Eryk Łażewski, Fronda.pl: Prawo i Sprawiedliwość straciło większość w Senacie. Jak więc teraz będą przebiegały prace Senatu? Co się zmieni w porównaniu z wcześniejszą kadencją?

Jan Maria Jackowski, senator PiS: Najbliższe zadanie, które stoi przed Senatem nowej kadencji, to z jednej strony ukształtowanie Prezydium Senatu: wybór marszałka i wicemarszałków, z drugiej zaś: podział komisji senackich i funkcji w nich. Do tej pory był taki zwyczaj, że opozycja miała pięciu przewodniczących komisji, a rządząca większość dziesięciu. I tak było przez wiele ostatnich kadencji. A więc wszystko to, co powiedziałem przed chwilą, wskazuje na to, że w tej chwili będą się odbywały rozmowy w gronie nowo wybranych senatorów. Również w naszym klubie parlamentarnym. I zobaczymy, czy opozycji uda się scementować i uzyskać większość. Tak, aby mieć decydujący wpływ w obsadzie Prezydium. Jeżeli opozycja zgromadzi pięćdziesięciu jeden senatorów – a wiele wskazuje na to, że stać się tak może – wtedy będzie miała wpływ na wybór marszałka i większości Prezydium, a także na zasady podziału komisji senackich. W tej chwili trudno zatem przewidzieć, czy marszałek Senatu będzie z Prawa i Sprawiedliwości, czy z opozycji. Ponieważ będzie to teraz przedmiotem uzgodnień i negocjacji. Jedno natomiast jest pewne: ponieważ w tym Senacie występuje mniej więcej równowaga sił, więc być może również wiele kwestii będzie podlegało negocjacjom czy konstruktywnemu dialogowi.

Senat jest nazywany „izbą refleksji” i chyba był nią do tej pory. Czy jednak teraz, gdy do Senatu dostali się tacy ludzie, jak Krzysztof Brejza czy Stanisław Gawłowski – znani liderzy Anty-pisu, będzie tak dalej? Czy standardy pracy Senatu nie ulegną pogorszeniu?

Niewątpliwie, w tym nowym Senacie będzie więcej polityki. Możemy zatem spodziewać się ostrych debat na temat projektów ustaw. A sytuacja, jaka miała miejsce w kadencji 2015 – 2019, która dawała Prawu i Sprawiedliwości pewien komfort bezpiecznej większości senackiej, w tej chwili jest już wspomnieniem. Na pewno będzie też próba wprowadzenia obstrukcji. Zwłaszcza nad tymi ustawami, na których zależeć będzie rządowi. Inaczej mówiąc: będą podejmowane próby opóźniania procesu legislacyjnego, bo zablokować go Senat nie może. Przypomnę: jeżeli w ciągu trzydziestu dni Senat nie rozpatrzy ustawy, która do nas przyjdzie z Sejmu, to wtedy ona automatycznie w kształcie uchwalonym przez Sejm trafia na biurko Prezydenta. I Senat wtedy nie uczestniczy w procesie legislacyjnym. A więc o blokadzie nie może być mowy, ponieważ PiS ma większość w Sejmie, i będzie w stanie wszelkie wnioski Senatu odrzucić. Włącznie z wnioskiem o odrzucenie ustawy. Tylko że ten proces będzie wydłużony. Na pewno ministrowie czy przedstawiciele rządu, którzy prezentują projekty ustaw, będą poddani znacznie ostrzejszym przepytywaniom. Na pewno będą ożywione dyskusje na komisjach. Komisje będą żądały dodatkowych ekspertyz. Także wszystko przed nami! Można więc powiedzieć, że życie polityczne z Sejmu – przy tych wyrazistych politykach, którzy teraz ze strony opozycji są w Senacie – może się w jakimś stopniu przesunąć do Izby wyższej polskiego parlamentu. I będzie też większa uwaga opinii publicznej i mediów skierowana na Senat. Jest to zatem zupełnie nowa sytuacja, ponieważ po ’89 roku nie zdarzyło się, żeby rządząca w Sejmie większość nie miała większości w Senacie. Może to być potraktowane przez opozycję jako poligon doświadczalny dla osiągania ich celów politycznych.

Opozycja w Senacie może więc jedynie przeciągać prace nad ustawami po to, aby rząd nie mógł wystarczająco szybko działać?

W procesie legislacyjnym tak. Ale zawsze zdarza się, że jest potrzeba pilnej nowelizacji jakiejś ustawy, i wtedy rząd będzie miał duży problem. Być może będzie próbował negocjować z senatorami, aby jakoś szybko przeprocesować daną ustawę. Myślę tutaj o przypadkach, gdzie biegną terminy, gdzie po prostu tempo ma istotne znaczenie. Ale poza tym, oczywiście, opóźnianie może następować. Jednak z tym również można sobie poradzić: jeżeli tylko weźmie się poprawkę na obstrukcję w procesie legislacyjnym, i rząd będzie starannie przygotowywał swoje projekty ustaw, z odpowiednim wyprzedzeniem. Natomiast problemem może być doprowadzenie do wyboru kandydatów Sejmu na takie stanowiska, jak: Rzecznik Praw Obywatelskich - termin jego kadencji upływa niedługo, w lipcu przyszłego roku; Rzecznik Praw Dziecka, chociaż jego kadencja trwa, nie ma więc na razie potrzeby jego powołania; Prezes Najwyższej Izby Kontroli. Senat musi bowiem zaakceptować ich kandydatury przegłosowane w Sejmie. Do uprawnień Izby Wyższej należą też: wybór członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, i wybór dwóch członków Krajowej Rady Sądownictwa. 

Poza tym mamy jeszcze jeden bardzo istotny obszar pracy Izby wyższej: Senat jest dysponentem środków na programy społeczno – kulturalne dla Polaków poza granicami kraju. To są niemałe sumy: ponad sto milionów złotych. I Prezydium Senatu, a w praktyce większość w tym Prezydium, decyduje o sposobie podziału tych środków, co jest ważnym instrumentem Państwa Polskiego. Kto więc będzie miał większość w Senacie, uzyska również wpływ na życie naszych rodaków poza granicami Polski, głównie na Wschodzie. Tam bowiem przede wszystkim te nasze środki trafiają.

Mówił Pan o ewentualnych porozumieniach. W Senacie będzie teraz 3 senatorów Polskiego Stronnictwa Ludowego (PSL). Partia ta deklaruje, że jest opozycją merytoryczną, a nie totalną. Czy można więc liczyć, że jej senatorowie będą nanosić dobre poprawki do ustaw, zamiast stosować obstrukcję parlamentarną, która grozi ze strony senatorów PO-KO i większości niezrzeszonych, a być może też i Lewicy?

To się jeszcze okaże. Nie sądzę jednak, żeby – na przykład - PSL poparł kandydata PiS-u na marszałka Senatu. Sądzę, że PSL w tej chwili tak naprawdę negocjuje to, żeby mieć wicemarszałka i przedstawiciela w Prezydium Senatu. Podobnie, jak środowiska lewicowe, które wprowadziły dwóch senatorów. Z wypowiedzi pana posła Biedronia wynika bowiem, że Lewica też chciałaby mieć swojego przedstawiciela w Prezydium. I sądzę, że pierwszym polem kształtowania się układu sił w X kadencji Senatu, będzie Prezydium Senatu, oraz sposób, w jaki zostaną podzielone komisje senackie. Natomiast na razie, na samym początku kadencji, ustaw raczej jeszcze nie będzie, albo będzie ich niewiele. Mówię o pierwszym posiedzeniu. A więc tu przede wszystkim istotne będą kwestie personalne i układ sił w Senacie. A w przyszłości, przypuszczam, że będzie można z PSL-em również rozmawiać na temat konkretnych ustaw, i zakresu tych poprawek, które będą proponowane. Ale to jest normalna – powiedziałbym - parlamentarna robota. I bardzo często na komisjach uciera się stanowisko, i dochodzi do próby wypracowania konsensusu w jakiejś szczegółowej kwestii merytorycznej. Nie wykluczam, że tak będzie i teraz.

 W Senacie znajdzie się grupa osób z zarzutami prokuratorskimi: wspomnieni już panowie Brejza i Gawłowski, Krzysztof Kwiatkowski, może też i inni. Wygląda na to, że zamiast siedzieć w areszcie, zasiadać będą w Izbie Senackiej. Czy to nie potwierdza słów Sławomira Neumanna, który mówił, że posiadanie zarzutów sprzyja karierze politycznej?

Jeżeli chodzi o pana senatora Gawłowskiego, to on ma w tej chwili akt oskarżenia, który został w lipcu skierowany do sądu. W związki z powyższym, Gawłowski podlega takim samym procedurom, jak każdy obywatel, który jest w takiej sytuacji procesowej. Jest tak dlatego, że już raz w tej sprawie został uchylony jego immunitet, i nie trzeba powtórnie go uchylać. Natomiast, co do sytuacji pozostałych senatorów, to gdy do prezydium Senatu będą napływały odpowiednie wnioski, wtedy Senat będzie je rozpatrywał. No i wtedy opinia publiczna będzie widziała, jak senatorowie – bo to będą jawne głosowania – podchodzą do takich spraw. Ale w tej chwili trudno mi na ten temat spekulować.

Może więc być tak, że nawet jeżeli ewentualne wyroki sądów uprawomocnią się, to skazani senatorowie nie trafią jednak do więzienia?

Jeżeli chodzi o senatora Gawłowskiego, to jego proces może się spokojnie toczyć. Jeżeli – podkreślam, że to jest hipotetyczne rozważanie – zostałby on skazany prawomocnym wyrokiem sądu na karę więzienia, a byłby urzędującym senatorem, to wówczas Senat musiałby wyrazić zgodę na możliwość odbycia takiej kary, czyli na uwięzienie. Ale to jest sytuacja, która na pewno szybko się nie wydarzy, ponieważ ten proces dopiero się zaczyna. Nie wiem, kiedy on się skończy. To już nie do mnie pytanie.

Chodzi mi po prostu o to, czy może być tak, że senator – mimo prawomocnego wyroku – nie trafi do więzienia?

Jeżeli większość senacka nie wyrazi zgody na aresztowanie czy odbycie kary więzienia, to teoretycznie taka sytuacja może być. Jeżeli to jest senator, który pełni swój mandat. Z byłymi senatorami jest zupełnie inna sytuacja.

Chciałbym teraz wspomnieć panią senator Lidię Staroń – znaną z działalności na rzecz spółdzielców. Czy będzie ona wspomagała w Senacie PiS?

Pani senator z nami współpracowała w mijającej kadencji, i nie sądzę, żeby coś w tym zakresie się zmieniło. Współpracowała merytorycznie nad ustawami, które dotyczyły obszaru jej szczególnego zainteresowania, czyli na przykład prawa spółdzielczego. Pani senator przez wiele miesięcy bardzo dzielnie walczyła z poważną chorobą, teraz wróciła do pełni sił, i mam nadzieję, że będziemy owocnie współpracować w X kadencji Senatu z panią senator.

Na koniec chciałbym poprosić o komentarz do wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, który mówił, że Senat może być tym miejscem, gdzie będzie dochodziło do porozumień, kompromisów. Czy naprawdę, jest taka szansa?

Teoretycznie jak najbardziej taka szansa jest. Byłoby to z pożytkiem dla Polski, gdyby Senat pokazał nową jakość w polskiej polityce, to znaczy: umiejętność ucierania się stanowisk i dochodzenia do konsensusu w sprawach ważnych dla kraju. W tym zakresie, Senat mógłby dać przykład innym polskim politykom. To jest ogromna szansa dla Senatu nadchodzącej kadencji. Ale, czy tak się stanie, to będzie zależało od woli opozycji. Trudno mi się za nią wypowiadać. Natomiast, mogę powiedzieć jedno, że pokazanie możliwości konstruktywnej współpracy pomiędzy opcją rządzącą w Polsce, a większością senacką będącą w opozycji, byłoby z pożytkiem również dla opozycji jako takiej, W ten sposób bowiem, pokazałaby się ona jako odpowiedzialna siła, która w sprawach merytorycznych, potrafi wznieść się ponad swoje doraźne interesy polityczne.

Co polepszyłoby też na pewno opinię społeczeństwa o politykach

Tak jest!