1. Wczoraj po południu Państwowa Komisja Wyborcza (PKW) podała oficjalne wyniki referendum zarządzonego przez ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego tuż po przegranej przez niego I turze wyborów prezydenckich i wspartego w Senacie przez ponad 60 senatorów Platformy.

Frekwencja wyniosła zaledwie 7,8% uprawnionych do głosowania, co jest najniższym wynikiem ze wszystkich dotychczas przeprowadzonych referendach w Polsce po roku 1989 i wręcz nokautem dla jego "ojca" Bronisława Komorowskiego i "matki" czyli Platformy ciągle jeszcze "Obywatelskiej".

Jednak zarówno Komorowski jak i jego była partia Platforma, bagatelizują to co stało się w ostatnią niedzielę, a skutkami tej klęski chcą nawet obarczyć nowego prezydenta Andrzeja Dudę.

2. Taki chyba musiał być przekaz przygotowany przez Platformę na niedzielny wieczór, bo zarówno rzecznik rządu Ewy Kopacz - Cezary Tomczyk, były europoseł Jacek Protasiewicz, czy też były doradca Komorowskiego - Tomasz Nałęcz, publicznie twierdzili, że gospodarzem referendum po 6 sierpnia był już nowy prezydent.

Tomczyk i Protasiewicz posunęli się nawet do tego, że prezydent Andrzej Duda jest odpowiedzialny za przysłowiowe "wyrzucenie w błoto" 100 milionów złotych przeznaczonych na zorganizowanie referendum, bo przecież mógł je wycofać.

Prezydent Andrzej Duda zarządzając referendum na 25 października z pytaniami podpisanymi przez 6 milionów Polaków, odrzuconym jednak przez senatorów Platformy i PSL-u, podkreślił, że chce uszanować wolę swego poprzednika w sprawie referendum z 6 września.

Nawet nie chcę sobie wyobrażać jaki byłby jazgot w mediach wspierających Komorowskiego i Platformę, gdyby nowy prezydent Andrzej Duda, zaczął swoje urzędowanie od podważenia decyzji referendalnej jego poprzednika.

3. Sama Platforma i wspierające ją media będą teraz chciały "zamilczeć" ten frekwencyjny nokaut, a jeżeli już będą o tym mówiły, to w konwencji odpowiedzialności za to co się stało nowego prezydenta Andrzeja Dudy i ewentualnie"całej klasy politycznej".

Takiego z kolei sformułowania użył wczoraj w porannym programie Polskiego Radia minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna, który nie wiedzieć czemu chciał przerzucić odpowiedzialność za klęskę referendum na wszystkie partie polityczne.

Wprawdzie mówił, że pytania przygotowane przez Komorowskiego nie były zbyt "atrakcyjne" dla głosujących i być może sformułowane niejasno ale jego zdaniem odpowiedzialność za to co się stało ponosi "cała klasa polityczna".

4. Mimo tych wszystkich wyjaśnień i tłumaczeń rządzącej Platformy, Polacy jednak dokładnie wiedzieli, że organizując referendum Bronisław Komorowski, chciał ich instrumentalnie wykorzystać do ratowania swojego wyniku wyborczego w II turze wyborów prezydenckich.

Skoro przegrał tę pierwszą, a Paweł Kukiz zwolennik Jednomandatowych Okręgów Wyborczych (JOW), uzyskał ponad 20% poparcie, to trzeba za wszelką cenę sięgnąć w drugiej turze choć po część zwolenników.

Przeliczyli się zwolennicy Kukiza w drugiej turze w dużej części zagłosowali na Andrzeja Dudę, co więcej jakaś część zwolenników Komorowskiej z pierwszej tury, odwróciła się od niego, uznając że jest niestabilny w swych poglądach.

5. Komorowski więc wybory prezydenckie przegrał, a teraz odbyła się z opóźnieniem ich trzecia tura, która zakończyła się nokautem dla niego i wspierającej go Platformy.

Bardzo jednoznacznie wypowiedziała się w tej sprawie sama PKW, jej wiceprzewodniczący prezentując wyniki referendum powiedział "referendum okazało się najdroższym sondażem w Europie".

Czy w takim razie Bronisław Komorowski i jego koledzy z Platformy zwrócą do budżetu 100 milionów złotych, trzeba ich o to pytać w trwającej kampanii wyborczej do parlamentu?

Zbigniew Kuźmiuk