Grecja staje powoli prawdziwą areny wojny między syryjskimi i afgańskimi imigrantami.

Coraz częściej dochodzi do zamieszek między migrantami różnych narodowości w Grecji. W nocy na wyspie Chios Syryjczycy starli się z Afgańczykami i dokonali dużych zniszczeń w ośrodku dla uchodźców. Policja użyła granatów hukowych. Kilka osób przewieziono do szpitala.

Greckie media podają, że powodem zamieszek na Chios było spór o to, którzy migranci będą zawróceni do Turcji. Podkreślają jednak, że do spięć między różnymi grupami narodowościowymi dochodzi ostatnio z bardzo błahych powodów. Wywołują je kłótnie o miejsce w kolejce po jedzenie albo o to, kto pierwszy naładuje komórkę. Dochodzi do nich najczęściej przy granicy grecko-macedońskiej. Dwa dni temu do zamieszek doszło też w Pireusie. Lokalne władze biją na alarm i ostrzegają grecki rząd, że w każdej chwili może dojść do tragedii. Tłumaczą, że migranci są wyczerpani - ci w Idomeni i w Pireusie koczują w tragicznych warunkach, a na wyspach ośrodki są przepełnione. Dodają, że uchodźcy nie wiedzą też jaka będzie ich przyszłość, a im bardziej zbliża się termin rozpoczęcia zawracania ich do Turcji, tym większa jest wśród nich nerwowość.

Komisja Europejska zapowiedziała, że zawracanie migrantów zgodnie z porozumieniem między Unią a Turcją ma się rozpocząć w poniedziałek. Do tej pory na liście osób do zawrócenia znalazło się ponad 4 tysiące migrantów z ponad 50 tysięcy przebywających w Grecji.

daug/IAR