Wypowiedź emerytowanego generała Waldemara Skrzypczaka na temat Kaliningradu wywołała w Moskwie istny atak furii. - „Wygląda na to, że ten generał albo nie uczył się w szkole, albo całkowicie opuścił wszystkie lekcje historii – zarówno te dotyczące II wojny światowej, jak i własnego kraju” – powiedział wiceprzewodniczący rosyjskiej Rady Federacji Konstantin Kosaczow.
W wywiadzie, jakiego udzielił kilka dni temu „Super Ekspressowi” były dowódca wojsk lądowych gen. Skrzypacza, skomentował on wojnę na Ukrainie i odniósł się do dawnego polskiego Królewca.
- „Obwód Kaliningradzki to terytorium, które jest pod okupacją rosyjską od 1945 roku” – powiedział gen. Skrzypczak.
- „Warto byłoby się o to terytorium upomnieć” - dodał.
Te słowa wywołały falę furii i cynizmu na Kremlu oraz w tamtejszych reżimowych mediach.
Andriej Kliszas, przewodniczący Komitetu Rady Federacji ds. Legislacji Konstytucyjnej w rozmowie z agencją RIA Novosti stwerdził, że „takie wypowiedzi nie mają żadnych konsekwencji”. - „Jest wielu głupców. Nie warto przywiązywać do ich słów szczególnego znaczenia” – dodał też.
Z kolei Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksij Daniłow wyraził się pozytywnie o wypowiedzi polskiego generała.
- „Polska, jeszcze nie na poziomie oficjalnym, zgłosiła już roszczenia do Obwodu Kaliningradzkiego. To na pewno by nam pomogło” - powiedział.
W jego opinii Ukrainie pomogłoby także, gdyby Gruzja i Mołdawia również „zaangażowały się w zwrot swoich terytoriów”.
mp/kresy24.pl/media/fronda.pl