- Czasem o tym zapominamy, ale historia nam nieustannie przypomina: Stany Zjednoczone są dla reszty świata miejscem, gdzie zaczyna się to, co wcześniej czy później nastąpi gdzie indziej – pisze na swojej stronie Ewa Polak-Pałkiewicz.

- Dzięki pozycji, jaką ma w świecie amerykański prezydent, przemówienie Donalda Trumpa w Warszawie 6 lipca 2017 r. było nie tylko przemówieniem do Polaków, ale do narodów świata. To co powiedział odbiło się wówczas szerokim echem głównie w krajach Zachodu. Głos człowieka, który był wtedy w polityce kimś nowym, a należy do pokolenia, które dobrze pamięta kilka epok politycznych, był głosem kogoś, kto patrząc na Europę dzisiejszą miał podstawy, by dokonywać podsumowań i przypominać rzeczy najważniejsze. A stojąc przed pomnikiem Powstańców Warszawskich przypomniał to, co świat zachodni utracił – czytamy dalej.

Jak dalej stwierdza autorka w polityce i w historii nie ma przypadków. Zauważa też, że jednym z priorytetów obecnego rządu była i jest „obrona tożsamości europejskiej”, która ma polegać na obronie wolności i suwerenności zarówno przed Wschodem, jak też przez Zachodem, co zauważył prezydent USA Donald Trump. Wyróżnienie przez niego Polski na tle innych krajów przez długi czas pozostawało w pamięci ludzi z Zachodu oraz tamtejszych mediów i nadal wywiera to wpływ na umysły ludzi.

Ewa Polak-Pałkiewicz zauważa, że w podobny sposób w jaki przemawiał w Polsce Trump powinien przemawiać biskup i nastąpiło tu „odwrócenie ról”. Prezydent USA podjął tematy „zadań Zachodu wobec przeszłości i teraźniejszości, powinności wobec Boga, rodziny, tradycji”, co było dotychczas nie spotykane.

- Prezydent Trump wykazał w swoim efektownym wywodzie, że ocalenie cywilizacji zachodniej miało już w Europie miejsce – dwukrotnie, w XX wieku, kosztem krwi i bohaterstwa Polaków. I nie ma odpowiedników w historii Europy dla tych wydarzeń. W ten sposób dał zwięzły wykład zapomnianej logiki chrześcijańskiej – pisze dalej Polak-Pałkiewicz.

- Donald Trump z typową amerykańską bezpośredniością dał Zachodowi jasną i w sumie bardzo prostą wskazówkę: po błędach rewolucji francuskiej, bolszewickiej, po dramacie marksizmu i liberalizmu – nie ma innej drogi jak powrót ludzi Zachodu do Christianitas – czytamy też.

- Ze słów Donalda Trumpa – jak dalej pisze autorka - bił nie tyle optymizm, co do możliwości intelektualnych ludzi Zachodu, ale coś głębszego, zaufanie. Zaufanie zawiera w sobie szacunek dla ludzkiego rozumu i nadzieję, co do użytku, jaki ludzie mogą czynić z wolnej woli. Prezydent Trump zdawał się rozumieć, co znaczy przywoływane nieraz przez Jarosława Kaczyńskiego stwierdzenie, że Prawo i Sprawiedliwość jest partią wolności.

Jarosław Kaczyński wniósł on do polityki międzynarodowej nową jakość intelektualną, powiew świeżości – co podkreśla Polak-Pałkiewicz, Trump i Kaczyński „są wyraźnie inni niż większość ich kolegów polityków, są nowocześni w najlepszym znaczeniu słowa”.

- Myślą i mówią jak ludzie wolni. I dlatego, niezależnie od tego jak potoczą się kolejne wybory w ich ojczyznach, ich polityka jest, mówiąc kolokwialnie, „skazana na sukces” - czytamy.


mp/ewapolak-palkiewicz.pl