Ośmioro imigrantów, głównie Syryjczyków, dopuściło się w niemieckim Fryburgu zbiorowego gwałtu na 18-letniej Niemce. Zbrodni można było uniknąć, bo prowodyr był objęty nakazem aresztowania, którego jednak nie wykonywano. Niemcy tolerowali jednak jego obecność w swoim kraju w imię ,,tolerancji''. Teraz za Odrą dyskutuje się o zmianie polityki migracyjnej i rozpoczęciu odsyłania do kraju niektórych syryjskich przestępców. Oto koleje obłędu po niemiecku...

Jak dotąd Niemcy nie deportują do Syrii nikogo, nawet przestępców. Stąd gwałciciele 18-letniej studentki z Fryburga nie mają się czego obawiać. Nikt nie odeśle ich do kraju pochodzenia. Teraz jednak ekspert ds. bezpieczeństwa z partii CDU, Matthias Middelberg, postuluje nową ocenę sytuacji w Syrii i odsyłanie niektórych imigrantów-przestępców do tego kraju. ,,W przypadkach, gdy możliwa jest deportacja, priorytetem musi być ochrona naszej ludności, a nie interes sprawców czynów karalnych, którzy chcieliby pozostać w Niemczech. Na przykładzie Iraku widzimy, że jest to możliwe'' - powiedział Middelberg w rozmowie z mediami.

Wątpliwe jednak, by tak się w istocie stało; przeciwko zmianom w polityce migracyjnej odnośnie Syryjczyków jest współrzadząca krajem SPD, o innych lewicowych formacjach z silnymi Zielonymi na czele nie wspominając. Syryjczyków z Niemiec nie wydala się w żadnej sytuacji od roku 2012. Zwolennicy całkowitej zmiany obecnych norm postulują, by wydalać z Niemiec wszystkich przestępców, nawet tych odpowiedzialnych za drobne przewienienia - i to niezależnie od kraju, z którego pochodzą. W Niemczech wciąż dominuje jednak tolerancyjne, multikulturowe myślenie, w ramach którego przybyszom wiele się wybacza.

Jednocześnie do Niemiec przybywa cały czas kilkanaście tysięcy imigrantów miesięcznie. Część to nowi uchodźcy napływający nielegalnie przez granice, część to krewni już przyjętych wcześniej azylantów. W skali roku mowa nawet o blisko 200 tysiącach osób.

bb/dw.com, fronda.pl