"Poziom neurotyczności wyborców PiS jest dwukrotnie wyższy niż w innych głównych elektoratach, jak PO czy PSL" - twierdzi prof. Ewa Marciniak w rozmowie z portalem "Forsal.pl".

"Z badań prowadzonych kolejno w latach 2011, 2012, ale i w tym roku wynika główna konkluzja: elektorat PiS ma poczucie wyjątkowości, odróżniania się od innych. Co ciekawe, potwierdzają to badania autopercepcji, które mówią o tym, jak ci ludzie sami siebie postrzegają" - mówi Marciniak.

Według profesor wyborcy PiS określają się jako ludzie "sumienni". "Poproszeni o doprecyzowanie, mówią o wytrwałości w dążeniu do celu, ambicji, stanowczości, prawdomówności, konsekwencji w działaniu, systematyczności, pracowitości, uporządkowaniu.

Jednocześnie inne badania pokazują, że ten elektorat nie dość pewnie porusza się po świecie. Chodzi o wyzwania związane z rynkiem pracy, mobilnością, przebranżowieniem. Na marginesie powiem, że badania przeprowadzone już w 2013 r. pokazały bardzo jasno, czego od polityków PiS oczekują wyborcy: stabilizacji na rynku pracy, obrony miejsc zatrudnienia. Wracając do samooceny, ten elektorat cechuje zdecydowanie wyższy niż u innych wyborców poziom neurotyczności" - przekonuje.

Zdaniem Marciniak wybory PiS prezentują często "zachowania podszyte lękiem" oraz mają "niski poziom ugodowości", cenić mają sobie także "kolektywizm, przywiązanie do tradycji, religijność".

"Co ważne, wyborcy PiS uważają, że człowiek powinien przestrzegać norm społecznych, które wytworzyły się w danej kulturze. W efekcie zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości świetnie odnajdują się w zorganizowanych działaniach, których celem jest podtrzymywanie tych norm i gdzie wszystko jest z góry ustalone" - mówi Marciniak.

Zdaniem uczonej wyborcy PiS charakteryzują się też wielkim umiłowaniem autorytetu. Chcą, by "każda jednostka była komuś podporządkowana.

Marciniak przyznaje przy tym, że o ile w 2001 roku wyborcy PiS byli to ludzie "niewykształceni" i "pesymiści niepewni jutra", to dzisiaj są to "optymiści, mający silne poczucie podmiotowości i wpływu na bieg zdarzeń".

bsw/forsal.pl