Nikt już nie zatrzyma ostrej polityki USA wobec Chin. Donald Trump miał odwagę podjąć kluczowe decyzje. Amerykanie zrobią wszystko, by nie dopuścić do zdominowania Eurazji przez Pekin - przekonuje w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Jacek Bartosiak.

 

"Amerykanie, zajęci wojnami na Bliskim Wschodzie, przespali błyskawiczny rozwój Chin. W pewnym momencie zdali sobie sprawę, że mają one tyle pieniędzy na rozwój i badania, że mogą nie tylko prześcignąć ich pod względem PKB, ale też wyprzedzić w wyścigu technologicznym, a z czasem nawet pod względem wpływów politycznych" - mówi Bartosiak.

"Ostrzeżenia, że potęga Chin jest iluzoryczna, że czeka je kryzys gospodarczy, słyszę stale od 15 lat. Od tego czasu tamtejsza gospodarka rośnie w tempie 6 proc. rocznie, co oznacza, że co roku jej PKB powiększa się mniej więcej o tyle, ile produkuje cała gospodarka Australii, a co 16 tygodni o tyle – ile Izraela czy Polski" - wskazuje.

Ekspert dodaje, że choć Chiny są zadłużone, to w dużej mierze wewnętrznie, a rząd - autorytarny przecież - można w ostateczności po prostu odmówić jego spłaty.

"Między USA i Chinami od kilku miesięcy trwa wojna w Eurazji o to, kto będzie ustanawiał reguły gry. Jednym z jej przejawów jest sprawa Huawei" - ocenia Bartosiak.

Według eksperta zmiana prezydenta nie odwróci już amerykańskiej polityki wobec Chin; tak naprawdę zapoczątkowała ją Hillary Clinton jako sekretarz stanu w latach 2009-2013. Trump miał po prostu odwagę, by przenieść ten konflikt na nowy poziom.

"Tego procesu nie da się już zatrzymać", twierdzi Bartosiak, zaznaczając, że zakończyć go może tylko poddanie się jednej ze stron.

"Chiny są największym beneficjentem ery globalizacji. Amerykanie pojęli, że zostali ograni. Zobaczyli program Made in China 2025, który zakłada, że Chiny same będą produkowały samoloty, same opracują technologię 5G, sztuczną inteligencję, komunikacje kwantową itd. Rywalizacja toczy się więc o to, kto będzie ustanawiał reguły gry w XXI w., kto będzie panował na świecie" - ocenia Bartosiak.

Bartosiak uważa zarazem, że USA nie będą się izolować. "To byłoby tożsame z pozwoleniem, aby Chiny zdominowały Eurazję" - przekonuje. Jak dodaje, Amerykanie bardzo się tego boją, więc nie będą prowadzić polityki izolacjonistycznej.

Ekspert nie ukrywa wszakże, że Chiny mają swoje bardzo poważne problemy. To między innymi brak stabilności, brutalna walka frakcyjna w Komunistycznej Partii Chin, protesty społeczne; ponadto Chiny wciąż potrzebują amerykańskich technologii, nie mają też pełnej samowystarczalności żywieniowej.

bsw/rp.pl