Wybujałe ego prof. Grodzkiego

Każdy pełniący ważną funkcję polityk musi publicznie demonstrować poczucie swojej wartości. Można to jednak robić na różne sposoby. Jedni mają taki talent i są naturalni, swobodni oraz przekonywujący, inni nadymają się prezentując nazbyt wybujałe ego, co nie dodaje im powagi, ale naraża na śmieszność.

Do tej drugiej grupy należy marszałek Senatu profesor Tomasz Grodzki z Platformy Obywatelskiej, który bardzo szybko po objęciu funkcji uwierzył w to, że jest mężem opatrznościowym opozycji. Każde jego kolejne wystąpienie ma służyć ugruntowaniu w Polakach tego przekonania, chociaż brakuje mu tak argumentów merytorycznych, jak charyzmy.

Prof. Grodzkiemu wydaje się, że jest powszechnie szanowany i ceniony przez ogół rodaków i to od niego zależy dalszy los całej opozycji. Chce występować jako jej główny reprezentant nie tylko w sprawach wewnętrznych, ale także zagranicznych. Podkreśla swoją rolę trzeciej osoby w państwie, uwielbia występować w mediach, kocha wygłaszać orędzia do narodu.

Na jego miejscu byłbym mniej egotyczny, ponieważ od domniemanej wielkości do realnego, bardzo bolesnego upadku jest tylko jeden krok.

Jerzy Bukowski