Teoretycznie można sobie wyobrazić, że na synodzie, jeżeli posiada się większość 2/3 głosów, można przegłosować np. pozbawienie Biblii jakichś fragmentów. Zresztą nie są to tylko teoretyczne rozważania, kilka miesięcy temu Synod anglikański przegłosował większością głosów, że nie ma piekła, a duszę po śmierci nie czeka potępienie, lecz anihilacja.

TEOLOGIA SUPERMARKETU

rozmowa z księdze m Jeremy' m Fairheadem , konwertył ą anglikańskim na katolicyzm

- Jak wyglądała pielgrzymka Księdza z Kościoła Anglii do Kościoła katolickiego?

- Zostałem wyświęcony na księdza anglikańskiego w 1987 r. Służyłem w dwóch parafiach, tutaj, w Londynie. Byłem bardzo młodym księdzem parafialnym, najmłodszym z księży służących w diecezji. Kryzys zaufania do anglikanizmu pojawił się u mnie właściwie już na samym początku; miałem pod opieką dwie bardzo różne parafie: konserwatywną anglokatolicką parafię w centrum Londynu i liberalną nieopodal. W obu parafiach panował wtedy wielki bałagan, miały razem nie więcej niż czterdziestu wiernych, moim zadaniem było połączenie obu parafii i zaprowadzenie w nich ładu.

Pierwsze pouczające doświadczenie dotyczyło mojego nauczania o Eucharystii. To, co miałem do powiedzenia o przemianie ciała i krwi Chrystusa w komunii, nie podobało się ludziom w liberalnej parafii, bo było to dla nich zbyt katolickie. Spytano mnie wtedy, czy nie mógłbym nauczać w każdym z kościołów czego innego na temat Eucharystii. Zrozumiałem wtedy, że tak naprawdę Kościół anglikański jest strasznie partykularny, że brak w nim jakiegokolwiek autorytetu nauczycielskiego, brak wspólnego zrozumienia czegokolwiek. Ja, na przykład, nie udzieliłbym ślubu ludziom rozwiedzionym, ale proboszcz z sąsiedniej parafii już by im udzielił. To wyglądało tak jakby każdy ksiądz anglikański był papieżem w swojej parafii. Mogliśmy stanowić, o czym tylko chcemy. Mogliśmy mieć parafię anglokatolicką, albo ewangelicką, ludzie zaś trzymaliby się tego, czego nauczaliśmy, dopóki podobałoby im się to, co mieliśmy im do powiedzenia. Zrozumiałem, że nie mogę połączyć tych dwu parafii, jeśli tak naprawdę mam wierzyć w to, co robię. Stopniowo pogłębiał się mój dystans do Kościoła Anglii.

- Dla wielu księży anglikańskich punktem zwrotnym była decyzja Synodu anglikańskiego o prawie do wyświęcenia kobiet na kapłanki. Jak Ksiądz zareagował na tę decyzję?

- Zaraz do tego dojdę. Przez długi czas czułem się nieszczęśliwy w Kościele anglikańskim, ale do niego należałem; tam były moje korzenie, moja rodzina, cała moja wiedza stamtąd pochodziła. Nie znałem nic poza nim. Choć intelektualnie rozumiałem Kościół rzymskokatolicki i darzyłem jego naukę coraz większą sympatią, to jednak moja tożsamość znajdowała się w Kościele Anglii.

Stopniowo zaczęły się jednak zmieniać tory mojego myślenia. Rozterki były już nie tylko intelektualne, ale i emocjonalne. Zadawałem sobie pytanie: czy mogę pozostać w Kościele anglikańskim, jeżeli nie darzę szacunkiem jego autorytetu? Wiedziałem, że wielką rolę odgrywa tu zagadnienie autorytetu Kościoła. Stało się to oczywiste podczas sporu o święcenia kapłańskie dla kobiet. Czy Kościół anglikański może w sposób demokratyczny, podczas Synodu Generalnego, zdecydować o zmianie natury sakramentu kapłaństwa? Przecież ten sakrament przynależy do całego Kościoła, nie tylko do Kościoła anglikańskiego, ale też do Kościoła rzymskokatolickiego i prawosławnego. Czy anglikanie mogą samodzielnie zmienić charakter tego sakramentu?

Jeżeli tak, to Kościół anglikański nie łączyłyby już żadne związki z resztą Kościoła. Nie mógłby już dłużej być częścią Kościoła powszechnego, a do takiego miana pretendował. Decyzja o wyświęceniu kobiet dowiodła, że Kościół anglikański jest Kościołem protestanckim. W zgodzie z duchem protestantyzmu dali sygnał światu: "Możemy robić, co chcemy. Cokolwiek przegłosujemy na synodzie, tak będzie."

Teoretycznie można sobie wyobrazić, że na synodzie, jeżeli posiada się dwie trzecie większości głosów, można przegłosować np. pozbawienie Biblii jakichś fragmentów. Zresztą nie są to tylko teoretyczne rozważania, kilka miesięcy temu Synod anglikański przegłosował większością głosów, że nie ma piekła, a duszę po śmierci nie czeka potępienie, lecz anihilacja.

Siła Generalnego Synodu jest niczym nieograniczona. Zrozumiałem wtedy bardzo mocno, że Kościół anglikański nie jest częścią Kościoła powszechnego. Nie widziałem dalszej możliwości, by pozostawać w nim, gdyż byłaby to fikcja.

- Wtedy zapadła decyzja o przejściu na katolicyzm?

- Tak. Nie było to jednak proste. Musiałem dokonać radykalnej zmiany i zerwać z tym, do czego należałem. Musiałem pożegnać się z wieloma rzeczami: z moją parafią, z zarobkami, z domem, który miał 19 pokoi, z samochodem, z obowiązkami kapłańskimi. Odprawiałem msze przez osiem lat, a tu nagle nie jestem księdzem, tylko "panem". Pytałem sam siebie: jak to się skończy? Dokąd zmierzam? Czy jest to tego warte? Podjąłem jednak decyzję o konwersji razem z kilkoma moimi parafianami. Po jakimś czasie zostałem wyświęcony na księdza katolickiego.

- Ksiądz sprzeciwiał się kapłaństwu kobiet, wskazując na brak wystarczającego autorytetu Kościoła Anglii do podejmowania takich decyzji, ale czy wśród konwertytów pojawiły się także teologiczne uzasadnienia sprzeciwu wobec tej decyzji Synodu?

- Dla wielu moich kolegów sprawa ta szła głębiej niż tylko kwestia autorytetu. Rodziło się pytanie na ile kobiety można włączyć w instytucje historycznego prezbiteratu. Ja także jasno widziałem rzeczywistość kapłaństwa w tradycji Kościoła przez 2000 lat i to, że tego nie można zmienić. Nawet Ojciec Święty mówi, że nie może tego zrobić. Trzeba sobie bowiem zadać w tym momencie fundamentalne pytanie: dlaczego Jezus wybrał mężczyzn apostołami? Co chciał przez to powiedzieć? Zmiana tego stanu rzeczy nie jest tak prosta, jak wydawało się anglikanom. To tak jakby powiedzieć, że jeśli Jezus przyszedłby dzisiaj, to zrobiłby pewne rzeczy inaczej. Że gdyby przyszedł dziś, to dostosowałby wszystko do standardów współczesnego świata, w tym do feministycznej ideologii równości, w której kapłaństwo widzi się jak jeden z wielu zawodów, którego kobiety nie mogą jeszcze pełnić.

A przecież święty Paweł uczy nas, że Pan przyszedł w pełni czasu, że był to najlepszy moment dla pełnego Bożego objawienia. Jeżeli dzisiaj mówimy, że Bóg nie zrobił wszystkiego dobrze, że nie wykonał tego, co powinien, to znaczy, że Bóg się mylił, że wybrał zły czas, że my dziś w XX wieku wiemy lepiej co robić, niż Bóg 2000 lat temu. Postępowanie taką drogą jest bardzo niebezpieczne. Oznacza, że wszystko można zmienić i wszystko podlega zmianie we współczesnym społeczeństwie. Jaką naukę zawarł Bóg w naturze stworzenia? Co chciał nam przez nią powiedzieć? Kobieta i mężczyzna - tak, są równi, ale mają inne funkcje w porządku stworzenia i inne funkcje w Kościele.

- Tendencje przystosowywania wiary chrześcijańskiej do współczesnej mentalności człowieka poszły chyba w Kościele anglikańskim znacznie dalej niż rozumiało to słynne katolickie aggiornamento?

- Bez wątpienia. W żadnej drażliwej sprawie moralnej biskupi anglikańscy nie mówiąjednym głosem - ani o aborcji, ani o eutanazji, ani o rozwodach. Obowiązuje protestancka tradycja rozstrzygania kwestii moralnych w swoim sumieniu. Prawdy wiary nie są traktowane integralnie, można czuć się doskonale anglikaninem i nie podzielać z Kościołem wielu prawd zawartych w Credo. Przykład dajązresztą niektórzy biskupi, jak choćby biskup Durham, David Jenkins, który publicznie kwestionował zmartwychwstanie Chrystusa.

Podam przykład. W Kościele anglikańskim są księża, którzy wierzą w przemianę chleba i wina w ciało i krew Chrystusa. Wiem też o księżach, którzy przelewają wino z kielicha mszalnego z powrotem do butelki po Mszy, bo dla nich jest to czynność pamiątkowa i symboliczna. Mamy więc totalne różnice w rozumieniu Eucharystii. Kiedy ja jako anglikanin wierzyłem w przemianę, w to, że Eucharystia jest prawdziwie ciałem i krwią Chrystusa, to liczyła się tylko ta prawda, żadna inna prawda nie wchodziła w grę, bo przemiana jest albo jej nie ma. Nie możemy powiedzieć, że nie ma jednej prawdy, że jest wiele prawd, to jest kłamstwo. Gdyby było wiele prawd, nie byłoby żadnej prawdy.

W anglikanizmie obowiązuje zasada trochę taka jak w supermarkecie: wybieram sobie z chrześcijaństwa to, co lubię, a resztę mniej przyjemną odrzucam. Jednak ta selektywność nie przeszkadza mi nadal czuć się pełnoprawnym chrześcijaninem. Tymczasem pytanie dzisiaj brzmi: czy dostosujemy Ewangelię do życia, czy życie do Ewangelii? To jest podstawowy problem: czy bierzemy całe menu, które jest nam dane, czy tylko te kawałki, które lubimy, a te, których nie lubimy, odrzucamy? Postawa selektywna prowadzi do zniszczenia chrześcijaństwa, a w rezultacie do ateizmu. Podporządkowanie się Ewangelii nie jest łatwe. Ale Chrystus nigdy nie mówił, że przyjęcie Ewangelii będzie łatwe, daje za to owoce i będzie nagrodzone.

- Przez większość swojego życia był Ksiądz przekonany, że Kościół anglikański jest częścią Kościoła powszechnego, by następnie uznać go za Kościół protestancki. Czy zdaniem Księdza Kościół Anglii ma sukcesję apostolską?

- Moje rozumienie Kościoła anglikańskiego i sukcesji apostolskiej zmieniło się drastycznie od czasu, kiedy zostałem katolikiem. Uczono mnie jako anglokatolika, że Kościół anglikański posiada sukcesję apostolską. Teraz wiem, że tak nie jest. Od czasu reformacji ten Kościół rozproszył całość prawdziwej nauki Chrystusa. Nie rozumie głębokiego, katolickiego sensu kapłaństwa. W drugiej połowie zeszłego wieku nastąpiło ożywienie, ale nie było kontynuowane. Był okres, że sakramenty były sprawowane rzadko lub nie były sprawowane w ogóle.

Sukcesja apostolska nie jest tylko rytualną sprawą nałożenia rąk, lecz należy do natury, do tajemnej istoty Kościoła jako takiego. Obecne procesy dezintegracyjne anglikanizmu dowiodły, że ten Kościół nie szanuje dziedzictwa tradycji Kościoła. Ostatnia unia z Nordyckim Kościołem Luterańskim pokazuje, że z radością łączy się on z Kościołami, które nie mają sukcesji apostolskiej.

Świat w przededniu nowego wieku potrzebuje Kościoła, który mówi jasno i głośno prawdę Ewangelii. Kościoła głoszącego prawdę wyraźnie w łączności jednego człowieka z drugim. Dla mnie takim jedynym miejscem jest Kościół rzymskokatolicki, który jest głosem Chrystusa w świecie.

Dzękujemy za rozmowę.

Pismo Poświęcone Fronda nr 8 (1997)