25 listopada zginął 49-letni rosyjski milioner, Dmitrij Obretecki. Według znajomego zmarłego, śmierć Rosjanina mogła nie być przypadkiem. 

Obretecki został potrącony przez samochód podczas spaceru z psem. Mężczyzna wracał do swojej posiadłości w Oxshott Heath w hrabstwie Surrey. 49-latek został potrącony. Trafił do szpitala i zapadł w śpiączkę, a po kilku dniach zmarł. Znajomu Rosjanina przekonuje teraz, że śmierć mogła nie być przypadkowa. Sprawę opisuje "The Times". 

Według policji w wypadku uczestniczyły trzy pojazdy i nie ma pewności, który z nich potrącił Obreteckiego. Przesłuchano wszystkich trzech kierowców, jednak żaden z nich nie został zatrzymany. 

Paweł Borowkow, przyjaciel Obreteckiego przypomina o serii tajemniczych zgonów mieszkających w Wielkiej Brytanii rosyjskich oligarchów. Jak zauważa Borowkow, na Wyspach kierowcy prowadzą samochody bardzo ostrożnie. Zdaniem przyjaciela zmarłego Rosjanina, nie można wykluczyć, że Obretecki został potrącony specjalnie. 

Po śmierci 49-letniego oligarchy na rosyjskich forach internetowych pojawiły się wpisy, których autorzy zarzucają zmarłemu "zdradę ojczyzny". 

"Pochodzący z Wołgogradu Obretecki dorobił się majątku zakładając na początku lat 90. przedsiębiorstwo Magnat, która dystrybuowała w Rosji produkty Mars, Nestle oraz Procter & Gamble. W Wielkiej Brytanii mieszkał od ośmiu lat dzieląc czas między kupioną w 2012 r. za 6,25 mln funtów posiadłością w Oxshott Heath, a wynajmowanym apartamentem w londyńskiej dzielnicy Westminster. Zajmował się obrotem nieruchomościami. W zeszłym roku jego majątek był wyceniany na 107 milionów funtów"-podaje portal Forsal.pl. 

Jak przypomnina "The Times", to nie pierwszy niewyjaśniony zgon rosyjskiego obywatela w Londynie i najbliższych okolicach w ostatnich latach. Gazeta wskazuje m.in. na przypadek byłego agenta KGB, Aleksandra Litwinienki. "Times" przypomina również m.in. śmierć biznesmena Aleksandra Pereplicznyja i oligarchy Borisa Bieriezowskiego, który krytykował politykę Kremla.

yenn/Forsal.pl, Fronda.pl