J. Wróblewski: Ksiądz przebywa w Watykanie. Czy wyłaniają się już jacyś pewni kandydaci spośród kardynałów na przyszłego Papieża?

Ks. T. Cieślak SJ: Nie widzę ich, ale wyłaniają ich dziennikarze. To są jednak dwie różne rzeczy. Być może w kolegium kardynalskim są już jakieś typy i temu służą te kongregacje generalne. Ostatnia trwa właśnie podczas naszej rozmowy. Jednak główną zasadą jest, aby dogadywali się między sobą wolni, a nie pod naciskiem mediów. Ostatnie konklawe pokazują, że poza wyborem kardynała Ratzingera, wszystkie inne typy były nietrafione. Więc lepiej nie powtarzać tych rzeczy, które są sugerowane przez dziennikarzy. Oni mają zwyczaj prezentować tzw. „papabile dnia” i jest ich już kilkudziesięciu. Można powiedzieć, że każdy z tych purpuratów ma swoich zwolenników, swoje atuty i doświadczenia. Nie przysłuchuję się ich wewnętrznym obradom więc nie wiem, który ma najwięcej zwolenników w kolegium kardynalskim. I tak naprawdę dowiemy się o tym jak zobaczymy z komina biały dym nad Kaplicą Sykstyńską.

Wyczuwa się napięcie w Watykanie, że wiele nowych zmian będzie zależało od tego wyboru?

Nie. Jest oczywiście pewne takie pozytywne podniecenie wśród zwykłych prostych ludzi, którzy poszli na niedzielne Msze święte do kościołów tytularnych ze swoimi kardynałami. To wynika z potrzeby bliskości z tymi, którzy wybierają nowego Papieża. W przypadku Rzymian, jest to również wybór ich biskupa, więc jest to tym bardziej zrozumiałe. Nie ma jednak poczucia nerwowości. Jest spokojne oczekiwanie.

A dziennikarze?

Bardziej widzę zmęczenie wśród nich. Chcieliby, aby Papież był wybierany drogą kolejnych eliminacji, jak w piłce nożnej. Kto jest w ćwierćfinale, kto dotarł do półfinału... Tutaj jednak tego nie ma, bo wszystko jest tajne. Rzekome dyskusje między kardynałami, które są później odtwarzane we włoskiej prasie są z reguły wymyślane przez watykanistów, którzy są w tym dobrzy i robią to od lat. To są bajki watykanistów, w których opowiadają o konfliktach, oskarżeniach jednych kardynałów pod adresem drugich, bo coś trzeba ludziom dać. Nikt z nich nie siedzi jednak na tej sali.

Benedykt XVI jest odizolowany od tego, co się dzieje w Watykanie

Jest w Castel Gandolfo. Nawet jest tam podglądany bo ktoś z najwyższego piętra kamienicy sfotografował go jak spaceruje po ogrodzie. Pewne zainteresowanie nim jest i myślę, że wielu by ciekawiło jakie ma sugestie dla obradujących kardynałów. Były Papież, jednak powiedział, że za to gremium kardynalskie będzie się modlił, a nie wpływał. Jest w tym bardzo konsekwentny. Nawet samo kolegium bardzo wstrzemięźliwie zareagowało wysyłając Benedyktowi XVI krótki telegram z podziękowaniem, a nie wielkie elaboraty. Nie chciano stworzyć wrażenia, że chcą poradzić się w sprawie starego Papieża w sprawie wyboru nowego.

To konklawe jest specyficzne. Bez pośpiechu, w duchu dojrzałości do dobrej decyzji. Kardynałowie mają pewien komfort?

Myślę, że trochę tak. O to pytano rzecznika Watykanu, na konferencji prasowej czy ta cała niespodziewana sytuacja w Kościele nie wymusza trochę innej atmosfery? I tak jest. To nie jest sytuacja znana wcześniej Kościele. Minęło zaskoczenie decyzją Benedykta XVI i kardynałowie obradują w wolności i to widać. Oni wczoraj modlili się, niektórzy pojechali do Asyżu, odpoczywali... Na zaczepki dziennikarzy reagują z humorem. Zachowują się bardzo naturalnie. Zawsze, w każdej grupie są różne sympatie i antypatie, animozje czy sojusze, jednak kardynałowie mają czas na poznanie się. Były wcześniej cztery synody, na których mogli być razem. Dali sobie tydzień na obrady i wyznaczyli termin konklawe. Było ponad 100 wystąpień. Kardynałowie mają czas na rozmowy między sobą. Po pierwszych głosowaniach będzie wiadomo kto się liczy.

Rozmawiał Jarosław Wróblewski