Portal Fronda.pl: Chętnych do stanu kapłańskiego w Polsce ubywa, jednak w tym roku seminaria przyjęły znacznie więcej kandydatów na księży. Komentujący ten fakt rozmówcy „Gazety Wyborczej” (m.in. Marcin Przeciszewski) dopatrują się przyczyny wzrostu w wyborze kard. Jorge Bergoglio na papieża. A co Ksiądz o tym sądzi?

Ks. Jan Sikorski: Jeśli chodzi o przyczynę wzrostu powołań, to sprawa jest jasna – to przede wszystkim łaska Boża. Przecież powołanie człowiek może w sobie pielęgnować wiele lat, czasem bywa, że nawet od dzieciństwa. Często matki modlą się w intencji swoich dzieci, ofiarowując je Panu Bogu czy Matce Najświętszej. Trzeba pamiętać, że te modlitwy o powołania ciągle trwają, są prowadzone w każdym kościele. To jest pierwsza, najistotniejsza przyczyna.

Widzi Ksiądz jeszcze inne?

Są różne wydarzenia, które przynoszą wzrost liczby powołań. Takim wydarzeniem był na przykład wybór Jana Pawła II, który zaowocował licznymi powołaniami. One ujawniły się po jakimś czasie, na fali pewnego entuzjazmu. Właśnie zaczynałem wtedy pracę w seminarium jako ojciec duchowny i pamiętam, że naukę rozpoczął wtedy ogromny rocznik. To dziś zresztą mówimy o nim, jako o roczniku Jana Pawła II. Powołanych jest wielu, ta iskra powołania w nich tkwi, więc rzeczywiście ważne wydarzenia mogą ją z człowieka wydobywać. Niewykluczone, że podobny efekt miał wybór kard. Jorge Bergoglio na papieża. Jego bezpośredniość, pewien styl bycia... Trudno jednak wskazywać jakąś przyczynę jako jedyną i niepodważalną, bo nie prowadzi się takich statystyk, tego nie da się stwierdzić. Ważne jest to, że powołanych jest rzeczywiście wielu. Trzeba jednak pamiętać, że tak, jak iskra powołania może się w kimś obudzić, tak też powołanie można stracić. Zdarzają się w Kościele przykre sytuacje, ale też nasila się brutalna propaganda przeciw Kościołowi, co może powodować przygaśnięcie powołań. Co więcej, powołanie może przygasnąć tylko na pewien czas, a potem znowu się odrodzić...

Co zatem możemy robić, aby ta iskra powołań nie wygasała? Bo trudno spocząć na laurach, ciesząc się z dużej liczby kandydatów do kapłaństwa w tym roku. To także zadanie dla nas, wiernych.

Pan Jezus powiedział: „żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki”. Trzeba wspierać modlitwą powołanych, według wskazania Jezusa. Z łaską przecież trzeba współpracować.

Z wyliczeń „Gazety Wyborczej” wynika, że co trzeci ksiądz w Europie pochodzi z Polski. To znaczy, że wciąż jesteśmy ostoją katolicyzmu na naszym kontynencie?

Jesteśmy dumni z tego faktu. Myślę, że to również jest owoc naszych dziejów. Polska przetrwała przecież prześladowania na tle religijnym, przeszła przez różne historyczne zawirowania. Na glebie zroszonej czasem krwią i potem, obficiej wyrastają nowe powołania. Przecież takie wydarzenia, jak śmierć ks. Jerzego Popiełuszki, powodują, że polska religijność trwa, ma swoją głębię. Ilość powołań jest pewną wypadkową tego, czym żyje społeczeństwo. Spadek jest zawsze smutnym zjawiskiem, wzrost – radosnym. Myślę, że cała historia Polski, zwłaszcza w w ostatnich latach, w okresie komunizmu, postawa duchowieństwa, która zapisała się pięknymi kartami w historii naszego narodu, ma swoje znaczenie, stąd rodzą się powołania. Przecież one nie biorę się z niczego. Jestem też przekonany, że nie byłoby ks. Jerzego Popiełuszki i jego świętości, gdyby nie świętość jego matki. Widać, na jakiej glebie wzrastają polskie powołania. Możemy być z tego dumni.

Rozm. MaR