Ks. Adam Boniecki wystąpił z wykładem na Uniwersytecie Łódzkim. Mówił o problemach stojących przed Kościołem. Nie obeszło się bez krytyki tej instytucji i powrotu (po raz już który?) do sprawy Nergala.

 

- Kościół ma tendencję do wypowiadania się w błahych sprawach. Byłem zagorzałym przeciwnikiem pomysłu, by w sprawie obecności Nergala w jakiejś telewizji głos zabierał biskup - mówił ksiądz Boniecki. - Satanizm? Satanizm to poważna sprawa. Nergal tylko zauważył, że Szatan się dobrze sprzedaje, więc gra Szatana. Show-biznes. Jasełka. Po co od razu wyciągać taką armatę jak biskup? - kontynuował. To samo zresztą, ks. Boniecki powiedział niespełna rok temu w rozmowie z portalem Fronda.pl. - Czy mamy do czynienia z człowiekiem niewierzącym, dla którego ta rzeczywistość, jest czystą fikcją i symbolem? Jeśli tak, to co my będziemy mówili, że to jest niebezpieczne? Nie możemy mu powiedzieć: "Niech pan tego nie robi, bo to jest dla nas niebezpieczne – mówił były naczelny „Tygodnika Powszechnego”. Jego zdaniem, osoba niewierząca nie może być nazwana satanistą, bo żeby na to miano zasłużyć, musi przecież wierzyć w szatana.

 

Ale zostawmy Nergala, bowiem podczas wystąpienia w Łodzi kapłan poruszył kilka innych, ważniejszych kwestii. Jego zdaniem spór, jaki toczy się wokół takich spraw jak aborcja, związki homoseksualne czy klonowanie ludzi, jest fundamentalnie sporem o to, czy istnieje jakiś obiektywny system wartości. - Chodzi o to, czy mamy jakiś punkt odniesienia. Czy sami jesteśmy dla siebie bogami. W Kościele można znaleźć wielką wartość. Są w nim ludzie, którzy pomagają słabszym, pomagają biednym. Jako dziennikarz wiem jednak, że łatwiej jest napisać o jednym księdzu pedofilu niż o pięciu dobrych proboszczach – mówił. Tu pełna zgoda. Mediów z nastawieniem antykościelnym nie brak. Ale nie można pominąć szeregu tych, które podchodzą do tematu rzetelnie i z dużą obiektywnością, a przede wszystkim mediów katolickich, które siłą rzeczy nie mają zamiaru pałowania Kościoła. Jednak, jeśli sięgnąć pamięcią, to ks. Boniecki (pomijając „Tygodnik Powszechny”, nad którego katolickością można się sprzeczać) częściej pojawiał się w tych pierwszych.

 

- Generalnie mamy problem ze swoją obecnością w mediach. Kiedy widzę księdza w telewizji, przełączam kanał. Przełączam, bo wiem, co powie. Jak w anegdocie. Żona do męża: Byłeś w barze czy w kościele? W kościele. Było kazanie? Było. A o czym? O grzechu. Co mówił ksiądz? Był przeciw. Tyle możemy wymyślić, w ogóle nie słuchając księży - żartował ksiądz Boniecki. Poruszał też temat upolitycznienia Kościoła w Polsce. - To działa w dwie strony. Niektórzy duchowni faktycznie posuwają się za daleko. Nie powinni wspierać żadnych partii. Część problemu spoczywa jednak na mediach. Kiedy ksiądz wypowiada się przeciwko in vitro, dziennikarze piszą, że wspiera partię, która jest przeciwko in vitro. W ten sposób nie mógłby mówić o niczym - przekonywał.

 

Według księdza Bonieckiego, Kościół zbyt często jest postrzegany przez pryzmat konkretnych osób zamiast wartości, które reprezentuje. - Kiedy publicznie wypowiada się Michalik, wszyscy mówią, że przedstawia zdanie Kościoła. Kiedy wypowiada się Glemp, znowu jest to zdanie Kościoła. Kościół to ogromna wspólnota, opinie jego przedstawicieli nie zawsze powinny być odbierane jako opinie całości - dowodził ksiądz Boniecki.

 

Ks. Boniecki powinien także samemu sobie bardzo mocno wziąć do serca, że kiedy wypowiada się ks. Boniecki, na przykład na temat tego, że krzyża w Sejmie może nie być, to również jest to postrzegane jako zdanie Kościoła...


Marta Brzezińska