Lidl, który ostatnio wyprzedawał karpie (gonitwa klientów po ryby od kilku dni jest hitem internetu) wcale nie jest najtańszym sklepem – znajduje się dopiero na szóstej pozycji w rankingu pod względem ceny tzw. koszyka podstawowego. Dyskonty, które uchodzą za najtańsze albo te, które urządzają atrakcyjne wyprzedaże (jak wspomniany karp w Lidlu) „odbijają sobie” na innych produktach, jak jajka, cukier, jabłka czy pieczywo.

Najdrożej jest, jak czytamy na portalu Natemat.pl, w Auchan i Kauflandzie, gdzie za koszyk podstawowych produktów zapłacimy 221,63 i 225,61  zł. Dyskonty „przycinają” klientów na takich produktach, jak polskie jabłka czy sok pomarańczowy. A portfele Wittchen, które jakiś czas temu proponował w "atrakcyjnych" cenach Lidl, można było kupić w sklepie internetowym 10 złotych taniej.

Jest kilka sposobów, które stosują sprzedawcy, by klient miał złudzenie korzystania z dobrej okazji i kupił więcej. Jeśli dyskontowi zależy na sprzedaniu kawy (8zł za paczkę), to na półce obok ustawia produkty w cenie kilkunastu złotych. Klient nie sięgnie po te najtańsze, żeby na Święta nie serwować gościom lury, ale ominie także te najdroższe, bo to szastanie pieniędzmi. W efekcie, kupi dokładnie to, co chce mu wcisnąć sprzedawca.

Klienci oceniają to, czy sklep jest tani zwykle na podstawie kilku produktów, takich jak cukier czy mleko, dlatego handlowcy żonglują cenami, aby złudzenie „taniości” trwało w najlepsze.

Co zrobić, aby nie dać się złapać na naciągaczy z dyskontów? Porównywać ceny i oferty co najmniej kilku sklepów, ściśle trzymać się listy produktów, jakie są nam niezbędne czy chodzić na zakupy najedzonym. Badania dowiodły, że pobudzeni zapachem świeżego pieczywa i jednocześnie głodni załadujemy do koszyka znacznie więcej, niż planowaliśmy. Można też korzystać ze specjalnych aplikacji na telefon, które pomogą nam przetrwać zakupową mękę.

MaR/Natemat.pl