Ewa Kopacz udzieliła wywiadu „Gazecie Wyborczej”. Na początku rozmowy poruszono temat Ukrainy. Premier została zapytana, czy to „dobrze czy źle”, że Polski nie będzie podczas rozmów w Mińsku. Kopacz, oczywiście, nie widzi w polskiej nieobecności problemu… „Polska pomaga Ukrainie, ile może. Nasz głos liczy się w Unii. To właśnie w Unii zapadają najważniejsze decyzje. W UE mamy zawsze swoje zdanie. Mamy też swój własny pomysł na konkretną pomoc dla Ukrainy” – przekonuje.

Ewa Kopacz mówiła także o Grzegorzu Schetynie i „drażnieniu Rosji”. Przy tej okazji, co zakrawa na ponury żart, stwierdziła, że prezydent Bronisław Komorowski „prowadzi politykę historyczną” – i w tę politykę ma wpisywać się propozycja świętowania zakończenia II wojny światowej na Westerplatte.

Ewa Kopacz oceniła też konwencję kandydata na prezydenta Andrzeja Dudy. Stwierdziła, że była „pięknie opakowana za niemałe pieniądze”, ale „głośno nie zawsze znaczy mądrze”. Co więcej według Ewy Kopacz, gdyby Duda wygrał, to… byłby tylko „prezydentem technicznym”. „Z tylnego siedzenia rządziłby Jarosław Kaczyński. Duda jest kandydatem dlatego, że nikt by nie uwierzył w kolejną zmianę Jarosława Kaczyńskiego” – mówi Kopacz.

„W PiS doskonale wiedzą, że nad Jarosławem Kaczyńskim wisi szklany sufit, którego nie może przebić. Niedawno mieliśmy też pana Glińskiego, kandydata na premiera technicznego. Dziś już nikt o nim nie mówi. PiS-owi chodzi tylko o twarz, która ma ściągnąć głosy wyborców centrowych” – dodaje premier.

W rozmowie Kopacz odniosła się także do kwestii konwencji antyprzemocowej. Kontynuując zakłamaną retorykę lewicy stwierdziła, że „przemoc nie jest ani lewicowa, ani prawicowa”, a „Konwencja nie walczy z religią, Kościołem czy tradycją. Walczy z przemocą” – mówiła, w oczywisty sposób odnosząc się tylko do fasady konwencji, a nie do tego, co naprawdę jest w niej zapisane.

Kopacz zapewniła też, że jeszcze w tej kadencji „musi zostać uregulowana kwestia in vitro”. „. Brak tej regulacji pogarsza sytuację przyszłych rodziców, którzy zdecydowali się na tę metodę znoszenia skutków niepłodności. Muszą mieć pewność, że prawo ich chroni, że w razie błędu lekarskiego mają ścieżkę dochodzenia swoich praw” – tłumaczyła Kopacz.

Premier dała też do zrozumienia, że nie będzie na razie zajmować się ustawą o związkach partnerskich. Dlaczego? Bo mamy po drodze wybory prezydenckie, parlamentarne… Kopacz wie, że temat ten rozdrażniłby wyborców, a że nie przejmuje się ich opinią – odkłada po prostu sprawę na później…” W tej szeroko pojętej przeze mnie wolności, którą chcę propagować wśród Polaków, musimy także zapewnić prawa parom niemałżeńskim mieszkającym pod jednym dachem, mającym wspólny majątek. Gdy np. jedno choruje w szpitalu, drugie powinno mieć prawo do informacji” – mówi Kopacz.

bjad/gazeta wyborcza