Fronda.pl: Jak Pan ocenia postępowanie Hanny Gronkiewicz-Waltz, która rozpoczęła urlop, właśnie gdy miała się wytłumaczyć z nieprawidłowości jakie były związane z reprywatyzacją?

Krzysztof Wyszkowski, działacz opozycji w PRL, członek Kolegium IPN: Wydaje się, że to znacząca ucieczka z pola bitwy i walka o czas. To próba rozeznania się w sytuacji i oczekiwanie na ruchy prokuratury. To zachowanie polityka, a nie urzędnika. Oczywiście Hanna Gronkiewicz-Waltz jest politykiem PO i trzeba rozumieć, że kieruje się ona w swoich działaniach kategoriami politycznymi, a nie troską o interes mieszkańców.

Wielu komentatorów stwierdza, że Hanna Gronkiewicz-Waltz była swego rodzaju parasolem ochronnym dla afery. Zgadza się Pan z taką opinią?

Jak najbardziej Hanna Gronkiewicz-Waltz była parasolem ochronnym i sukcesorem układu, który starała i stara się utrzymywać. Nie ona go jednak wymyśliła i zapoczątkowała. Początkiem problemu z reprywatyzacją tkwią bardzo głęboko w przeszłości.

W przeszłości, czyli kiedy dokładnie?

Pamiętam jak w 1990 roku minister prywatyzacji Janusz Lewandowski twardo mówił, że nie będzie reprywatyzacji. Argumenty na to mówiły o tym, że przecież cały naród pracował na odbudowę zniszczonego kraju, na odbudowę konkretnych budynków. Własnym kosztem i wysiłkiem odbudowywał przecież Warszawę. Ludzie, którzy płacili koszty za okupację sowiecką, a później PRL, mogli zostać pozbawieni dorobku. Jeżeli bowiem kamienica, czy jakiś pałacyk zostały odbudowane, dokonywano tego za pieniądze społeczne. A to, że ktoś był właścicielem gruntu, to w takiej sytuacji nie powinno mieć znaczenia. Wtedy te argumenty uznawano za słuszne, ale rząd Bieleckiego nic w tej sprawie nie zrobił.

Później tym, to co zmusiło rządy do działania było lobby żydowskie, szczególnie Żydzi amerykańscy, którzy podnosili sprawę reprywatyzacji. Lobby żydowskie uruchomiło proces zastanawiania się nad reprywatyzacją w ogóle. Do działań tego lobby przyłączyli się właściciele nieruchomości warszawskich i wspólnie podejmowali inicjatywy. Doprowadziło to do uchwalenia ustawy reprywatyzacyjnej, jeszcze w czasach rządu Jerzego Buzka. Okazało się, że lobby żydowsko-nieruchomościowe jak można je nazwać, wywarło presję na prezydenta Kwaśniewskiego, który tę ustawę zawetował. Chyba właśnie w tym momencie nastąpił początek tej afery reprywatyzacyjnej. Przypomnijmy, że doradczynią Kwaśniewskiego była jego żona, która działała na rynku nieruchomości. Reprezentantem tego lobby był adwokat, który pojawił się w Warszawie, Lejb Fogelman. Miał on wysoką pozycję i rozpoczęły się wówczas reprywatyzacje. Reprywatyzacje, które przybierały już wówczas charakter afer. Dzisiaj Hanna Gronkiewicz-Waltz jest z pewnością winna, ale tylko w części. Grunt pod to przygotowali tacy ludzie jak Aleksander Kwaśniewski, jego małżonka, czy prezydent Komorowski, który za czasów swojej kadencji także zawetował drugie podejście do ustawy reprywatyzacyjnej.

Czy samo zaangażowanie prezydent Warszawy w aferę pokazuje, że samorządy potrzebują zmian, by ukrócić lokalne układy?

Przykład Gronkiewicz-Waltz jest efektowny, bo chodzi w nim o wielkie pieniądze. W samorządach jest jednak wiele nieprawidłowości i to nie tylko oczywiście w Warszawie. Trzeba pamiętać, że zakorzenienie układu tkwi w samym Okrągłym Stole i podziale jaki wówczas się wytworzył. Rolnictwo, przemysł przetwórczy został oddany do rozkradzenia ludziom ZSL, przemianowanego na PSL, a majątek przemysłowy w miastach miał należeć do ludzi PZPR. W dużym stopniu ta sytuacja trwa do dzisiaj. Może majątku narodowego nie ma tak wiele, ale za to pojawiły się fundusze unijne. Są one źródłem w dużej części niesłychanej korupcji i tworzenia zupełnie bezsensownych inwestycji, byle tylko na nich utuczyli się konkretni, lokalni samorządowcy. Fundusze unijne stały się też powodem do umacniania samorządowców, którzy dzięki także lokalnym mediom, w ogromnej części będących w rękach niemieckich, mogli budować swoją mocną pozycję.

Dziękujemy za rozmowę.