Swego czasu papież Franciszek przyrównał Europę do bezpłodnej kobiety. Minęło od tego czasu już kilka lat, ale przełomu czy nawet lekkiego przebudzenia nie widać, demograficznie Europa nadal równa w dół. Polska niestety, mimo pewnych drobnych zmian związanych choćby z 500+, również nie wygląda dobrze. Przypominamy komentarz, jakiego udzielił na ten temat portalowi Fronda ks. prof. Robert Skrzypczak.

Ks. prof. Robert Skrzypczak: Ojciec Święty powiedział w Parlamencie Europejskim, że Europa jest niczym bezpłodna kobieta. Nawiązał do tego, co mówił wcześniej w PE Jan Paweł II. Nazwał jednak problem w swoisty sposób wskazując, że w Europie nie rodzą się dzieci. Europa starzeje się pod względem cywilizacyjno-kulturowym. Polska jest w gronie krajów z najgorszymi wskaźnikami demograficznymi. Nie da się tego zaleczyć imigracją. Taki plan wynika wyłącznie z kalkulacji ekonomicznej, ignorującej czynniki cywilizacyjno-kulturowe budujące jedność kontynentu.

Jeśli marzy nam się przedłużenie fenomenu jedności Europy, to potrzebujemy pomyśleć o elementach spajających społeczeństwa. Trudno byłoby traktować poważnie eksperyment, o którym marzą zwłaszcza lewicowo-liberalni politycy: budowanie Europy multikulturowej, na kształt Stanów Zjednoczonych Europy, gdzie ludzie najrozmaitszego pochodzenia zintegrowaliby się. Jeżeli brać czynnik multikulturowy jako wiodący, to skończy się to wielkim fiaskiem.

Nie bierze się dziś podstawowej prawdy o człowieku. To tak, jakby umieścić w jednym mieszkaniu dwie rodziny: rdzennie niemiecką i muzułmańską z Pakistanu, licząc na to, że zbudują razem wspaniałą wspólnotę rodzinną! Zwłaszcza, gdy będą mieli do dyspozycji jedną kuchnię i łazienkę…

To błąd. Błąd, który wynika także z ignorowania religii. Wielu ludzi udaje dziś, że religię można pominąć i zlekceważyć. Wśród polityków brakuje ekspertów od religii. Religia jest czynnikiem bardzo istotnym gdy idzie o budowanie wspólnot politycznych i społecznych. Religia może mieć elementy jednoczące oraz destrukcyjne.

Próba rozwiązania problemu starzejącej i kurczącej się populacji europejskiej w oparciu o imigrantów z innych stref cywilizacyjnych, jest próbą reperowania człowieka poprzez dokręcanie mu protez, licząc na to, że będzie świetnie funkcjonował. Nie, nie będzie świetnie funkcjonował.

Problem przeżywany przez starzejącą się Europę, którą papież przyrównał do bezpłodnej kobiety po klimakterium, jest problemem egoizmu. Ludzie nie chcą mieć dzieci ani rodzin. Nie chcą ponosić kosztów wspaniałomyślności. Nie chcą brać na siebie trudu edukacji przyszłych pokoleń. To egoiści, którzy zapłacą słoną cenę. Doprowadzą do upadku swojej kultury.

Papież Jan Paweł II przestrzegał przed taką egoistyczną logiką także naród polski. Zwracał uwagę zwłaszcza na przyzwolenie na aborcję, a moglibyśmy to poszerzyć o tak zwaną mentalność antykoncepcyjną. Naród, który zabija swoje własne dzieci lub nie dopuszcza do ich narodzenia, to jest naród odrzucający przyszłość. Staliśmy się pokoleniem egoistów, którzy nie patrzą wprzód i nie biorą pod uwagę miłości do dzieci czy wnuków. Taka miłość buduje cywilizację. Obecnie bierze się pod uwagę dostosowanie do najbliższych wyborów. To ślepota.

Polacy mówią jednak, że dzieci nie mają, bo nie mają pieniędzy. Ksiądz sugeruje tymczasem, że to po prostu egoizm? Może i rzeczywiście, bo taki Niemiec albo Włoch pieniądze przecież ma, a dzieci nie.

To przede wszystkim problem egocentryzmu i fałszywego wychowania. Zacierają się wzorce bycia mężczyzną i kobietą. Nie przekazuje się dziś podstawowych wartości. Kiedyś mężczyzna brał udział w wychowaniu syna, pomagając mu stać się mężczyzną. Kobieta brała udział w wychowaniu córki, pomagając jej stać się kobietą. Teraz brakuje odpowiednich relacji odniesienia, które pomagałyby wytwarzać wyobraźnię miłości, która daje szansę wewnętrznej realizacji w darowaniu siebie drugiej osobie. Tego nie ma. Towarzyszy nam ideał życia skoncentrowanego na zaspokajaniu własnych potrzeb. Eliminuje się konkurenta to ich zaspokajania. Burzy się wówczas wyobraźnia życia społecznego. Społeczeństwo ludzi zamkniętych w sobie i zajętych konsumowaniem donikąd nie podąża.

Upadł system totalitarny, komunizm. Punkt odniesienia odnaleźliśmy potem w konsumizmie. Konsumowanie prowadzi natomiast do życia bez przyszłości. Nie ma ofiary, nie ma poświęcenia się. Takie społeczeństwo musi się kurczyć i umierać. Papież Franciszek chciał wstrząsnąć sumieniami, przede wszystkim polityków. Polityka to stwarzanie warunków. Najlepsi politycy mogą jedynie tworzyć warunki dla powstawania rodzin. Całe dobro bądź zło w człowieku spoczywa w jego sercu. Jeśli nie naprawi się serca, skłaniając na nowo do kochania i szlachetności, to zostanie nam tylko obrona egoistycznego i wygodnego życia. Będziemy usprawiedliwiać się, że dzieci kosztują. To w przeszłości zostałoby całkowicie wyśmiane. Mój dziadek miał trzynaścioro dzieci w mieszkaniu z kuchnią j jedną izbą. Kiedyś wyrastały piękne rodziny w oparciu o trudne warunki i niepewność przyszłości.

Dziś mamy pokolenie, które w naszej części świata nie musi cierpieć z powodu wojen, kataklizmów, wielkich kryzysów ekonomicznych. Im bardziej przy tym podnosi się jakość naszego życia, tym bardziej kurczą się nam serca i tym bardziej jesteśmy egoistami. Papież używając metafory starzejącej się, bezdzietnej kobiety, chciał przemówić do wyobraźni tego pokolenia: Uważajcie, bo skazujecie się na domy starców i kliniki eutanazyjne. Z drugiej strony w przyszłości nie będzie może nawet komu obsługiwać tych domów i klinik, bo dzieci jest tak mało.

Politycy koncentrują się na warunkach zewnętrznych, Kościół – na uzdrawianiu ludzkiego serca.  Tak mówił Jezus Chrystus: Nie to, co wchodzi w człowieka czyni go nieczystym, ale to, co wychodzi z ludzkiego serca – egoizm, pycha, chciwość, małoduszność, brak miłosierdzia, współczucia, wyobraźni. Trzeba uzdrawiać ludzkie serce. W tych miejscach gdzie ludzie w Kościele spotykają się z Chrystusem i otwierają się na Ewangelię, tam zmienia się ludzkie nastawienie do hierarchii spraw ważnych. Takie miejsca jak droga neokatechumenalna, kościół domowy czy inne formy spotykania się z Chrystusem i dają w efekcie hojność, odbudowanie rodziny, otwartość na więcej niż dwójkę lub trójkę dzieci. To w efekcie pozwala na nowo wytworzyć dobre i zdrowe pojęcia miłości, rodzicielstwa, ojcostwa, macierzyństwa, braterstwa. Trzeba wstrząsać sumieniem Europy i zachęcać ludzi do powrotu do właściwej hierarchii wartości. Na jej czele powinien znaleźć się sposób pojmowania miłości będącej dawaniem, traceniem życia dla drugiego człowieka. Efektem takiej miłości jest zdrowa, przekazująca życie rodzina. Budzi dużą nadzieję, że wiele rodzin wychodzi dziś na place wielkich miast domagając się uznania ich wyboru o nierozerwalnym związku małżeńskim czy otwartości na życie. Niecałe dwa tygodnie temu byliśmy w Rzymie świadkami potężnego Family Day, który zgromadził dwa miliony ludzi. Wcześniej podobne manifestacje odbyły się też we Francji i Hiszpanii. Być może przyjdzie taki dzień, w którym także polskie rodziny będą musiały upomnieć się o szacunek wobec ich wyboru i wrażliwości. Miejmy nadzieję, że świat nauczy się szanować wspaniałomyślnego ojca, hojną matkę, dzieci, które wiedzą, co znaczy braterstwo i siostrzaność z własnego rodzinnego doświadczenia.