"To jest absolutnie kuriozalna sytuacja. Szkoła ma obowiązek przyjąć dzieci. Ich rodzice chcą iść do pracy, muszą wypełniać swoje zawodowe obowiązki. To jest właśnie doprowadzanie do pewnego rodzaju paraliżu. O to tak naprawdę chodzi panu Broniarzowi? To jest bardzo niebezpieczna sytuacja" - mówiła poseł Jadwiga Wiśniewska, komentując protest nauczycieli i rozmowy rządu z przedstawicielami ZNP.

Polityk PiS w rozmowie z Radiem Maryja przypomniała, że przewodniczący ZNP brał aktywny udział w protestach przeciwko rządom PiS.

"Przedstawiciel ZNP występował przeciwko rządowi PiS, biorąc udział w antyrządowych manifestacjach. To jest dowód na polityczne zaangażowanie szefostwa ZNP" - podkreśliła.

Jednocześnie przypomniano, że w trakcie rządów PO-PSL władza zamknęła 2,5 tysiąca szkół i zwolniła z pracy 40 tysięcy nauczycieli.

"Nie przypominam sobie – takich sytuacji po prostu nie było – aby to wówczas ZNP stawał w obronie miejsc pracy dla nauczycieli. Wtedy byli absolutnie niemi. Teraz, kiedy my proponujemy realną zmianę i konkretne podwyżki, to okazuje się, że ZNP chce postawić rząd pod przysłowiową tablicą, żądając 1 tys. netto podwyżki" - wspominała Wiśniewska.

"Nauczyciele w szkole nie tylko pracują, ale także uczą i wychowują. Młodzi ludzie przygotowywali się do tych egzaminów latami i tak naprawdę to jest swego rodzaju czas edukacyjnych żniw. Przykre, że ZNP wykorzystuje ten bardzo wrażliwy i ważny czas do walki o sprawy płacowe" - dodała poseł.

mor/radiomaryja.pl/fronda.pl