To, że posłanka KO Klaudia Jachira kompletnie nie rozumie, na czym polega sprawowanie mandatu parlamentarnego i postanowiła zaznaczyć swoją obecność przy ulicy Wiejskiej uprawiając marnej jakości happeningi jest oczywiste dla każdego obserwatora polskiej sceny politycznej.

            Mnie zastanawia, jak długo jeszcze politykom Koalicji nie będzie przeszkadzać jej  członkostwo w ich klubie. Czyżby przekraczające granice dobrego smaku koszarowe żarty Jachiry nie budziły w nich niesmaku i zażenowania? A przecież podobno uważają się za poważną opozycję.

            Rozumiem, że w każdym klubie parlamentarnym muszą być tzw. fighterzy, ale odgrywanie takiej roli wymaga - wbrew pozorom - sporych kwalifikacji intelektualnych oraz moralnego wyczucia, na co można sobie pozwolić, a co jest niedopuszczalne w walce z politycznymi przeciwnikami. Obie te cechy są całkowicie obce Klaudii Jachirze.

            No cóż, jeżeli Koalicja Obywatelska chce dalej na własne życzenie brnąć w autokompromitację, to niech nadal jedną z jej twarzy będzie miłośniczka bobu, hummusu i włoszczyzny oraz parówek smoleńskich.

Jerzy Bukowski