- Inicjatywa Polska pod Krzyżem okazała się sukcesem Kościoła w Polsce – jeśli słowo „sukces” jest tutaj właściwe. Piszę o sukcesie Kościoła, chociaż część przedstawicieli episkopatu Polski była wobec tej inicjatywy co najmniej sceptyczna. Oficjalnie chodziło o to, że pomysłodawcy spotkania zbyt późno zgłosili się do odpowiednich struktur w episkopacie i tym samym nie wpisali się w przygotowany z rocznym wyprzedzeniem program duszpasterski. Skądinąd wiadomo jednak, że jest grupa hierarchów, którzy nie pałają entuzjazmem wobec spotkań ewangelizacyjnych inspirowanych przez świeckich charyzmatyków. Widać to było również w podejściu do Wielkiej Pokuty i Różańca do Granic organizowanych przez Lecha Dokowicza i Macieja Bodasińskiego. Tym większa zatem wdzięczność wobec ordynariusza włocławskiego bp. Wiesława Meringa, że okazał wszelką pomoc, aby to spotkanie mogło się odbyć na terenie jego diecezji i wziął za nie duszpasterską odpowiedzialność. - pisze ks. Henryk Zieliński w felietonie w tygodniku "Idziemy"

- Dzięki współpracy biskupa i kurii włocławskiej ze świeckimi możliwe było modlitewne spotkanie ponad 60 tys. ludzi z całej Polski w podwłocławskim Kruszynie, ale nie tylko to. W tysiącach miejscowości i parafii w Polsce oraz w ośrodkach polskich za granicą miliony wiernych gromadziły się tego dnia pod krzyżem na modlitwie. Setki tysięcy innych łączyły się duchowo z uczestnikami spotkania w Kruszynie za pośrednictwem radia, telewizji i internetu. To było niezwykłe przebudzenie Kościoła. A wszystko zaczęło się od iskry rzuconej właśnie przez świeckich! W ślad za bp. Meringiem wsparcie dla Polski pod Krzyżem wyraziła prawie połowa polskiego episkopatu. Niektórzy skierowali w tej sprawie specjalne listy pasterskie do wiernych, zachęcając jeśli nie do wyjazdu, to przynajmniej do organizowania równoległych modlitw w parafiach. Jednak punktem zwrotnym było wsparcie i błogosławieństwo udzielone przez Ojca Świętego Franciszka podczas audiencji środowej 11 września. - podkreślał duchowny

- Wsparcie Franciszka dla inicjatywy ewangelizacyjnej świeckich nie powinno być zaskoczeniem dla nikogo, kto uczciwie śledzi nauczanie tego papieża. Dzięki ostatnim doświadczeniom można było niemal poczuć, jak trzeba rozumieć niektóre słowa – klucze pontyfikatu Franciszka. Jednym z nich jest „klerykalizm”. Ojcu Świętemu nie chodzi o to, żeby duchowni tracili swoją tożsamość, wyzbywali się oznak swojego stanu i rozmywali się w świecie. Chodzi o to, żeby księża i biskupi łatwiej godzili się z faktem, że Duch Święty działa w Kościele również przez świeckich. Udziela im czasem takich charyzmatów, jakich brakuje duchownym. Dlatego nie wszystkie inicjatywy duszpasterskie muszą pochodzić od proboszcza czy biskupa. W świecie, w którym ludzie świeccy zanurzeni są o wiele bardziej niż osoby duchowne, tempo życia jest dzisiaj o wiele szybsze niż w Kościele, z natury zanurzonym w wieczności. Biskup Mering w wywiadzie na łamach „Idziemy” ujął to żartobliwie: „Kościół nigdy się nie spieszy, ale często się spóźnia”. Nie wszystko da się zaplanować z rocznym wyprzedzeniem. - dodawał redaktor naczelny tygodnika "Idziemy"

- Okazało się również przy okazji tego spotkania, jak bardzo ma rację Ojciec Święty, gdy ciągle wraca do słowa „towarzyszenie”. W wizji Franciszka nie chodzi o ręczne sterowanie wiernymi, ale o niepozostawianie ich samopas. Pewien stary proboszcz – major Armii Krajowej – mówił do swoich wikariuszy to samo, tylko innymi słowami: „Grzyby trzeba zbierać wtedy, kiedy są, i tam, gdzie są”. W Kruszynie ludzie z wdzięcznością przyjmowali obecność biskupów i księży. Potrzebowali jej. Dobrze, że oprócz bp. Meringa pojawił się tam również bp. Ignacy Dec ze Świdnicy i że przyjechało ponad stu księży z całej Polski, w tym szczególnie wielu z obu diecezji warszawskich. Nieustająca modlitwa za księży i niezwykła życzliwość dla tych, którzy towarzyszyli wiernym swoją obecnością i sakramentalną posługą, tworzyły klimat tego spotkania. W katechezach, homiliach i świadectwach podkreślano, że tylko niepodzieleni jako Kościół – świeccy i duchowni zgromadzeni wokół Chrystusowego krzyża – możemy wyjść zwycięsko ze współczesnych zagrożeń - stwierdził

- Od lat polscy biskupi mówią o potrzebie „budzenia olbrzyma”, którym mają być wierni świeccy. Problem w tym, żebyśmy – kiedy ów olbrzym właśnie się budzi – zgodnie z wrażliwością papieża Franciszka widzieli w tym szansę dla Kościoła, a nie tylko zagrożenie. - podsumował ks. Zieliński

bz/idziemy.pl