Dziennikarz RMF FM Robert Mazurek odniósł się w mediach społecznościowych do kwestii swojego niedawnego przyjęcia urodzinowego, które wywołało niemały zamęt na scenie politycznej.
Na imprezie pojawiło się paru polityków z oficjalnie wrogich sobie obozów. Na urodzinach był m. in. Tadeusz Cymański z Solidarnej Polski, Marek Suski z PiS. Platformę Obywatelską reprezentowali m. in. Paweł Poncyljusz, Borys Budka i Tomasz Siemoniak.
To obecność tych ostatnich na imprezie rozsierdziła p.o. przewodniczącego Platformy Donalda Tuska. W trakcie przyjęcia miało bowiem miejsce posiedzenie Sejmu, na którym prezes NIK Marian Banaś prezentował swoje coroczne sprawozdanie z prac Izby.
Budka i Siemoniak oficjalnie trafili do Tuska "na dywanik". W grze ma być nawet utrata partyjnych stanowisk.
Mazurek opublikował w związku z tym kolejne oświadczenie w mediach społecznościowych.
Podkreślił, że impreza była jego prywatnym wydarzeniem, które opłacił w całości ze swoich własnych środków, na co dysponuje rachunkami.
Zwrócił uwagę, że na imprezie było ponad 100 gości, z czego politycy stanowili mniejszość.
"Oprócz nich byli znajomi różnych profesji: muzycy, malarze, aktorzy, kabareciarze, prawnicy, lekarze, pisarze, filozofowie, historycy, księża, winiarze, restauratorzy, nauczyciele itp. itd." - wyliczył Mazurek.
Dodał, że wśród zaproszonych byli także dziennikarze największych stacji telewizyjnych, rozgłośni radiowych, portali internetowych i gazet.
Podkreślił, że impreza odbyła się na świeżym powietrzu, a każdy, kto wziął w niej udział, był zaszczepiony.
"Było nudno: nikt nikogo nie pobił, nie okradł, nie obraził, wszyscy mówili "proszę", "dziękuję", "przepraszam", co - jak się okazało - jest w kręgach politycznych nie do wybaczenia" - ironizował.
"Jak Bóg da, to następna impreza - nie wcześniej niż na 60-tkę - będzie większa i huczniejsza, choćby pan Donald miał zawiesić pół Warszawy" - zakończył.
jkg/twitter