Rosyjskie wpływy we władzach Skandynawii. Przypadek Finlandii, Szwecji, i Danii. Gazprom i jego socjaldemokratyczni przyjaciele z Unii Europejskiej

Polska nieustannie jest ofiarą połajanek ze strony krajów Europy Zachodniej, biurokratów Unii Europejskiej i rodzimych kosmopolitycznych polityków zabiegających o łaskawość Brukseli. Wszyscy oni stawiają Polakom za wzór europejską klasę polityczną i rzeczywistość polityczną krajów Unii. Szczególnie pozytywny, a realnie nieprawdziwy wizerunek, jest kreowany w wypadku krajów skandynawskich. Wpędzanie Polaków w kompleksy ułatwia to, że Polacy mają niską wiedzę o życiu politycznym swoich sąsiadów, i nabierają się na mit wyższości cywilizacyjnej krajów Unii Europejskiej.

Kraje skandynawskie to nie tylko rewolucja obyczajowa, przejawiająca się też wsparciem tych państw dla gejowskich i lewicowych inicjatyw w Polsce (które skutkuje systematycznym osłabianiem naszego państwa, które jest na rękę wszystkim antypolskim siłom, w tym i rosyjskiemu imperializmowi). To także silne wpływy Rosji w skandynawskiej polityce, które na przykładzie Nord Stream opisał w wydanej przez wydawnictwo Zysk książce „Szpiedzy, których przyniosło ocieplenie. Afera Nord Stream” duński reporter śledczy Jens Hovsgaard.

Dania by odzyskać możliwość eksportu do Rosji zgodziła się, wbrew swoim interesom na Nord Stream. Powodem zamknięcia rynku rosyjskiego dla duńskich towarów była prawda o rosyjskich zbrodniach w Czeczenii głoszona w Danii. W 1991 roku Czczenia ogłosiła niepodległość. W 1994 do Czeczenii weszła rosyjska armia. W czasie dwuletniej wojny Rosjanie zabili 100.000 Czeczeńców. Kraj pogrążył się w chaosie i pojawili się w nim islamiści. W 1999 roku miał atak islamistów czeczeńskich na sąsiedni Dagestan, atak potępił prezydent Czeczenii. W tym też roku premierem Rosji został nieznany szerzej były agent KGB i dotychczasowy szef FSB Władymir Putin. W 1999 roku Rosją wstrząsnęła seria zamachów terrorystycznych. Przypadkiem okazało się, że jeden z nich organizowali agenci FSB. Później zabicie przez Rosję uciekinierzy z Rosji i rosyjscy dziennikarze, o organizacje zamachów oskarżyli władze rosyjskie. Zamachy stały się dla władz w Moskwie pretekstem do kolejnego ataku na Czeczenie, i wstrząsających zbrodni armii rosyjskiej na czeczeńskich cywilach. Dzięki wojnie w Czeczenii Władymir Putin zdobył popularność wśród Rosjan. Pod koniec roku dotychczasowy prezydent Jelcyn przekazał władze Putinowi.

Wyjaśnieniem rosyjskiego zainteresowania Czeczenią jest to, że „Czeczenia na północnym Kaukazie jest ważnym punktem węzłowym dla rosyjskich rurociągów naftowych i gazowych”.

Relacje Rosji z Danią zepsuły się po tym jak w 2002 roku w duńskiej Kopenhadze, instytucje finansowane przez duński rząd i podległe duńskiemu MSZ zorganizowały Światowy Kongres Czeczeński – Rosja domagała się odwołania tej uroczystości. W tym samym czasie Czeczeńcy dokonali zajęcia teatru na Dubrowce w Moskwie. W ramach akcji antyterrorystycznej rosyjscy antyterroryści zabili 40 zamachowców i doprowadzili do śmierci 127 zakładników (którzy zmarli od użytego przez antyterrorystów gazu paraliżującego i zostali postrzeleni). W rewanżu za organizacje kongresu czeczeńskiego Rosja ogłosiła bojkot duńskich towarów. Bojkot dotkliwy dla duńskich koncernów zakończył się gdy Dania zgodziła się na budowę Nord Stream na swoich wodach terytorialnych.

Zdaniem Jensa Hovsgaarda pośrednikiem w relacjach między Rosją a Danią był Dmitrij Romanoff (krewny Romanowów), honorowany w królestwie Dani tytułem książę – roszczenia jego brata do rosyjskiego tronu nie są uznawany przez rosyjskich monarchistów uznających za caryce, rezydująca w Hiszpanii, Marie II. Dmitrij Romanoff w Danii lobbował u rodziny królewskiej na rzecz interesów rosyjskich. By zyskać przychylność Rosjan duńscy podatnicy sfinansowali przewiezienie z Danii do Rosji zwłok carycy Dagmary z pochodzenia Dunki, matki ostatniego cara Mikołaja II i siostrą żony brytyjskiego monarchy. Dagmara po rewolucji była na emigracji w rodzinnej Danii.

Według Jensa Hovsgaarda do czasu Nord Stream Dania nie importowała gazu z Rosji. Miała zapewnione dostawy gazu z Wielkiej Brytanii. Pomimo to władze duńskie zawarły umowę z Rosją, która uzależniła Danie w 25% od importu rosyjskiego gazu. Dania ma własne złoża gazu i ropy na Morzu Północnym i może być samowystarczalna, duński operator gazu fakt ten jednak negował. Zyski Rosji z eksportu gazu poprzez Nord Stream zapewniły umowy, które zawarto w czasie gdy gaz był drogi, obecnie jego cena znacznie spadła. Dodatkowo władze Dani zgodziły się płacić więcej niż inne kraje – za 1000 m3 rosyjskiego gazu Anglia płaci 313 dolarów, Niemcy 379, Holandia 371, a Dania 494.

Jak informuje w swojej książce Jens Hovsgaard by był zbyt na gaz władze Dani zlikwidowały dotacje do budowy niezwykle popularnych w tym kraju elektrowni wiatrowych. Do 2014 państwowa firma zajmująca się wydobyciem i dystrybucją gazu DONG, której działania były na rękę rosyjskim interesom gazowym, zyskiwała przychylność duńskiego dworu finansując podróże i uroczystości organizowane przez duńską monarchie. Między innymi regaty, w których brali udział monarchowie, były doskonałą okazją do spotkań elity duńskiej z Rosjanami na oficjalnych przyjęciach. W 2014 państwowa firma uległa prywatyzacji i 19% jej akcji kupił Goldman Sachs, duńskie władze zachowały ponad 50% akcji. Akcje firmy mogli kupić po niższych cenach jej szefowie – wycena akcji nie brała pod uwagę wzrostu wartości firmy po realizacji już rozpartych inwestycji.

Według Jensa Hovsgaarda, Dania zgodziła się by wbrew protestom ekologów (obawiających się naruszenia zatopionej po II wojnie światowej broni chemicznej) gazociąg Nord Stream przechodził przez jej wody terytorialne. Rząd duński zgodził się na Nord Stream również wbrew negatywnej opinii duńskiego kontrwywiadu wojskowego, który ostrzegał władze przed rosyjskim szantażem gazowym. Za zgodę Duńczycy zyskali otwarcie rosyjskiego rynku na swoje towary. Duński rząd ukrywał przed dziennikarzami kulisy swojej współpracy z rosyjskim koncernem.

W opinii Jensa Hovsgaarda, przyjacielem byłego niemieckiego kanclerza Gerharda Schrödera, który został członkiem rady nadzorczej Nord Stream, był socjaldemokrata i ekolog, były premier Szwecji Göran Persson. Jako premier deklarował on sprzeciw wobec Nord Stream. Po odejściu z rządu został zatrudniony (z gigantyczną pensją) jako lobbysta w agencji PR lobbującej za realizacją interesów jednej z firm będących współudziałowcem Nord Stream.

Zdaniem Jensa Hovsgaarda, podobnie Paavo Lipponen, socjaldemokrata z Finlandii, były premier, został lobbystą Nord Stream. To akurat najmniej dziwi. Sowieckie wpływy na politykę Finlandii zawsze były silne. Sowieci mieli bardzo dobre relacje z fińskimi elitami. W Finlandii „kto nie lubił Rosjan, mógł zapomnieć o politycznej karierze”. Takie dobre relacje sowietów z Finami były owocem ożywionej działalności Stasi i KGB w Finlandii.

Jak można przeczytać w książce Jensa Hovsgaarda - „W 1990 roku po (…) otwarciu archiwów Stasi, niemiecki wywiad BND przekazał dokument fińskim kolegom z SUPO. Dokument ten zawierał listę osiemnastu nazwisk wybitnych finów, którzy otrzymywali wynagrodzenie od Stasi”. Dokument został utajniony do 2050 roku. Współpracownikami KGB mieli być nawet fińscy premierzy.

Zdaniem Jensa Hovsgaarda Carl Bildt, były premier Szwecji, gdy pełnił funkcje Ministra Spraw Zagranicznych zezwolił na budowę Nord Stream w strefie ekonomicznej Szwecji na Bałtyku, dzięki czemu zarobił na akcjach firmy mającej udziały w tym gazociągu. Dodatkowo był zatrudniony w firmach wydobywczych, które zarabiały na eksploatacji złóż w krajach gdzie są łamane prawa człowieka.

Jak informuje Jensa Hovsgaarda Nord Stream zatrudnił w Szwecji dwie agencje marketingowe by lobbowały rosyjskie interesy u socjaldemokratka, liberałów i pseudo konserwatystów. Rosjanie zwykli też kupować swoich krytyków, np. finansując ekologom ich badania, a na szwedzkiej wyspie Gotlandii finansując rozbudowę portu by uciszyć protesty lokalnych polityków.

Jan Bodakowski