Prócz "sondażu" zamówionego przez TVN pod potrzeby TVN, wszystkie pozostałe pokazują, że PiS nie traci poparcia, w przeciwieństwie do POKO. I znów zdziwienie, chociaż mądrzy ludzie pisali, jak to się skończy. Trafna diagnoza polityczna wymaga od diagnosty odporności psychicznej i to cała tajemnica niekończącej się serii błędów, jakie popełniają podatni na presję. Od kilku lat widzę tę samą sekwencję zdarzeń i opinii. Pojawia się jakaś „wielka afera”, odpowiednie ośrodki propagandowe zaczynają wytaczać działa i oddają pierwsze salwy. Potem do akcji wkraczają bataliony propagandowe, w mediach i Internecie pojawiają się wszelkiej maści eksperci, autorytety i w końcu zwykłe trolle od Brejzy. Przede wszystkim powstaje presja, dopiero później narracja, która zawsze, ale to zawsze jest całkowicie oderwana od rzeczywistości - pisze Matka Kurka na portalu kontrowersje.net

Według tej powtarzalnej procedury tworzy się atmosfera znana z bajki „Nowe szaty króla”. Gdy wpływowi ludzie krzyczą, że coś jest piękne lub złe, to „prości ludzie” ulegają „elitarnej” sugestii. Jeśli występuje dodatkowa presja w postaci „świętych krów” albo „świętych tematów”, to zawsze usłyszymy, że król jest pięknie ubrany, a kto powie coś przeciwnego, ten zostanie wariatem. W codziennym politycznym i medialnym znoju jest jak w bajce, lud ma topornie podaną wykładnię dobra, zła, afery, braku afery, itd. Proszę zwrócić uwagę, że każda medialna socjotechnika zaczyna się nie od podania faktów, ale nośnego szyldu: „Misiewicze”, „świnia +”, „farma trolli”, „sędziowie dublerzy” i nawet „osoby LGBT”, choć takie osoby z definicji istnieć nie mogą.

Szyldy są przyjmowane przez tych, którzy tworzą propagandę i jej kibicują, ale bardzo często tymi samymi sloganami posługują się atakowani propagandą. Dzięki przewadze uzyskanej na starcie można zbudować wrażenie, że narzucona „narracja” jest precyzyjnym opisem rzeczywistości. Przekaz dodatkowo wzmacnia się „moralnymi aksjomatami”, na przykład takimi: „to jest nie do obrony”, „w każdym cywilizowanym kraju rząd podałby się do dymisji”, „mamy do czynienia nie z atakiem na sędziów, ale na nas wszystkich, zwykłych obywateli”. Lawina nabiera tempa i w przestrzeni publicznej nie bardzo jest miejsce, aby się przed nią schować, dlatego udaje się wywołać panikę, szok, w najlepszym razie dezorientację.

Kto stał w kolejce do lekarza, ten zna na pamięć kalki zachowań kolejki. Zawsze znajdzie się lider grupy, który będzie ustawiał pozostałych według „numerków” albo „kto przyszedł pierwszy”. Reszta zazwyczaj biernie się temu poddaje, czasami tylko budują się frakcje, o ile atmosfera zrobi się bardzo gorąca. No i w tym miejscu następuje przełom, bo trzeba pamiętać o dwóch środowiskach. Zupełnie inaczej zachowuje się człowiek wśród innych ludzi i zupełnie inaczej w swoich domowych pieleszach. Doskonale widać to we wszelkiego rodzaju sondach ulicznych, kolejkach do lekarzy, urzędach itp., gdzie bardzo rzadko dochodzi do tak brawurowych wypowiedzi, jakie widzimy w Internecie. Ludzie poddają się presji w sferze publicznej, potem wracają do domów i odreagowują ile wlezie. Problem wielu politycznych komentatorów polega dokładnie na tym, że sami ulegają presji i zapominają, że ludzie po robocie, zakupach, meczu, wracają do swoich domów. Nie zaskoczyła 156 sztucznie wywołana zadyma, bo to była 156 kreacja propagandowa i gwałcenie opisem nieistniejącej rzeczywistości.

Dziś politolodzy i socjolodzy zachodzą w głowę, jak to się stało, że PiS znów urosło, a przecież po takich dwóch aferach jak loty Kuchcińskiego i „farma trolli” powinno PiS zmieść. Odpowiedź kryje się wyłącznie w tym, że Polacy wracają do domów i w domach odreagowują prymitywną propagandę, która zmusza ich do pokornych zachowań. Dom i samochód jest świątynią wolności Polaka, a do świątyni diabłów się nie wpuszcza. Wystarczy sobie zadać i odpowiedzieć na jedno pytanie. Czy medialna histeria w jakikolwiek sposób dotyczy życia Polaka, który zamyka się w swojej świątyni, aby wiedzieć, która „afera” zakończy się farsą.

Matka Kurka/kontrowersje.net