Dziś w Sejmie ma się odbyć drugie czytanie konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Dokumentu niezwykle niebezpiecznego, bo uderzającego w małżeństwo mężczyzny i kobiety, rodzinę i dzieci, stąd wywołującego sprzeciw wielu wiernych i hierarchów. Dlatego wszystkie ręce na pokład, bo gra (przynajmniej dla lewicowych aktywistów) warta jest świeczki. W służbie konwencji można więc nawet wykorzystać Jezusa i chrześcijaństwo, jak prof. Magdalena Środa w tekście o znamienitym tytule „Jezus byłby za ratyfikacją”.

„Nie chciałabym mieć przypiętej łatki antyklerykałki, ale taka łatka jest niekiedy moralnie chwalebna, bowiem naszą powinnością jest dziś przeciwdziałanie polityce hierarchów, którzy wciskają nasz kraj w nowe, ale po staremu fundamentalistyczne średniowiecze” - pisze na łamach „Gazety Wyborczej” etyczka, by za chwilę dodać, nieco samej sobie zaprzeczając, że Jezus byłby z pewnością za ratyfikacją konwencji. Szkoda, że profesor nie napisała, że jeszcze pogoniłby kijem naszych hierarchów, którzy przecież przed dokumentem ostrzegają...

Pomijam już, jak bardzo pozbawione sensu są dywagacje pt. „Jezus zrobiłby tak czy siak”, bo to projektowanie na Chrystusa i Jego działanie naszych własnych wyobrażeń i poglądów. Jeśli jednak prof. Środa proponuje taką konwencję, to zastanówmy się, czy rzeczywiście Pan Jezus byłby poparciem konwencji zainteresowany i spróbujmy skonfrontować dokument z Jego nauczeniem...

Oczywiście, ma rację prof. Środa, kiedy pisze, że Jezus zawsze był przeciwny przemocy. Tyle, że nijak ma się do twierdzenia, że popierałby konwencję, o której pisze etyczka. Bo do zwalczania przemocy, w rodzinie, pomiędzy małżonkami czy w jakiekolwiek innej relacji nie jest nam potrzebne żadne dodatkowe prawo ponad to, które już obowiązuje w Polsce. Konwencja wcale nie uchroni kobiet, które są bite przez swoich mężów, a może wprowadzić jeszcze więcej zamętu i problemów w życie polskiej rodziny i szerzej, społeczeństwa niż ma to miejsce już teraz.

Prof. Środa całkiem mija się z prawdą, kiedy pisze, że przemoc wpisuje się w „świętą tradycję” polskiej rodziny, zaś hierarchom łatwiej jest sprawować władzę „nad rodziną, której tradycyjność polega na bezwzględnym posłuszeństwie żony mężowi i przymykaniu oczu na przemoc. Nieś swój krzyż - mówi bitym kobietom wielu księży, uważając, że lepsza jest rodzina tradycyjna niż szczęśliwa”.

A ja jestem niezmiernie ciekawa, który to ksiądz czy biskup tak powiedział. Który hierarcha pochwalał znęcanie się męża nad żoną? Który zachęcał maltretowane kobiety do niesienia swojego krzyża? Szanowna prof. Magdaleno Środo, proszę, choć jeden przykład, co by nie pozostała Pani całkiem gołosłowna...

Z felietonu etyczki, zamieszczonego na łamach „GW” wynika, że przyczyną przemocy, jaka dotyka tysiące polskich kobiet i dzieci jest m.in. domowe podporządkowanie. Czemu prof. Środa nie pójdzie jeszcze dalej i wprost nie napisze, że praprzyczyną wszelkich udręk kobiet jest po prostu małżeństwo, rodzina, „przymus” rodzenia dzieci? Będzie prościej, niż sugerowanie, że winę za wszystko ponosi jak zwykle Kościół i księża. Tymczasem fakt, że jeden czy drugi zwyrodnialec znęca się nad żoną i dzieckiem wcale nie wynika ani z tradycji (bo niby jakiej?), ani z Kościoła (jeszcze raz apeluję o nazwiska konkretnych hierarchów), ale z tej prostej przyczyny, że w każdym społeczeństwie zdarzają się jednostki patologiczne, zaś rolą państwa jest ich jak najskuteczniejsze zwalczanie. Ale do tego nie potrzeba ani gendera, ani konwencji przemocowej, ani prof. Środy...

Marta Brzezińska-Waleszczyk