W rozmowie z portalem Onet.pl sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej, Stanisław Gawłowski żalił się na działania funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego. 

CBA miało podczas przeszukania mieszkania polityka źle obchodzić się z jego... porcelaną. Najpierw Gawłowski zapewnił, że nigdy nie łączył swojej sprawy ze sprawą senatora PiS, Stanisława Koguta. Nie spodziewał się, że CBA zapuka do jego drzwi. 

"Nie miałem świadomości, że tak jak to już w historii bywało, najpierw trzeba zamordować swojego, żeby móc iść po swoich wrogów"- stwierdził ważny polityk PO. Jak sam przyznał, w partii wiedziano, że "po kogoś przyjdą", nie było jednak wiadomo, kto doczeka się wizyty funkcjonariuszy CBA. 

To, co wygadywał były wiceminister środowiska było naprawdę kuriozalne. Okazało się bowiem, że za działaniami CBA względem niego stoją... PiS, ojciec Rydzyk oraz Joachim Brudziński. Po pierwsze: PiS w jego regionie nigdy nie wygrało wyborów, zaś ojcu Rydzikowi cofnął dotację na źródła geotermalne w Toruniu. A co ma do tego nowy szef MSWiA?

"Uważam, że on [Joachim Brudziński- przyp. red.]  odegrał dużą rolę w tym spektaklu. W trakcie nieformalnych rozmów różnym ludziom mówił, że mogę spodziewać się ataku. Wiem z relacji różnych ludzi, że podobne rzeczy opowiadał minister Paweł Mucha, który jest ministrem w Kancelarii Prezydenta, ale równocześnie radnym sejmiku w województwie zachodniopomorskim. Nigdy nie wymienili mojego nazwiska, ale sugerowali wprost, co może się zdarzyć"- tłumaczył Gawłowski. 

Polityk PO żalił się, że przesłuchanie trwało kilka godzin, ale nie to było najgorsze. Funkcjonariusze CBA bardzo źle pakowali komplet porcelany firmy "Lubiana", które w ten sposób "mogłyby się potłuc". Interweniować musiała żona byłego sekretarza stanu w resorcie środowiska! Po jej krzykach funkcjonariusze zaczęli już pakować specjalnie zabezpieczone talerze. 

"Podjąłem decyzję, że nie jedziemy na święta do Brzegu, tylko rano się pakujemy, wsiadamy w samochód i pędzimy do Koszalina. Na miejsce dojechałem o godzinę spóźniony. Wierzcie panowie albo nie: samochód mi się zepsuł po drodze. Zadzwoniłem do agentów. Na szczęście poczekali na mnie"- w ten sposób ważny polityk PO tłumaczył akcję CBA w jego drugim domu. 

Stanisław Gawłowski przekonywał, że PiS mimo wszystko nie jest w stanie go zastraszyć, podobnie jak prokuratura i służby, takie jak CBA. 

"Dla mnie najważniejszy będzie proces, bo w ten sposób będę mógł przekonać opinię publiczną, że ta sprawa była szyta na polityczne zamówienie. To moja jedyna szansa, inaczej PiS mnie rozjedzie"- mówił były wiceminister.

yenn/Onet.pl, Fronda.pl