Ważnym dziedzictwem największego z Polaków, Jana Pawła II było otwarcie Kościoła na rzesze młodych ludzi. Gorące serca kolejnych pokoleń katolików wespół z ich muzycznymi pasjami przynoszą wielką ewangelizacyjną energię. W dobrych sklepach muzycznych znajdziemy płyty z chrześcijańskim rapem, rockiem, metalem, reggae - albumy gospel. Takie nurty zdobywają coraz większą liczbę słuchaczy. A twórcy niosą Dobrą Nowinę, tam gdzie być może nikt inny by nie dotarł. Kościół to my wszyscy - życie parafii to zwierciadło, w którym odbija się obraz naszego społeczeństwa. Zatem czy znajduję się tam również odbicie tej części, która miłość do Jezusa chce wyśpiewać, zarymować czy zagrać?  

 

Cienka granica między sacrum a profanum wymusza na nas pewne pytania. Czy pewne zachowanie nie jest już, aby profanacją? Elektryczna gitara wnoszona do Kościoła, dla jednych będzie powodem, by wołać egzorcystę z cysterną wody święconej dla innych refleksją w stylu – no to wreszcie dadzą czadu! Badania socjologiczne robione w bieżącym roku pokazują, iż 38% Polaków jeśli w ogóle śpiewa to właśnie na mszy. W takim razie Kościół nie jest obdarty z muzyki. Wręcz przeciwnie, miłość do Boga, płynąca poprzez muzykę, wspaniałość śpiewanej liturgii katolickiej jest bezsprzeczna. Dziwi pogląd, że jeśli ktoś wspomni o śpiewaniu i muzyce na mszy zaraz kojarzy mu się to z protestantyzmem. „Tacy baptyści w Ameryce to niech się bawią ale nie my, to ma być na poważnie” – powie wielu katolików. W XIX w. społeczność afroamerykańska, faktycznie wyrażała swoją miłość do Boga poprzez charakterystyczny śpiew. Tak właśnie narodził się „gospel”. Nazwa wywodzi się od „God spell” - staroangielskiego „słowo Boże”. I mylnie jest kojarzony tylko z Afroamerykanami, czy przypisywany na wyłączność baptystom. Polski gospel jest coraz bardziej obecny w naszej muzycznej rzeczywistości. Również w Kościołach. Od Rzepina do Konina możemy spotkać warsztaty tej muzyki. Ludzie w każdym wieku spotykają się ze sobą i razem śpiewem, wychwalają Pana. A rodzime zespoły, takie jak Kraków Gospel Choir, wywalczyły wielką renomę i koncertują na całym świecie. Wiele kościołów w Polsce gościło tego rodzaju muzyków. Gospelowy koncert nie jest już dla parafian niczym nadzwyczajnym. Uczestnicy wydarzenia nigdy nie mogą się nachwalić artystów. Moc muzyki i płynące z tego przesłanie poruszy każdego. Gospel to również ekumeniczny dialog. Przykładem tego jest zespół United Gospel Singers, który tworzą katolicy i... zielonoświątkowcy. Na swoim pierwszym koncercie w Brzegu w Kościele Miłosierdzia Bożego porwali słuchaczy. Cały kościół tańczył, klaskał i roztańczony, świetnie się bawił. Choć takie duchowo-muzyczne spotkania nikogo już nie zaskakują, to nadal pozostaje pytanie: czemu nie ma tego więcej? Czy nadal pozostaje jakaś bariera przed taką formą „zabawy”?  

 

W tym kontekście powraca temat mszy świętej w Polsce. Wszelako, młodzi słuchają nowoczesnej muzyki, albo nowoczesnej jej aranżacji, to na mszy już... nie śpiewają. Przywołane przeze mnie wcześniej, zasłużone seniorki wyśpiewują swoją miłość do Boga a młodzi mają pewne opory. Gdy rozmawiałem ze znajomymi to nie mogli się nachwalić właśnie „wesołego" spotkania u baptystów. „Ależ oni śpiewają i się bawią, czemu u nas tego nie ma?”. Odpowiedź nasuwa się sama: nie ma, ponieważ nie śpiewacie. Księża nie są przeciwni takim gospelowo-chrześcijańskim inicjatywom. Wystarczy przełamać w sobie strach przed śmiesznym dylematem pokolenia „jak będę śpiewał z seniorkami, to co o mnie powiedzą?”. Oczywiście inną kwestią pozostaje styl. Muzyka Kościelna obecna na naszej mszy ma inną „barwę”, jest nacechowana innymi emocjami. Wynika to, tak z tradycji liturgii jak i rdzenia kulturowego. Nic natomiast nie stoi na przeszkodzie aby manifestować swoją miłość do Boga w mniej konwencjonalny  i bardziej "szalony" sposób. Oczywiście pozostaje pytanie: czy w katolickiej liturgii przyjąłby się gospel? Odpowiedź na to pytanie pozostawiam czytelnikom Frondy.    

 

M.Z.Bruszewski