Największym domem rekolekcyjnym w Europie są polskie Tatry. Żeby się o tym przekonać, wystarczy tam pojechać, zwłaszcza latem. Na górskich szlakach widok księży i sióstr zakonnych z grupami młodzieży jest czymś tak normalnym, jak owiec na halach. Rzekłbym nawet, że jest to stały element tatrzańskiego pejzażu. Dobrze więc, że nowy dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego chce chronić nie tylko skały, rośliny, zwierzęta i wodę, ale również duchowe i kulturowe dziedzictwo polskich Tatr.

Tym duchowym i kulturowym dziedzictwem Tatr są nade wszystko obiekty sakralne obecne tam od wieków i dziesięcioleci. Począwszy od najbardziej chyba charakterystycznego w Polsce krzyża na Giewoncie, który zakopiańczycy ze swoim proboszczem ustawili z okazji jubileuszu 1900-lecia narodzenia Chrystusa. Przez pustelnię św. Brata Alberta na Kalatówkach, dokąd wielki jałmużnik uciekał przed zgiełkiem miasta na chwilę odpoczynku i wyciszenia. To również ulubione przez św. Jana Pawła II sanktuarium Matki Bożej na Wiktorówkach, kaplica św. Jana Chrzciciela w Dolinie Chochołowskiej czy przepiękna kaplica na Jaszczurówce. Oprócz tego wiele innych kapliczek, krzyży i tablic na szlakach, które upamiętniają szczególnie pobyt w tych miejscach papieża Polaka. Jest więc krzyż w miejscu lądowania papieskiego helikoptera we wspomnianej Dolinie Chochołowskiej, a także stosowne tablice w schronisku nad Morskim Okiem i na Kasprowym Wierchu.

Duchowe dziedzictwo polskich Tatr współtworzą także liczne góralskie kościołki, począwszy od najstarszego, Matki Bożej Częstochowskiej na Pęksowym Brzyzku, z przyległym doń cmentarzem. Przez ten Świętej Rodziny przy Krupówkach, z malowidłami Stanisława Witkiewicza w bocznej kaplicy, i wiele innych współczesnych już zakopiańskich świątyń, z majestatycznym sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej. Dodać do tego trzeba wypielęgnowane kościoły choćby w najbliższej okolicy: w Witowie, Kościelisku, Małym Cichym czy Murzasichlu. Udział w sprawowanej tam liturgii, gdy śpiewy płynące z serca zdają się rozsadzać świątynię, jest niepowtarzalnym przeżyciem.

W podtatrzańskich miejscowościach przez cały rok funkcjonuje kilkadziesiąt ośrodków rekolekcyjnych prowadzonych przez zakony, stowarzyszenia i parafie – także warszawskie. Ale prawdziwy rekolekcyjny szczyt jest właśnie w wakacje, kiedy to prawie w każdym większym góralskim domu kwaterują ministranci, bielanki, grupy oazowe, charyzmatyczne, akademickie, rodzinne i wszelakie inne. To również tworzy niepowtarzalny klimat polskich Tatr, gdzie człowiek wierzący czuje się jak w domu i ciągle chce tam wracać. Bo mistykę gór tworzą nie tylko przyroda i zabytki. Tworzą ją także ludzie, których można tam spotkać. Zarówno miejscowi, którzy mają swój zdrowy góralski rozsądek, utrwalane zasady, i nie dzielą włosa na czworo, jak i ci, którzy tam przyjeżdżają, by codziennie z Biblią i różańcem w ręku piąć się wzwyż.

Góry od zawsze zbliżały człowieka do nieba. Nie tylko fizycznie, ze względu na swoją wyniosłość. Zbliżały i zbliżają także duchowo i psychicznie. Wychodząc w góry, trzeba bowiem pozostawić w dole codzienność, oderwać się od niej co najmniej na kilka godzin albo i dni. Ważny jest przy tym kontakt z naturą, pośród której łatwiej odkrywać ślady Boga, niżeli w codziennym obcowaniu z techniką, która często nas zwyczajnie zaślepia i ogłupia. Majestat gór stawia człowieka we właściwej perspektywie wobec stworzenia i jego Stwórcy. Uczy pokory. Wchodzenie na szczyty wymaga wysiłku i czasu – podobnie jak w życiu. Pomaga lepiej poznać siebie, własne słabości i najgłębsze pokłady duszy. Chyba nie przypadkiem tak wiele znaczących wydarzeń w historii zbawienia dokonywało się na większych lub mniejszych górach: na Horebie, Taborze, Górze Błogosławieństw czy wreszcie na Golgocie. Mówił o tym św. Jan Paweł II: „Góry od zawsze fascynują ludzkiego ducha, tak dalece, że Biblia uważa je za uprzywilejowane miejsce spotkania z Bogiem”.

Na tegoroczne wakacje proponujemy naszym Czytelnikom „Duchową mapę Tatr”, czyli cykl reportaży i rozmów o tych miejscach, które są szczególnie naznaczone obecnością Boga i Jego świętych. Chcemy nie tyle zachęcić do odpoczynku w polskich Tatrach, bo tego chyba robić nie trzeba, co raczej dopomóc w głębszym przeżyciu kontaktu z górami. Bo jak mówił brytyjski himalaista Doug Scott: „Z gór każdy wraca odmieniony”. Niech to będzie dobra odmiana.

 Ks. Henryk Zieliński

Idziemy nr 27 (613), 2 lipca 2017 r.