Portal Fronda.pl: Fundacja „Głos dla Życia” rusza z programem „Jaś w każdej szkole”. Chodzi o to, by uczniowie wszystkich typów szkół zapoznali się z rozwojem człowieka w fazie prenatalnej. Podczas lekcji będą rozdawane modele 10. tygodniowego dziecka.

Ks. Tomasz Kancelarczyk: To świetna inicjatywa! I mówię to niejako z perspektywy eksperta w tej dziedzinie, bo sam od lat prowadzę takie lekcje. Powiem więcej – tylko na przełomie kilku dni obejdziemy wszystkie szkoły gimnazjalne i średnie w Szczecinie. Taki jest nasz cel i zrobimy to. Przekaz w takiej formie jest bardzo potrzebny młodzieży. Rozdaliśmy tyle modeli „Jasia”, że....

...idą w setki tysięcy?

Może w setki, ale w dziesiątki (śmiech). Za pierwszym „rzutem” rozdaliśmy 40 tys. modeli. W samym tylko 2014 roku rozdaliśmy kolejne 30 tys. modeli. 70 tys. „Jasiów” już „poszło” w Polskę – to dużo.

Dlaczego ten model dziecka w 10. tygodniu ciąży jest taki ważny?

To wizualizacja, która pokazuje prawdę o życiu człowieka. Dlatego ten przekaz jest taki mocny. W obronie życia najlepiej obronimy się prawdą. A model „Jasia” to właśnie prawda na temat tego, jak wygląda dziecko w 10 tygodniu ciąży.

Jakie są reakcje uczniów?

Najmocniej utknęła mi wizyta w szkole zawodowej. Przyszły fryzjerki, same dziewczyny, każdej wręczyłem po jednym modelu. Nie opowiadałem im jakoś szczególnie wiele o aborcji, raczej o wartości życia. Jedna z nich trzymała „Jasia” drżącymi rękoma, spuściła głowę. Po lekcji, kiedy wszystkie koleżanki wyszły już z klasy, ona podeszła do mnie z płaczem. Przez ten szloch nie mogłem jej zrozumieć. Powiedziała tylko tyle: „Nie zrobię tego”. Okazało się, że jest w ciąży, dokładnie w 10 tygodniu. Planowała aborcję. Podczas lekcji, dostając „Jasia”, zobaczyła jak wygląda jej własne dziecko!

Co było dalej?

Od razu zaproponowałem jej pomoc – pieluchy, wózek, łóżeczko, ubranka... Dałem na namiary na osoby, które będą jej towarzyszyć. Kiedy później się z nią skontaktowałem, okazało się, że wcale nie potrzeba było specjalnej mobilizacji. Oczywiście, na początku wszyscy w domu przeżyli szok, ale później przyjęli tego wieść o maluchu z wielką radością, troszczyli się o to, czego potrzeba jemu i mamie. To dziecko wniosło w rodzinę euforię nowego życia. Co więcej, nie tylko rodzina je przyjęła, ale też wrócił jego ojciec. Od lat powtarzam, że kobiety decydują się na aborcję tylko wtedy, jeśli nie mają przy sobie odpowiedzialnego mężczyzny, są samotne.

Czyli nie pokazuje Ksiądz dzieciom porozrywanych płodów?

Nie mogę szokować aborcyjnymi obrazami, bo nie wpuszczono by mnie do żadnej szkoły. Przecież często na te prelekcje przychodzi ktoś z dyrekcji, by sprawdzić, czy przypadkiem nie pokazuję dzieciom porozrywanych dzieci. Dlatego stawiam na piękno życia. Rozpoczynam od filmu National Geographic, ukazującego rozwój człowieka od pierwszych chwil. Pokazuję, jak już od 21. tygodnia zaczyna bić serce. To samo piękno! Oczywiście, wszystko to w kontekście ratowania życia poczętego.

Chyba trudno, przy dzisiejszym dostępie do informacji, nie wiedzieć w wieku kilknastu lat, jak wygląda aborcja.

Te złe obrazy młodzież zna nawet lepiej ode mnie. Nieraz zdarzało się, że uczniowie przysyłali mi linki do filmów aborcyjnych. Wiem, co na nich jest, ale nie oglądam ich. Dla mnie, jako księdza, który od lat „robi” w obronie życia, to są za ciężkie obrazy. Nie potrafię tego oglądać. Uważam, że pozytywny przekaz prawdy, nie tyle o okrucieństwie aborcji, co o wartości i pięknie życia jest równie ważny, może nawet ważniejszy. Z nim śmiało możemy wchodzić do szkół.

Po co w ogóle w podstawówkach modele „Jasiów”? Przecież tych dzieciaków nie dotyczy jeszcze problem aborcji.

Oczywiście, że w podstawówkach nie musimy mówić o aborcji. Nie ma takiej potrzeby. Jestem przeciwny szokowaniu i zasmucaniu dzieci. Pamiętam, kiedy w małym miasteczku podczas kazania kilka razy powiedziałem o aborcji. Kilkuletnia dziewczynka zapytała mamę, czym jest aborcja. Ta wprost jej odpowiedziała, że chodzi o zabicie nienarodzonego dziecka, kiedy mama nie chce. Ta dziewczynka przeżyła prawdziwy szok. Przez kilka dni nie mogła zrozumieć, jak mamusia może zabić swoje dzieciątko. Naprawdę, nie musimy uczniom podstawówek mówić o aborcji. Raczej o tym, jak pięknie rozwija się życie, jakim to jest fenomenem, pokazywać ten model 10. tygodniowego dziecka. To jest jak najbardziej w porządku. Ta promocja życia może być później kontynuowana w różnych formach – można zbierać ubranka czy pieluszki dla dzieci, zabawki... To wszystko wzbudza wartość życia w najmłodszych, by od początku wiedzieli, że nie mamy do czynienia z jakimś „płodem”, ale człowiekiem, który żyje. Każdy z nas tak wyglądał! Trzeba takich szkoleń, bo to jeden z elementów dania odporu tym wszystkim „edukatorom” z Pontonu. To przeciwstawienie się cywilizacji śmierci. Trzeba to robić.

Rozm. MaR