Okazuje się, że dla „Strajku kobiet” zagrożeniem nie są już tylko katole, naziole i kibole. Nawet polski rząd zszedł na drugi plan. Teraz forsowane są nowe tezy i oczywiście w niemieckich mediach.

- Unia Europejska powinna udzielić mocniejszego wsparcia protestującym Polkom – powiedziała Lempart i nie należy mieć złudzeń, że pod nazwą „Unia Europejska” należy tu umieścić słowo „Niemcy”.

Powiedziała także:

- Ludzie są wściekli, ponieważ podczas kryzysu Covid-19, gdy załamuje się system ochrony zdrowia, szkolnictwa oraz gospodarka, co powinno być priorytetem, rząd prowadzi ofensywę przeciwko przerywaniu ciąży i prawom kobiet

I dodała, że „rząd, policja i aparat ścigania, które działają w interesie PiS” są głównymi wrogami manifestujących kobiet.

Lempart mówi o groźbach telefonicznych pod jej adresem, a także przesyłanych SMS-ami i mailami. „Musiała” także wyprowadzić się z domu, ponieważ upubliczniony został jej adres zamieszkania. Zapomniała jednak, że dokładnie to samo robił „Stajk kobiet”, a ponadto aktywistki tego ruchu urządzały wulgarne burdy pod domami i mieszkaniami prywatnymi prawicowych działaczy. Lempart nic takiego nie spotkało.

Być może liderka ruchu aborcjonistek na żądanie opuściła lekcje, na których uczono polskich przysłów, jak na przykład takich: „Kto sieje wiatr, ten zbiera burze” albo „Nie czyń drugiemu co tobie niemiłe”.


mp/dw.com/fronda.pl