Portal Fronda.pl: Od kilku dni media zajmują się niejaką Rafalalą. Transseksualista chciał wynająć mieszkanie na kilka dni, ale na miejscu okazało się, że właściciel nie chce dokonywać transakcji z „tym czymś”, jak określił Rafalalę. Po internecie krąży więc nagranie, na którym widać jak Rafalala okłada „homofoba”. Tolerancja dla takich osób oraz agresja miały być tematem wczorajszego spotkania w Polsat News. Miały, bo po krótkiej wymianie zdań, Artur Zawisza oblany przez Rafalalę wodą, opuścił studio.

Ks. Dariusz Kowalczyk SJ: Nie widziałem całego programu „Tak czy nie”, ale fragment kłótni pomiędzy Rafalalą i Arturem Zawiszą. Kiedy go oglądałem, przypomniało mi się moje pierwsze spotkanie z transwestytami. Miało to miejsce kilkanaście lat temu, kiedy jako młody kleryk wracałem ze spotkania neokatechumenów Kiko Arguello w Saragossie. Było dość późno, szedłem na pociąg do Madrytu. Nagle zza zakrętu wyskoczył pewien osobnik, mówiąc coś do mnie po hiszpańsku. Pamiętam to bardzo dobrze, bo przestraszyłem się, jednak nie tego, że ta osoba coś mi może zrobić. Miałem raczej takie negatywne, prawie metafizyczne przeżycie. To był bardzo wysoki mężczyzna (ok. 190 cm), w dodatku na wysokich obcasach, ubrany w pończochy, perukę. Przemawiał jednak tubalnym, męskim głosem jednocześnie prezentując obfity biust.

W studiu Polsat News padło wiele mocnych słów. Artur Zawisza nazwał swojego rozmówcę „męską dziwką”.

Pewnie wśród transwestytów mogą być różne osoby, różne grupy. Nie znam tego (czy tej) Rafalali. Niewątpliwie jednak wielu transwestytów para się prostytucją. To jest także jakiś symbol perwersji naszych czasów. We Włoszech okazuje się, że „normalne” prostytutki wielu mężczyznom nie wystarczają, poszukują innego rodzaju „atrakcji” - czyli osób z dużymi piersiami, a jednocześnie męskim członkiem. Uważam, że to, co obecnie się dzieje, to próba przyzwyczajenia nas do takich osób. Mówi się, że to normalne, w jakimś sensie nowoczesne, może nawet fajne. Takie osoby pojawiają się w różnego rodzaju programach, stają się autorytetami w sprawach społecznych, a nawet moralnych. Myślę, że sam raczej nie przyjąłbym zaproszenia do takiej dyskusji w telewizji, to nie miałoby sensu. Na dłuższą metę umacniałoby to bowiem w odbiorcy przekonanie, że to ludzie, którzy mają coś ważnego do powiedzenia, są pełnoprawnymi uczestnikami dyskusji społecznej.

Artur Zawisza jednak zaproszenie przyjął...

…a skoro tak się stało, to oczekiwałbym, że będzie wiedział o co chodzi – zobaczy kogoś takiego i będzie bardziej merytoryczny. Wyrażenia „to coś”... - rozumiem ideę, jednak chyba można to było wyrazić nieco inaczej. Na szczęście, to nie on oblał szklanką wody Rafalalę, ale Rafalala jego oblała. Cała sytuacja generalnie jest dość żenująca. Podobnie, jak robienie takich programów. Zupełnie nie wiem, po co. Przecież ta dziennikarka musiała zdawać sobie sprawę, jak to się może skończyć. Zaprasza Artura Zawiszę, który ma takie, a nie inne poglądy, i sadza naprzeciw niego Rafalalę. Jeśli ta pani oczekuje jakiejś merytorycznej dyskusji w tym momencie, to chyba brakuje jej rozeznania. Dziś jednak w mediach robi się show. Może nie oczekiwała aż takich efektów, ale z pewnością liczyła na ostrą dyskusję, spięcia, bo wiadomo, że to się dobrze ogląda. Teraz o tym rozmawiamy, więc pewnie w Polsat News są zadowoleni, bo mają jakąś reklamę. Świat tego rodzaju mediów jest coraz bardziej absurdalny. Za bardzo nie wiadomo, jak reagować na takie sytuacje. Z jednej strony, trudno nie reagować w ogóle. Moglibyśmy udać, że incydentu nie było i w ogóle o nim nie rozmawiać, ale z drugiej strony, trudno nie rozmawiać. Jednak trudno też ocenić, jakie owoce na dłuższą metę taka rozmowa przyniesie.

Artur Zawisza wyrasta na bohatera, który publicznie nazwał Rafalalę „męską dziwką” i ucierpiał za sprawę, obrywając szklanką wody. Czy jednak używanie takich określeń wobec człowieka, który niewątpliwe ma poważny problem ze sobą, jest chory, to postawa godna chrześcijanina? Czy może raczej należałoby potępiać czyny, zachowując jednak jakiś szacunek dla człowieka?

Trudno o jakieś ogólne sformułowania, bo problem potem i tak rozbija się o detale, o konkretne sytuacje i wydarzenia. Na przykład, sformułowanie „męska dziwka” dla mnie samo w sobie nie jest problemem. Pytanie jest inne – czy Artur Zawisza powiedział prawdę czy nieprawdę. Jeśli Rafalala jest „męską dziwką”, żyje z prostytucji, to jest to określenie dopuszczalne, bo jest prawdziwe. Jeśli jednak osoba ta, w odróżnieniu od wielu jej podobnych, nie trudni się prostytucją, to powiedział nieprawdę, rzucając oszczerstwo w poważnej sprawie. Mamy więc do czynienia ze skrajnościami. Z jednej strony, są tacy, którzy bardzo chętnie używaliby mocnych słów, wysyłali takie osoby do piekła, a z drugiej - tacy, którzy głoszą specyficznie rozumiane chrześcijańskie miłosierdzie, w ramach którego, takiej osobie nie można powiedzieć nic, co byłoby negatywne. Tymczasem, kiedy czytamy choćby pierwszy rozdział Listu do Rzymian, św. Paweł pokazuje, jak zaburzenie relacji z Bogiem owocuje zaburzeniem relacji z ludźmi i z samymi sobą. W tym kontekście pisze o zboczeniu homoseksualizmu (zarówno, o miłości lesbijskiej, jak i gejowskiej). Tam padają dość mocne słowa, nie tylko w polskim tłumaczeniu, ale również w oryginale. Św. Paweł pokazuje, że jest to zło, perwersja, owoc zagubienia. Myślę, że nawet zacytowanie św. Pawła przez wielu byłoby dziś uznane za „mowę nienawiści”, niegodną chrześcijanina. A przecież takie są słowa św. Pawła. Słowo „perwersja” nie dotyczy jakiegoś neutralnego problemu – dyskusji o wyższości zupy ogórkowej nad pomidorową czy odwrotnie, ale realnego zła. Pojawia się tu ważniejsze pytanie – jak ocalić człowieka? Bo przecież mamy do czynienia z człowiekiem, który uczynił się takim, jakim się uczynił, ale wciąż pozostaje człowiekiem, którego Stwórca także chce zbawić. Ogólna zasada radziłaby mówienie prawdy, która sama w sobie może być raniąca, ale ze starannym doborem słów. Aby pokazać, że ktoś stara się bardziej opisać problem i powiedzieć to, co uważa za stosowne i prawdziwe, a nie przyłożyć tej drugiej osobie. Jeśli Artur Zawisza przyjął zaproszenie, to powinien zdawać sobie sprawę z tego, w jakiej konwencji będzie się odbywała ta rozmowa i powinien się starać o większą cierpliwość i opanowanie oraz merytoryczną dyskusję. Aczkolwiek, daleki jestem od zabraniania używania mocnych, ale prawdziwych określeń.

Rozm. MaR