Tygodnik „Newsweek” sprawdza, dlaczego ks. Witold Bock postanowił odejść z kapłaństwa. A raczej dokonać „konwersji”, bo tak właśnie były kapłan określa swoją decyzję.

Zrzucenie sutanny ks. Bock przypieczętował przysięgą na Biblię w obecności świadków. Rozesłał też listy (dokładnie 33) do najbliższych współpracowników i przyjaciół. Takie gesty zadziwiły znajomych byłego księdza. Część z nich nazywa jego odejście po prostu „spektaklem”.

Wśród przyczyn, dla których znany i wpływowy ksiądz miał odejść z kapłaństwa, wymieniane jest lekceważenie przypadków nadużyć seksualnych przez abp Sławoja Leszka Głódzia. Nowy metropolita Gdańska miał bowiem przenosić skazanych za molestowanie seksualne nieletnich do ośrodków kolonijnych, gdzie ci nadal sprawowali posługę kapłańską.

Sekretarz abp Gocłowskiego nie znalazł też dla siebie miejsca w kurii zarządzanej przez nowego metropolitę. Wcześniej ks. Bock żył pełnią życia, komentował wydarzenia na bieżąco, często gościł w mediach, działał dynamicznie i nowocześnie. Nowy metropolita ponoć nie umiał wykorzystać talentu księdza, któremu zostało tylko korzystanie z uciech życia, jak dobre jedzenie, wino, cygara... Nie było dla niego w kurii ciekawszych zajęć – pisze „Newsweek”.

MaR/Newsweek/Natemat.pl