III RP nie rozliczyła należycie zbrodni komunistycznych. Takie postacie, jak generałowie Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak dwadzieścia kilka lat po 1989 r. doczekały się pogrzebów z honorami, z ceremoniałem wojskowym i udziałem najwyższych władz państwowych. 


Do Parlamentu Europejskiego, z list szerokiej, antypisowskiej Koalicji Europejskiej weszli m.in. dawni wieloletni, do końca wierni "jedynej słusznej partii" członkowie PZPR. Do polskiego parlamentu, po czterech latach powrócą posłowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej, partii będącej spadkobiercą PZPR. Wydaje się, że niektórzy wyborcy dzisiejszej opozycji zagłosowaliby nawet na samego diabła, gdyby ten startował w wyborach przeciwko PiS, cóż dopiero na ludzi, którzy dziś tak pięknie mówią o demokracji, europejskości i tolerancji, a w dodatku mieli zaszczyt akurat za swoich rządów wprowadzić Polskę do NATO i Unii Europejskiej. Dożyliśmy w każdym razie czasów, gdy Michał Kamiński, polityk opozycji, niegdyś współpracownik śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, bez cienia żenady pokazuje się w spocie wyborczym z byłym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim (wieloletnim członkiem PZPR, wiernym partii aż do końca jej istnienia), który deklaruje, że będzie Kamińskiego wspierał w walce o demokrację. Kończący karierę polityczną były poseł Platformy Obywatelskiej, Stefan Niesiołowski w książkowym wywiadzie-rzece przeprowadzonym przez dziennikarza „Super Expressu”, Piotra Lekszyckiego i opublikowanym nakładem wydawnictwa „harde”, wybiela postać gen. Wojciecha Jaruzelskiego i przekonuje, że w gruncie rzeczy Jarosław Kaczyński jest gorszy. Niesiołowski- ten sam opozycjonista czasów PRL, który w 1979 r. brał udział w wysadzeniu pomnika Lenina, mówi wprost, że Jaruzelski, przy udziale opozycji, budował polską demokrację, podczas gdy Kaczyński, zdaniem byłego już polityka, niszczy ją. Ustępujący poseł zdaje się również relatywizować zbrodnie stanu wojennego, ponieważ nie było wtedy „transportów śmierci” i Holokaustu, a gen. Jaruzelski był przynajmniej wykształcony i „nie mówił np. jak Patryk Jaki «hekatumba», «Czasowski» czy «czeba»".

W rocznicę zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki do Telewizji Publicznej zapraszana jest Joanna Senyszyn, nowo wybrana posłanka SLD o bardzo podobnej do Kwaśniewskiego proweniencji i bez cienia żenady banalizuje okrutną śmierć kapelana „Solidarności”. W przeddzień rocznicy zamordowania 37-letniego kapłana przez komunistów, tłum fetuje Jerzego Urbana, człowieka, który najpierw zajadle atakował ks. Popiełuszkę w artykułach, a następnie, w imieniu władz PRL (tych samych władz, które w opinii historyków wydały wyrok na ks. Jerzego) bezczelnie łgał na temat uprowadzenia duchownego. Zastępca Urbana, wicenaczelny antyklerykalnego tygodnika „NIE”, Waldemar Kuchanny, w tym samym dniu paraduje pod siedzibą diecezji warszawsko-praskiej, udając „księdza pedofila”. Zarówno w tłumie wiwatującym na cześć naczelnego „NIE”, jak i grupie osób zgromadzonych na happeningu Kuchannego, widać wielu młodych ludzi. I to wydaje się przerażające.


Ignorancja, amnezja, luki w systemie edukacji? Jak określić fakt, że tak wielu młodych ludzi postrzega Urbana wyłącznie jako „śmiesznego, starszego człowieka”, skandalistę, który ma ogromny dystans tak do świata, jak i siebie samego, człowieka, który nikogo się nie boi i niczym się nie przejmuje. No i bardzo nie lubi Kościoła, który w środowiskach antyrządowych postrzegany jest jako narzędzie opresji. Media również wtłaczają społeczeństwu do głów obraz „ciemnoty” i „zacofania” duchownych, zwłaszcza tych, którzy od lat stoją na straży chrześcijańskich wartości, nie godzą się, żeby człowiek- wyzuty z życia duchowego- kierował się wyłącznie prostymi, pierwotnymi popędami. Młodzi ludzie, których, jak wynika ze statystyk, ubywa zarówno z Kościoła, jak i lekcji religii, być może „kupują” tę filozofię. Być może redaktor naczelny „NIE” jawi im się dziś jako niezależny dziennikarz, czy też może bardziej „kabareciarz”, w dodatku, co trzeba przyznać, inteligentny i niepozbawiony talentu do pisania. Nasuwa się pytanie, czy nikt nie wytłumaczył tym młodym ludziom fetującym Urbana, co ma na sumieniu ten człowiek? Wniosek sugerujący, że wszystkie młode osoby sprzyjające dzisiejszej opozycji, identyfikujące się z tym, co dziś określamy jako poglądy lewicowe, będące raczej daleko od Kościoła Katolickiego, są dziećmi i wnukami byłych ubeków, jest zbyt daleko idący. To przecież potomkowie również pokolenia „Solidarności”, ludzi, któremu ks. Jerzy wlewał w serce nadzieję. To potomkowie również ludzi, którzy dziś mogą popierać różne partie i polityków, ale być może przed laty identyfikowali się z ideałami „Solidarności”, w jakiś sposób wspierali ten ogromny ruch społeczny.

Czy ci byli działacze opozycji demokratycznej czasów PRL, choć może niewymieniani z nazwiska w podręcznikach do historii najnowszej, nie wytłumaczyli dzieciom i wnukom historii ks. Popiełuszki? A może sami wzruszają dziś ramionami nad kolejnymi wygłupami naczelnego „NIE”. Czy dla nich również Urban jest dziś kimś skandalizującym, śmiesznym, w gruncie rzeczy nieszkodliwym staruszkiem, który osiągnął już wszystko, nie boi się niczego i nikogo, bo nie musi (pozornie, bo nawet Jerzy Urban nie jest wieczny i prędzej czy później będzie musiał stanąć przed obliczem najwyższej Sprawiedliwości, tak jak w ostatnich kilku latach jego dawni koledzy z rządu), dlatego robi sobie filmiki na YouTube i czasem powie czy napisze coś skandalicznego, ale kto by się tam przejmował. Nawet, jeżeli rzeczony sam zażartuje na czacie z internautami, że zabił księdza Popiełuszkę, a chwilę później na pytanie o to, do jakich świństw musiał się posunąć, aby zostać rzecznikiem rządu PRL, odpowie, że był zmuszony „j***ć swoją matkę”. Oprócz rodziców jest przecież jeszcze szkoła, choć przynajmniej dziesięć lat temu program nauczania historii był tak przeładowany, że z przekazaniem uczniom tej najnowszej, nauczyciele często nie mogli zdążyć. Przyznam szczerze, że nie wiem, jak wygląda współcześnie program nauczania historii w liceum, na pewno jeszcze dekadę temu do II wojny światowej i powojennej historii Polski docierało się dopiero w klasie III. A przecież program obejmował również także historię powszechną. Czy nikt, ani rodzice, ani nauczyciele, nie opowiedział młodzieży historii o ks. Jerzym Popiełuszce i o tym, że Jerzy Urban to nie jest tylko „śmieszny staruszek”?


I choć to oczywiście nie ten „śmieszny staruszek” zlecił i wykonał wyrok na ks. Popiełuszce, trzeba jednak mieć w pamięci jego obrzydliwe, jadowite artykuły o „seansach nienawiści” w parafii św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu czy o „garsonierze ks. Popiełuszki”. A także- jak krótko po uprowadzeniu 37-letniego kapelana „Solidarności” przez funkcjonariuszy bezpieki, kiedy setki tysięcy Polaków miało jeszcze nadzieję na szczęśliwe odnalezienie księdza Jerzego, łgał w żywe oczy, że wszystko skończy się dobrze, bo sprawę osobiście nadzoruje gen. broni Czesław Kiszczak, ówczesny szef MSWiA. W świetle dzisiejszej wiedzy na temat bestialskiego mordu na ks. Jerzym Popiełuszce brzmi to jak ponury żart. Dziś, gdy wiemy już, że Jaruzelskiego i Kiszczaka działalność ks. Jerzego bardzo uwierała, że to ten pierwszy polecił drugiemu „zrobić porządek” z niepokornym kapelanem „Solidarności”, a Pietruszka (sprawstwo kierownicze), Piotrowski, Pękala i Chmielewski gorliwie podeszli do tego zadania, co mimo wszystko nie przeszkodziło im już w III RP, która wielu ludziom pamiętającym i znającym ks. Popiełuszkę, jawi się nie jako „wolna Polska”, ale jedno wielkie oszustwo, iluzja, cieszyć się wysokimi emeryturami.


Dziś już wiemy, że zarówno Wojciech Jaruzelski, jak i Czesław Kiszczak dożyli sędziwego wieku, a następnie zmarli, nie doczekawszy odpowiedzialności nie tylko za przelaną krew ks. Popiełuszki, ale i innych ofiar stanu wojennego, za trwały uszczerbek na zdrowiu, złamane życia tych, którzy walczyli za wolną Polskę. Były rzecznik rządu PRL, Jerzy Urban żyje i ma się dobrze, a jeżeli odpowiada za coś przed sądem, to głównie za współczesną działalność dziennikarską. Co ciekawe, po ostatnim procesie o obrazę uczuć religijnych, politycy i dziennikarze bliscy dzisiejszej opozycji rzucili się do obrony naczelnego „NIE” i przedstawiali go jako ofiarę rządów PiS, tylko dlatego, że wolny, niezawisły sąd kazał mu zapłacić kwotę w sumie dość symboliczną, za obrazę uczuć religijnych. Grzegorz Piotrowski „odnalazł się” kilka lat temu jako ekspert antyklerykalnych „Faktów i mitów” (dodajmy, że założycielem tygodnika jest ówczesny poseł Ruchu Palikota, później Twojego Ruchu, Roman Kotliński, który, gdy jego dziennikarska współpraca z Piotrowskim wyszła na jaw, gorliwie przekonywał media, że ekspert „Faktów i mitów” wcale nie zabił ks. Popiełuszki).

Nie chodzi o to, by linczować Urbana czy ludzi, którzy własnymi rękami tak mocno przyłożyli się do zadania od Jaruzelskiego i Kiszczaka. Ksiądz Jerzy Popiełuszko nie chciałby tego, gdyż- wbrew temu, co przypisywała mu komunistyczna propaganda, w tym dzisiejszy naczelny antyklerykalnego tygodnika „NIE”- nie żywił do nikogo nienawiści. Wczoraj, podczas mszy świętej upamiętniającej męczennika i błogosławionego Kościoła Katolickiego, biskup polowy Wojska Polskiego, ks. Józef Guzdek wspominał, że kapelan „Solidarności” wyszedł kiedyś z ciepłą kawą do stojących na mrozie, śledzących go esbeków i zwrócił się do nich: „To nie wasza wina, panowie, że tu stoicie”. „Błogosławiony ksiądz Jerzy walczył z grzechem, ale nigdy z człowiekiem”-podkreślał biskup polowy Wojska Polskiego, przytaczając słowa samego ks. Popiełuszki, potwierdzające tę ocenę jego działalności: „„Kazania moje nie są skierowane przeciw komuś. Skierowane są przeciw kłamstwu i niesprawiedliwości i poniewieraniu godności człowieka. Walczę z systemem zła, a nie z człowiekiem. To, co robię, to nie polityka. Moją bronią jest prawda i miłość”. Również zmarły 7 lutego b.r. adwokat i były premier Jan Olszewski, który bronił opozycjonistów w procesach politycznych w czasach PRL (w procesie zabójców ks. Popiełuszki wystąpił jako oskarżyciel posiłkowy), przy całym potępieniu dla bestialstwa, którego dopuścili się oprawcy kapelana „Solidarności”, w swojej poruszającej mowie końcowej stwierdzi wyraził przekonanie, że choć prokuratura wnioskuje o karę ostateczną (czyli karę śmierci) dla Pietruszki, Piotrowskiego, Pękali i Chmielewskiego, to sam zamordowany ks. Popiełuszko nie chciałby takiego wyroku.


Czy jednak można- niczym Pan Młody i Gospodarz z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego, powiedzieć: Myśmy wszystko zapomnieli/mego dziadka piłą rżnęli…/Myśmy wszystko zapomnieli oraz Mego ojca gdzieś zadźgali/gdzieś zatłukli, spopychali/ kijakami, motykami/krwawiącego przez lód gnali…/Myśmy wszystko zapomnieli czy wreszcie: Jak się to zmieniają ludzie/jak się wszystko dziwnie plecie/myśmy wszystko zapomnieli/o tych mękach, nędzach, brudzie/stroimy się w pawie pióra? (Stanisław Wyspiański, Wesele, akt I, scena XXX, wersety: 44-56,https://wolnelektury.pl/media/book/pdf/wesele.pdf)

Nie, „wybaczyć” (czego zapewne chciałby ks. Jerzy Popiełuszko) nie oznacza „zapomnieć”. Tę pamięć możemy przejawiać również przy urnie wyborczej. Dziś, niczym we wspomnianym wcześniej dramacie Wyspiańskiego, powracają upiory, które mówią współczesnym Polakom:


Przyszedłem tu do Wesela,
bo byłem ich ojcom kat,
a dzisiaj ja jestem swat‼
Umyje się, wystroje się.
Dajcie, bracie, kubeł wody:
ręce myć, gębę myć,
suknie prać — nie będzie znać;
chce mi się tu na Weselu
żyć, hulać, pić —
jeno ta plama na czole…
(Stanisław Wyspiański, Wesele, akt II, scena XV, wersety 264-273 https://wolnelektury.pl/media/book/pdf/wesele.pdf )

Tę Kainową plamę, znamię zdradzające prawdę o tym, co brat wyrządził bratu, czyli: Polak-Polakowi (choć byli działacze PZPR, zasiadający w Europarlamencie, a niebawem- w ławach polskiego Sejmu, fizycznie nikogo nie skrzywdzili, warto pamiętać, że przynależnością do komunistycznej partii nierzadko aż do jej rozwiązania, demonstrowali swoją zgodę m.in. na działania bezpieki) musimy dostrzec, gdy znów pójdziemy którejś niedzieli do lokalu wyborczego. Młodych ludzi, myślących podobnie do tych z „Urban Party”, należy natomiast edukować w tym zakresie, gdyż zapewne wielu z nich wiwatowało po prostu na cześć „zabawnego staruszka” nabijającego się z „klechów”, być może nie mając świadomości, z czym kojarzy się on pokoleniu ich rodziców i dziadków. Skoro coraz skuteczniej walczymy z kłamstwem oświęcimskim, pokazujemy, że Polska była ofiarą, a nie współsprawcą II wojny światowej, a fakt, że hitlerowskie Niemcy pozakładały obozy zagłady na terenie naszego kraju, nie czyni tych miejsc „polskimi”; dlaczego wciąż obserwujemy hipokryzję, ignorancję czy zbiorową amnezję w przypadku komunizmu i ludzi, którym zbrodnie peerelowskich dygnitarzy i aparatu bezpieczeństwa wcale nie przeszkadzały w budowaniu kariery politycznej.

Edukujmy młodych ludzi, zamiast oburzać się, że nie znają się na polityce czy historii, mylą Macierewicza z Michnikiem, a Morawieckiego z Tuskiem czy wreszcie: fetują Urbana w przeddzień rocznicy zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki. Czego się spodziewać, kiedy głosujemy na komunistów wiernych PZPR aż do jej rozwiązania, byle tylko nie wygrał PiS albo kiedy w rocznicę zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki do dyskusji w studiu telewizji publicznej zapraszamy- chyba dla zachowania pluralizmu-... prof. Joannę Senyszyn- zamiast na przykład Jana Rulewskiego. A może w ogóle nie należało zapraszać do dyskusji o ks. Popiełuszce polityków, tylko na przykład ks. Stanisława Małkowskiego- przyjaciela błogosławionego męczennika. Tego samego ks. Małkowskiego, który do telewizji zawsze przychodzi z różańcem w ręku. Może też dziennikarzy i opozycjonistów czasów PRL, ludzi, którzy wczoraj, wspominając ks. Jerzego Popiełuszkę i jego msze święte za Ojczyznę, mieli łzy w oczach.


Jedno jest pewne: przed organizacjami w rodzaju Polskiej Fundacji Narodowej, przed Telewizją Polską, politykami, dziennikarzami, historykami, ale także rodzicami, dziadkami i wychowawcami młodzieży jest długa i wytężona praca.

Joanna Jaszczuk