Fronda.pl: Parlament Europejski przyjął rezolucję, która stawia jako warunek wejścia do UE dla Bośni i Hercegowiny, kwestię spłaty roszczeń Żydowskich. Jaki wyłania się obraz Unii Europejskiej?


dr Jerzy Targalski: Ta uchwała Parlamentu Europejskiego dotyczy po prostu ustawy reprywatyzacyjnej. Chodzi o reprywatyzację mienia prywatnego i prywatyzację gmin wyznaniowych, ale nie tylko żydowskich. Po prostu chodzi o ustawę reprywatyzacyjną, której w Bośni i Hercegowinie nie było.


Czyli to nie jest efekt żydowskiego wpływu na Unię Europejską?


Nie. Chodzi o normalną ustawę reprywatyzacyjną i zwrot mienia gminom. U nas zwraca się mienie gminom i co więcej, nie tylko żydowskim, tylko w ogóle wyznaniowym.


Żydzi rządzą Unią Europejską? - Zastanawiają się prawicowe portale.

Nie. To brednia. Unią Europejską rządzi lewactwo. Natomiast tutaj chodzi o to, że dotychczas nie było takiego warunku ustawy reprywatyzacyjnej. Z drugiej strony, prócz Polski, wszystkie państwa, które przystępowały do Unii Europejskiej, miały ustawę reprywatyzacyjną. W Czechach był to rok 90, w Bułgarii 1991. Wszystkie państwa miały ustawę reprywatyzacjną przed przystąpieniem do Unii Europejskiej, oprócz Polski, bo w Polsce nie było reprywatyzacji ze względu na opór komunistów.

Czy Polska jest w stanie zmienić Unię, którą "rządzi lewactwo"?

Tak. Jesteśmy w stanie zmienić, to wszystko zależy od tego, czy zbierze się odpowiednia koalicja. Czy w odpowiedniej ilości państw Unii Europejskiej dojdą do władzy, które będą chciały powrotu do sytuacji sprzed powstania de facto państwa federacyjnego. Jeżeli takie siły się nie znajdą, to nie uda się zreformować Unii i ona się rozpadnie.

Jakie szanse są na to, że Unia Europejska powróci do swoich korzeni, do tego, co zakładał Robert Schuman, którego trwa proces beatyfikacyjny?

Moim zdaniem szans nie ma żadnych, dlatego że procesy tworzenia państwa federalnego podporządkowanego ideologii neomarksistowskiej poszły już za daleko.

Czy Polska powinna wobec tego pójść drogą Wielkiej Brytanii?

Nie. Jeszcze nie czas. Pójście drogą Wielkiej Brytanii nie jest takie proste. Żebyśmy cokolwiek zrobili i, żeby to było z korzyścią dla nas, trzeba czekać na odpowiedni moment, czyli na generalny kryzys.

Czym będzie się charakteryzował taki generalny kryzys?

Taki generalny kryzys będzie się charakteryzował niemożnością narzucania woli niemieckiej pozostałym państwom i tendencjom odśrodkowym, czyli sytuacji, w której nie będzie żadnego jednego ośrodka "kierowniczego". Decyzje niemieckie będą spotykały się z bojkotem.

Czyli przyszłość Unii Europejskiej jawi się w czarnych barwach?

Nie, nie w czarnych barwach. Po prostu, żeby doszło do zmian, musi być kryzys. Nikt, kto nie ma noża na gardle, nie wprowadza reform.

Czym ten kryzys może się przejawiać?

Tym, że Niemcy nie będą w stanie narzucić swojej woli innym państwom. Czyli organy centralne będą podejmowały jakieś decyzje, które będą totalnie przez wszystkich bojkotowane. Bez względu na represje, które Niemcy wypuszczą, jakieś TSUE, dopłaty, represje finansowe. Bez względu na wszystko. Będą bojkotowane.

Jaki wpływ będzie mieć ta sytuacja na Polskę?

Taki, że Polska może odważy się nie wykonywać rozkazów z Berlina.

Czy są na to szanse?

Szanse są, jak będzie osłabiona władza Berlina, kwestionowana w innych państwach; wtedy będzie inna sytuacja i Polska będzie mogła się odważyć, ale musi być warunek, który nie występuje w innych państwach. Polska ma związane ręce i jest niezdolna do działania, dlatego że społeczeństwo w Polsce popiera targowicę niemiecką, więc to jest problem. Co najmniej 30 procent społeczeństwa popiera partię niemiecką. W związku z tym nie można praktycznie niczego dokonać.

Rozm. Karolina Zaremba