OBIAD FRANCA

Opowiadal ongiś znany warszawski malarz, grafik i karykaturzysta Jerzy Zaruba o swoim spotkaniu z Fiszerem gdzieś w okolicach ulicy Mazowieckiej. Rzecz działa się w porze obiadowej. "Dokąd idziesz?" - pyta Fiszer. "Na obiad" - odpowiada Zaruba. "Szcześliwy - mowi Fiszer - a ja już po obiedzie!".

TEGO SIĘ NIE SŁUCHA, TO SIĘ ZNA

Fiszer, siedząc na przedstawieniu "Wesela", półgłosem (a półgłos Fiszera to było jak współczesne solidne nagłośnienie) komentował, co widzi. Na uwagę jednego z widzów, że nie można przez to słuchać tekstu ze sceny, odparł: "Tego się nie słucha, to się zna".

JAK TO, PANI MNIE NIE ZNA? PANI SIĘ NIE UCZYŁA NIGDY KATECHIZMU? JA JESTEM BÓG OJCIEC!

 
Gdy młoda przyjaciółka pewnego literata zobaczyła Franca po raz pierwszy w życiu, zdumiona zapytała: „A ten pan to kto taki?” Na to Fiszer surowo odrzekł: „Jak to, pani mnie nie zna? Pani się nie uczyła nigdy katechizmu? Ja jestem Bóg Ojciec!

HE, HE, HE, W TYCH KATAKUMBACH NA PEWNO SIĘ PRZEZIĘB

Fiszerowi "przyklejano" także nieprawdzie anegdoty jak n.p. tą, zamieszczoną w „Złotej księdze anegdot” Andrzeja i Remigiusza Pettynów. Czytamy tam o tym, co miał powiedzieć Fiszer na pogrzebie Leśmiana. A więc: nad grobem poety przemawia Kaden-Bandrowski. Swoje wystąpienie zakończył słowami: „Bądź zdrów, kolego!”. Na to Fiszer miał zawołać: „He, he, he, w tych katakumbach na pewno się przeziębi!”

NIE MOŻNA WYMAGAĆ OD WSZYSTKICH, ABY NIC NIE ROBILI, BO TO NAJTRUDNIEJSZA RZECZ NA ŚWIECIE

Jak mawiał Franz Fiszer - "Nie można wymagać od wszystkich, aby nic nie robili, bo to najtrudniejsza rzecz na świecie".

PRZYGWOŹDZIŁ OPONENTA STWIERDZENIEM, ŻE MA NAD NIM TĘ PRZEWAGĘ

Franc Fiszer w pewnej dyspucie, gdy już zabrakło mu argumentów, przygwoździł oponenta stwierdzeniem, że ma nad nim tę przewagę, iż nie czytał dyskutowanej książki.

ALE SIĘ SYPNĄŁ - ZAGRZMIAŁ FISZER - NO I CAŁY POGRZEB NA NIC

Podczas żałobnych przemówień na pewnym pogrzebie stremowany mówca zamiast powiedzieć Dunin-Markiewicz - powiedział Munin-Darkiewicz.
Ale się sypnął - zagrzmiał Fiszer - No i cały pogrzeb na nic.

SZTUKA JEST BZDURĄ I KOSZMAREM, A JEJ AUTOR TO KRETYN I GRAFOMAN...

Zapytany przez pewną damę, co sądzi o sztuce, której premiera odbyła się właśnie w Warszawie, Fiszer powiedział:
Sztuka jest bzdurą i koszmarem, a jej autor to kretyn i grafoman...
W tym momencie rozpoznawszy w damie żonę autor sztuki całuje ją w rękę i mówi:
Łaskawa pani, gdybyśmy teraz byli sami we dwoje w lesie, udusiłbym panią i nie byłoby gafy!

W POLSCE NIE BĘDZIE PORZĄDKU, PÓKI SIĘ NIE ROZSTRZELA 20 TYSIĘCY ŁAJDAKÓW

Franc Fiszer powiedział kiedyś przy kawie w Ziemiańskiej: - Żeby w Polsce zapanował porządek to się powinno rozstrzelać 200 tysięcy łajdaków. Ktoś zapytał: - A jak się tylu nie znajdzie? - A to się dobierze z uczciwych.