NATO rozmieści w Polsce i państwach bałtyckich cztery bataliony w każdym momencie gotowe do działań bojowych, co oznacza łącznie prawdopodobnie kilka tysięcy żołnierzy. Minister obrony narodowej, Antoni Macierewicz mówi o liczbie większej niż 4 tysiące. Każda agresja na którekolwiek z państw NATO będzie więc równoznaczna z atakiem na cały Sojusz.

Według rosyjskiego analityka wojskowego, Pawła Felenghauera, rosyjscy wojskowi żyją w przekonaniu, że bazy przeciwrakietowe w Polsce czy Rumunii mają na celu zlikwidowanie Władimira Putina poprzez atak na Moskwę i Soczi. 

Według analityka generałowie NATO mogą być skłonni do pierwszego uderzenia na Rosję, co może spowodować "prewencyjną agresję Moskwy". Powinno się dążyć do podziału "stref wpływu", nie przywiązując wagi do woli obywateli państw usytuowanych w tych obszarach, by nie powtórzyła się sytuacja po umowie z Jałty- ponad 40 lat zniewolenia państw Europy Środkowo-Wschodniej, czego skutki będą odczuwalne jeszcze przez dziesięciolecia. Mowa tu o skutkach gospodarczych, a w pewnym sensie także i militarnych, ponieważ osłabienie rozwoju ekonomicznego państwa przekłada się na mniejszą zdolność rozbudowy sił zbrojnych.

Felenghauer zaznacza jednak, że: "Należy pamiętać o utrzymywaniu kanałów komunikacyjnych i dialogu z Moskwą, który jednak nie może być odczytywany jako możliwość szantażowania niektórych członków Sojuszu przez Kreml i musi być realizowany obok (a nie zamiast) rozbudowy własnego systemu wspólnej obrony." Decyzja o wysuniętej obecności wojsk NATO ma więc wyrównywać w pewnym sensie bezpieczeństwo wszystkich państw członkowskich, a to z punktu widzenia Europy Środkowo-Wschodniej nie jest zaprzeczeniem dialogu z Rosją, a raczej stwarza do niego warunki.

Rosjanie umieścili na swoim systemie rakietowym Iskander pociski 3M14, co oznacza złamanie traktatu INF (zabraniającego posiadania rakiet odpalanych z wyrzutni lądowych), stąd obawy, że Zachód może zadziałać w podobny sposób. Jest to jednak sprzeczne z założeniami polityki bezpieczeństwa USA i NATO, przestrzeganych szczególnie rygorystycznie w relacjach z Moskwą.

Obawy Moskwy nie powinny przeszkodzić w rozbudowie systemu obronnego NATO, jednak powinna być ona bardziej transparentna, Sojusz powinien także utrzymać kanały komunikacji z Rosją.

Paweł Felenghauer przyznał również, że Rosjanie nie spodziewali się zdecydowaniej reakcji Unii Europejskiej na agresję wobec Ukrainy, ponieważ Kreml nie ma dobrego zdania o obecnych europejskich przywódcach. Według analityka wszelkie podziały w obszarze euroatlantyckim są na rękę Rosji. Za przykład Felenghauer podaje hipotetyczną sytuację, gdyby Donald Trump został prezydentem USA i spełnił swoje deklaraje dotyczące NATO.

Widać więc wyraźnie, że podstawą bezpieczeństwa w sytuacji ewentualnej rosyjskiej agresji jest jedność Sojuszu.

Źródło: defence24