Martyna Ochnik: Dzień dobry. Ostatnio mieliśmy do czynienia z burzliwymi protestami pod Sejmem. Doszło też do incydentu, kiedy w bagażniku samochodu posłowie wwieźli na teren Sejmu osoby nie mające upoważnienia do przebywania w tym miejscu. Czy zatem każdy może na teren Sejmu wejść, wjechać, wwożąc cokolwiek lub kogokolwiek? Brzmi to niepokojąco.

Dr Krzysztof Liedel: Ta sytuacja pokazuje nie tyle lukę w systemie bezpieczeństwa, co uświadamia, że za bezpieczeństwo Sejmu powinni odpowiadać wszyscy, którzy tam pracują. I że stosować się do procedur, które ich dotyczą.

Jeżeli bowiem ktoś otrzymuje przepustkę czyli zgodę na to by do Sejmu wchodzić, musi dawać rękojmię, że będzie zachowywał się odpowiedzialnie. Trudno przecież byłoby wprowadzić procedury, które miałyby polegać na kontrolowaniu parlamentarzystów za każdym razem, kiedy tam wjeżdżają czy wchodzą. Natomiast i oni, i ci którzy zajmują się bezpieczeństwem muszą czuć się odpowiedzialni. Wspomniany incydent jest przejawem nieodpowiedzialności, mającej co prawda charakter protestu jednej z posłanek.

Ja bym jednak nie traktował tego w kategoriach nadzwyczajnych. Trudno bowiem wyobrazić sobie, by zaistniała sytuacja, gdy poseł czy posłanka wwożą kogoś, kto może zagrażać bezpieczeństwu Sejmu czy parlamentarzystów.

Dlaczego tak trudno to sobie wyobrazić?!

Teoretycznie tak… To już jednak musiałoby wynikać z zaplanowanych działań. Zmierzam jednak do tego, że tak naprawdę dużo bardziej efektywnym i nie budzącym emocji rozwiązaniem byłoby wygrodzenie na zewnątrz parkingu dla wszystkich pracowników Sejmu, tak żeby nie stanowił integralnej części terenu. Mielibyśmy z głowy podobne problemy. Przecież nie ma potrzeby by pracownicy Sejmu czy parlamentarzyści podjeżdżali samochodami pod same drzwi swoich gabinetów… Logistycznie łatwo to przeprowadzić, a samochód zostaje na zewnątrz. Być może więc jakieś zmiany w systemie bezpieczeństwa należałoby opracować.

Powiedział Pan, że osoby mające prawo wejścia na teren Sejmu powinny zachowywać się odpowiedzialnie. Tak być powinno. Czy oni jednak wiedzą co to oznacza? Czy otrzymują wskazówki? Czy też pozostawiono to ocenie własnej?

Szczegółów nie znam, wiem tylko, że parlamentarzyści, szczególnie nowi mają dni adaptacyjne. Są wtedy zapoznawani zarówno z samym budynkiem jak i obowiązującymi procedurami. Dostają określone instrukcje, przechodzą szkolenia itd. W tej kwestii najbardziej kompetentna wydaje mi się administracja Sejmu.

Ostatnie wydarzenia przypominają też o niedawnej okupacji Sejmu. Osoby domagające się rozwiązań dla osób niepełnosprawnych przekształciły Sejm RP w skrzyżowanie świetlicy z noclegownią. Jak możliwe jest dopuszczenie do takiej sytuacji, która uwłacza powadze miejsca?

Możliwe. Jest to jednak inna kwestia – czy Sejm powinien czy nie powinien być miejscem otwartym dla ludzi, którzy bezskutecznie domagają się określonych rozwiązań.

Dziękuję za rozmowę.