W prokuraturze, z mojego zawiadomienia, toczą się dwa postępowania w związku z łamaniem prawa przez organizatora i organ wydający decyzję dla imprezy masowej „Przystanek Woodstock”. Głównym wątkiem obu spraw, które według mojej wiedzy zostały połączone, są zaniedbania związane z bezpieczeństwem uczestników imprezy.

Owsiak od początku na dziko organizował swój festyn, bo z festiwalem nie ma to nic wspólnego. Miejsce akcji to stary poligon poradziecki, gdzie na przestrzeni kilkunastu lat wydobyto kilkanaście tysięcy materiałów niebezpiecznych, niewybuchów i niewypałów. Służby ochrony i informacji stanowiły i nadal stanowią fikcję, ich liczba i kompetencje mają się nijak do skali przedsięwzięcia. O poziomie higieny festynu w najgorszych słowach wypowiadają się najwierniejsi, wręcz fanatyczni zwolennicy „Przystanku Woodstock”. Niemal każdego roku dochodziło do tragedii, wypadków śmiertelnych, gwałtów, kradzieży, rozbojów, masowego spożywania i posiadania środków odurzających. Impreza nigdy nie była biletowana, profesjonalnie monitorowana, a dopiero od dwóch lat pojawiło się ogrodzenie, z którym zresztą Owsiak nieustannie walczy. Znając realia i prawo, mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że każdy inny organizator, który nie nazywa się Owsiak, dawno usłyszałby wyroki i z dużym prawdopodobieństwem znalazłby się w placówce penitencjarnej. Nic takiego w przypadku świętego świeckiego się nie dzieje. Mało! On za każdym razem przesuwa granicę bezczelności i bezkarności.

Kto zdecydowałby się na rekordowe zaniżenie liczby uczestników imprezy masowej w 2017, w momencie, gdy prokuratura prowadzi w tym kierunku śledztwo za lata 2010-2015? Poza Owsiakiem niewielu mogłoby sobie na takie ostentacyjne wyciągnięcie środkowego palca pozwolić. Nie koniec na tym, ponieważ Owsiak dla pieniędzy zrobi wszystko albo prawie wszystko, to znalazł furtkę prawną, przynajmniej tak mu się wydaje, i zamierza organizować „Przystanek Woodstock” pod szyldem związku religijnego. Nie, nie pomyliłem trybów, szyków i pomysłów, dokładnie taki projekt testuje „filantrop” III RP. Jest to oczywiście jedna wielka prowokacja, która ma pokazać, że w Polsce traktuje się nierówno wyznawców religii i… wyznawców Owsiaka.

Jeśli napiszę, że Owsiak czuje się bogiem, a co najmniej papieżem swojego własnego kościoła, to na pewno nie przesadzę bardziej niż przesadza Owsiak. Medialnie taka bzdura będzie nośna, zaraz się zacznie idiotyczne porównywanie kostrzyńskiej libacji do pielgrzymek na Jasną Górę i procesji Bożego Ciała. O taki efekt Owsiakowi chodzi i dokładnie tak sobie wszystko zaplanował. Prawnie przeprowadzanie imprezy masowej w ramach zapisów dotyczących związków wyznaniowych jest możliwe jedynie po wprowadzeniu do programu uroczystości lub obrzędów ściśle religijnych. Pielgrzymki na Jasną Górę i tym bardziej procesje Bożego Ciała mają charakter ściśle religijny, muzyka, pieśni i cała oprawa artystyczna jest jedynie dodatkiem, a nie sednem tych religijnych tradycji. „Przystanek Woodstock” może skorzystać dokładnie z tej samej formuły, ale musiałby dostosować swoją „kulturalną” ofertę do tego, co zawiera ustawa o imprezach masowych.

Nie wchodząc w szczegóły Owsiak przy organizowaniu imprezy religijnej nie może jedynie przykleić sobie szyldu dowolnego zarejestrowanego związku wyznaniowego, co usiłuje forsować, ale musi tak przeprowadzić uroczystości religijne, aby muzyka była do nich dodatkiem. Błaznowanie dyżurnego prowokatora III RP bardzo łatwo da się obrócić przeciw niemu, pod warunkiem, że instytucje państwowe w końcu przestaną się Owsiaka bać i zaczną na nim egzekwować prawo. Proszę bardzo, jeśli festyn organizowany w ramach realizacji celów statutowych WOŚP ma zmienić formułę na imprezę religijną to albo WOŚP zarejestruje się jako związek wyznaniowy albo ani złotówka z puszek dzieci nie zostanie wyrzucona w kostrzyńskie błoto. Nie jest to dla mnie taka abstrakcja, od lat powtarzam, że WOŚP funkcjonuje na zasadach sekty, czyli nielegalnego związku wyznaniowego, a Owsiak jest arcykapłanem, nietykalnym złotym cielcem religii „róbta co chceta, tylko do faktur nie zaglądajta”. Niemniej moje oceny i wyobrażenia mają się nijak do prawnych wymogów, dlatego chciałbym widzieć formalne zarejestrowanie WOŚP jako związku wyznaniowego.

Inna możliwa droga to wariant, który forsuje Owsiak. Objęcie patronatu nad „Przystankiem Woodstock” przez dowolny związek wyznaniowy rzeczywiście otwiera drogę do obejścia kosztów związanych z organizacją imprezy, ale tutaj kończą się żarty. Owsiak i jego wyznawcy rzucili nazwami związków, które zaoferowały pomoc i jak zwykle na plan pierwszy poszły prowokacje. Buddyści i muzułmanie, to najczęściej przywoływani w Internecie patroni „Przystanku Woodstock”. Świetnie tyle, że w nowych okolicznościach przyrody uczestnicy „Przystanku Woodstock” muszą założyć habity tybetańskich mnichów i modlić się do lamy „Jurka”. W ciekawszej wersji w Kostrzynie nad Odrą trzeba postawić meczet i zamiast kąpieli błotnych topless, dziewczyny zakładają burki, a chłopaki razem z Abdullahem Owsiakiem biją pokłony w stronę Mekki. Na błazeństwa Owsiaka jest tylko jedna, dwuskładnikowa, recepta, wyśmiać i wyegzekwować prawo. Czekam cierpliwie, aż ludzie i instytucje w końcu to zrobią. 

Matka Kurka (Piotr Wielgucki)