregowym w zgrupowaniu „Chrobry II”, w którym kadra oficerska i znaczna cześć żołnierzy wywodziła się z NSZ. Trafił do kompanii por. Mikołaja Kobylińskiego „Kosa”, która była zorganizowana z ludzi, którzy cieszyli się „najgorszą” sławą, ponieważ należeli do organizacji „Miecz i Pług”, która weszła w skład NSZ. W myśl schematów, w które nas, Polaków, stara się wepchnąć, gorzej nie można było trafić.

Inną informacją o Żydach w kompanii ONR-owca ppor. Leonarda Kancelarczyka „Jeremiego”, zgrupowania „Chrobry II”, jest wierszyk napisany w obozie jenieckim, z którego dowiadujemy się, że „kuchmistrzowi należy się medal Virtuti Militari, za wyżywienie Żydów zgrai”. Może nie było ich 120, ale być może 20 – w każdym razie autor na pewno sobie całej sytuacji nie wymyślił. Tym bardziej, że w tamtych okolicach ukrywało się wielu Żydów.

Nie jest też prawdą, że na Starówce NSZ mordowały Żydów. Cichy powołał się na żydokomunistycznego historyka Bernarda Marka, który fałszywie powołał się na Tadeusza Sarneckiego, który nie napisał nic o takiej sytuacji.

Czy NSZ brały udział w przełomowych momentach Powstania?

Raczej nie. Zgrupowanie Chrobry II przetrwało na swoich stanowiskach przez całe Powstanie. Pytanie tylko – czy nacisk wojsk niemieckich był przez cały czas jednakowy, jak na Starówce, na której w pewnym momencie co 40 minut odbywało się bombardowanie?

NSZ-owskie warsztaty remontujące broń i produkujące setki butelek zapalających na Starówce obsługiwały całą Grupę Północ. Żołnierze Pułku Rozpoznawczego z Brygady Dyspozycyjnej Zmotoryzowanej, pod koniec sierpnia, brali udział w próbie przebicia się do Śródmieścia. Stanowili także obsadę kilku staromiejskich redut.

Jak ocenia Pan udział żołnierzy NSZ w Powstaniu Warszawskim?

NSZ wystawiły oddziały nie tylko tyłowe, nie tylko te, które nosiły żywność, ale także te, które walczyły w pierwszej linii, np. zgrupowanie Chrobry II. Trudno obliczyć, ilu żołnierzy NSZ wzięło udział w Powstaniu. Rannych, zabitych i zaginionych było ponad tysiąc, ale ilu dokładnie – nie wiemy. Kadra oficerska była w pełni wykorzystywana i zauważana przez dowództwo AK. NSZ-owcy pełnili ważne funkcje liniowe np. mjr Kazimierz Falewicz „Antoni” dowodził obroną Politechniki, mjr Edward Jaworowicz „Bicz” był szefem sztabu zgrupowania „Kryska” na Powiślu.

Ze względu na skąpą bazę źródłową trudno odtworzyć szczegółowo udział NSZ w Powstaniu. Można jednak powiedzieć, że tam, gdzie NSZ-owcy otrzymywali zadania, wykonywali je rzetelnie. Kpt. Lucjan Fajer „Ognisty” ze zgrupowania „Gozdawa” napisał w słynnej książce „Żołnierze Starówki”, że żołnierze NSZ z Legii Akademickiej byli dzielnymi żołnierzami zasługującymi na miano bohaterów.

 

Rozmawiał Stefan Sękowski

Promocja książki Narodowe Siły Zbrojne w Powstaniu Warszawskim (1VIII – 2X 1944) - Sebastiana Bojemskiego odbędzie się w Stowarzyszeniu Wolnego Słowa, przy ulicy Marszałkowskiej 7, 15 października o godz. 18:00. Spotkanie poprowadzi Tomasz Sakiewicz.

 

[video:http://www.youtube.com/watch?v=_jMpzIR36MY'/>

Ważne lektury:

/