Napisano i powiedziano już wszystko, prawie każdemu treść żołądka podchodzi do gardła jak tylko usłyszy pierwsze słowa nie pasujące do wyznawanej religii. Garstka ludzi przyjmuje racjonalne argumenty i widzi wszystkie absurdy, które są generowane i dozowane przez polityków udających medyków. W takich warunkach do ludzi nie dotrze nic, siła tłumu jest potężna, zadepczą się, zagryzą, zjedzą na surowo, gdy poczują namacalne lub wyimaginowane zagrożenie. Nie ma dnia bez podkręcania paranoi, a takie przykłady, jak rzecznik Policji Mariusz Ciarka, który na Twitterze podaje dalej biegające po ulicach wirusy i pokazuje 5 byczków w mundurach policyjnych linczujących motocyklistę, nie tylko nikogo nie dziwią, ale wywołują aplauz. – stwierdza Matka Kurka w swoim najnowszym tekście na Kontrowersje.net

Taki mamy klimat, cytując „klasyczkę” i nie ma siły, żeby się zmienił dopóki pani z telewizyjnego okienka z równie bezmyślnym wyrazem twarzy nie ogłosi końca „pandemii”, tak jak wcześnie ogłosiła początek. No i tak się stanie, bo się musi stać, bez względu na to, czy za dwa miesiące na świecie pojawi się najbardziej zjadliwy wirus, liderzy światowej gospodarki ruszą pełną parą, aby zacząć konsumować zyski. Przetrzymanie na głodzie chudych przez grubych zawsze się kończy tym samym skutkiem, niczym w szkolnym powiedzonku: „nim gruby schudnie, to chudy zdechnie”. Niemcy i USA mogą sobie pozwolić na zahamowanie gospodarki i co więcej zarobią na tym. Za chwilę będzie do przejęcia za 1/3 ceny wiele ciekawych firm, a i całe państwa wystawią się na licytacje za grosze. Po to były potrzebne te „zatrważające statystyki”, które de facto dotyczą setnej części promila całej populacji, aby jednocześnie utrzymać stan paranoi i stagnacji gospodarczej prowadzącej do bankructwa słabszych jednostek.

Działa szantaż emocjonalny w najpodlejszej postaci, jeśli wyjdziesz z domu do fryzjera, to zabijesz siebie, fryzjera i jeszcze przeniesiesz śmierć bliskim, po drodze zabijając sąsiadów i taksówkarza. Choćby 1000 razy pisać, że świat od zarania był napakowany wirusami i bakteriami, które po prostu jakiś ułamek populacji uśmiercają, zawsze usłyszysz to samo – śmierć, zagrożenie, „krzywa wykładnicza”, „spłaszczenie krzywej”. Cała ta terapia przypomina plastikową scenę, kiedy jeden gość widzi na czole drugie gościa osę przymierzającą się do ataku i aby temu zapobiec chwyta za szpadel i z całej siły wali nieszczęśnika w łeb. W kinie bohater komedii zawsze się otrzepuje i goni tego drugiego, aby mu się zrewanżować, w życiu taka terapia kończy się pęknięciem czaszki albo zgonem na miejscu. Jak mocno dostaliśmy szpadlem pod łbie od światowych i niestety naszych magików, którzy przez pierwsze tygodnie zachowywali się mądrze, ale potem zobaczyli, że słupki rosną i spodobało im się utrzymywanie obłędu, który tanim kosztem załatwiał wiele trudnych spraw?

W mojej ocenie to jeszcze jest otrzeźwiające zdzielenie w łeb, jeszcze nam czaszka nie pękła i chyba uniknęliśmy wstrząśnienia mózgu, ale po kolejnych ciosach stan pacjenta ulegnie takiemu pogorszeniu, że i respirator nie pomoże. Jesteśmy od Niemców cztery razy chudsi i mniej więcej tak grubi jak Czechy, gdzie właśnie odpala gospodarka. Mamy ostatni dzwonek, żeby wrócić do pracy i nomen omen szkół. Najmądrzejszym terminem i politycznie realnym jest połowa kwietnia, natomiast koniec to już linia życia i śmierci. Zabawa się kończy, jeśli politycy, do których w tych dniach straciłem resztki szacunku, nie otrzeźwieją, to kolejny miesiąc wirtualnego liczenia trupów, zwyczajnie nas zabije. Nie wszystkich, zasada grubego i tłustego zadziała również na krajowym rynków. Przeżyje Kulczyk i Solorz, ale tysiące fryzjerów, restauratorów, sklepikarze umrze i nikt po nich będzie płakał, jak zwykle zresztą.

Serce, ale przede wszystkim rozum się kraje, gdy na to patrzę i powiem uczciwie, bo inaczej nie potrafię. Nie nawołuję do żadnego bojkotu, nie zmieniam frontu politycznego, po prostu nie mam sił grzebać się w łajnie nazywanym polityką, zawieszam kampanię, nie wiem do kiedy. Przekroczyliśmy pewien próg, władcy marionetek po wielu wysiłkach w końcu wypracowali idealny model zarządzania masami, w którym to masy same siebie szczują, nie widząc, co tak naprawdę zabija. Mnie się nie chce już walić łbem w mur, mam w tym tak długi staż, że przyszedł czas na emeryturę. Walczę o swoje i chętnie wesprę tych, którzy sami sobie i innym chcą pomóc. Z masy politycznej galopującej na oślep nie występuję, nigdy w niej nie byłem, staję z boku i czekam na wynik testu, kto nami rządzi. Hasło gospodarka głupcze, nabiera nowego wymiaru i teraz brzmi: „Gospodarka, trupie!”. Twój ruch władzo.

Matka Kurka

Kontrowersje.net