Portal Fronda: Franciszek utrzymuje, że nawet defensywne posiadanie broni jądrowej jest niezgodne z nauką Kościoła. Tymczasem Ukraina w latach 90 właśnie zrezygnowała z takiej broni w zamian za gwarancję bezpieczeństwa od NATO. Czy takie podejście nie jest nacechowane złudnym przekonaniem, że brak broni oznacza brak przemocy i jej ofiar? Jak etycznie ocenić sytuację, w której jedno państwo, będąc w posiadaniu broni jądrowej, skutecznie odstrasza agresora, ratując tym samym życia swoich obywateli i pośrednio życia obywateli wroga?

Ks prof. Paweł Bortkiewicz, Komitet Nauk Teologicznych PAN, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu: Papież Franciszek nieraz już pokazał, że potrafi naruszać pewne klasyczne struktury myślenia  etycznego, po które sięga Kościół w swoim tradycyjnym nauczaniu. Tak było z uchyleniem dopuszczalności kary śmierci. Tymczasem ona, jak i różne formy wojny obronnej wpisują się w zasadę czynu o podwójnym skutku. Posiadanie broni jądrowej w wypadku Ukrainy nie było przynajmniej deklaratywnie związane z zamiarem agresji. Miało charakter współczesnego elementu wpisanego w wojnę obronną dopuszczaną przez Kościół w ramach wspomnianej zasady (mam prawo moralne bronić się przed niesprawiedliwym agresorem, nawet jeśli elementem tej obrony jest środek tak szczególny zdolny zastraszyć, a nawet wyrządzić zło , które jednak nie zamierzam). Epizod z Ukrainą pokazuje pewną naiwność myślenia, jakby ignorującego to, że w relacje międzyludzkie wpisane jest kłamstwo i agresja, czyli grzech. 

Czy władze polskie i inne, przesyłając broń Ukrainie, postępują etycznie właściwie, bo odstraszają Rosję od pelnoskalowej agresji? 

W moim przekonaniu jest to forma pomocy przed agresją w pełni zasadna. Konflikt Rosji z Ukrainą nigdy nie jest dla Polski konfliktem dwustronnym. My jesteśmy uczestnikami tego sporu z racji geopolitycznych i historycznych. Pytanie, które jednak można tutaj stawiać to kwestia tego, czy Ukraina jest politycznie wyrazić nam wdzięczność w przyszłości w naszych trudnych tematach historycznych... To kwestia przyzwoitości, ale trzeba o niej przypominać.

Czy można uznać, że z punktu widzenia chrześcijanina należy czasami wybrać mniejsze zło? Czy rację mają pacyfiści kościelni, dla których każda broń jest złem? 

Nie należałoby chyba tego ujmować w kategoriach porównania -  mniejsze zło czy pacyfizm. Pacyfizm jest w istocie przyzwoleniem na zło, zgodą na klęskę. Obrona czy pomoc w obronie suwerenności sąsiada, a pośrednio naszej własnej jest w samym swym rdzeniu dobrem. 

Kiedy w nauce Kościoła mamy do czynienia z wojną sprawiedliwą? 

Koncepcja wojny sprawiedliwej wyrasta, ze wspomnianej zasady czynu o podwójnym skutku. Jeśli naszym celem bezpośrednim i zamierzonym jest dobro w postaci obrony przed niesprawiedliwym agresorem, to mamy prawo moralne podjąć takie działania wojenne, o ile skutek dobry jest bezpośredni, a skutek zły nie jest zamierzony wprost lecz przewidywany. Ważne jest, by takie działanie było dokonane po wyczerpaniu wszystkich innych sposobów działania. To myślenie było obecne w starożytności przedchrześcijańskiej, zostało podjęte przez chrześcijaństwo. Zaczęto je jednak kontestować od czasów Piusa XII. Problemy są dwa. Czy można z pewnością określić, że skutek bezpośredni jest dobrym, w sytuacji, gdy operujemy dzisiaj bronią masowego rażenia? Po drugie, czy wyczerpane zostały wszystkie inne możliwości działania? Ta kontestacja nie zamyka definitywnie dyskusji, ale wskazuje na jej ważne tematy. 

Jaka jest ocena moralna czynów popełnionych w trakcie wojny sprawiedliwej? Jak ocenić np. zabójstwo dokonane przez żołnierza broniącego swego kraju przed wrogą agresją?

Znowu wracamy do problemu czynu złożonego, podejmującego dwa skutki – dobry (obrona przed agresorem) i zły (zabójstwo agresora). Jeśli spełnione byłyby wspomniane wyżej warunki, taki czyn byłby dopuszczalny. 

O co, za wyjątkiem pokoju, powinniśmy się modlić, gdyby doszło do rosyjskiej agresji na Ukrainę? Czy katolik może wprost modlić się o powodzenie Ukrainy w takiej wojnie albo wprost o niepowodzenie napastnika?

Wbrew pozorom to niełatwe pytanie. W grę mogą tutaj wchodzić emocje o uprzedzenia. Niemniej, choć priorytetem jest pokój, to aktualna sytuacja wskazuję, że ten pokój nie jest możliwy drogą dyplomacji, w której strona rosyjska odmówiła Ukrainie suwerenności, przedstawiła fałszywe argumenty, użyła prowokacji. Ten pokój może być możliwy wtedy, gdy skończy się czas putinowskiej Rosji o imperialnych żądzach podboju.

 

Dziękuję za rozmowę.

Grzegorz Grzesik