Szwecja w walce z pandemią koronawirusa przyjęła strategię, jaką na początku kierowała się Wielka Brytania. Postanowiła w zasadzie nie robić nic, czekając na wytworzenie się w społeczeństwie tzw. odporności stadnej. Obserwując aktualne dane dotyczące koronawirusa z tego kraju okazuje się, że Szwedom się udało i ich kontrowersyjna strategia okazuje się słuszna.

Z oficjalnych danych szwedzkiej służby zdrowia, na które powołuje się dr Peter F. Mayer na łamach austriackiego portalu Mainbezirk.at, wynika, iż szczyt epidemii w Szwecji miał miejsce w drugim tygodniu kwietnia i od tego czasu koronawirus wyraźnie ustępuje.

Zdaniem dr. Petera F. Mayera kraje, które nie wprowadziły w związku z epidemią drastycznych obostrzeń, jak właśnie Szwecja, Japonia czy Kora Południowa, teraz odnoszą z tego tytułu duże korzyści. Taka strategia pozwoliła na uzyskanie przez te społeczeństwa szerokiej odporności na SARS-CoV-2 i teraz nie muszą obawiać się one o drugą falę zakażeń.

W połowie kwietnia w Szwecji odnotowano ponad 10 tysięcy zakażeń i 887 zgonów z powodu COVID-19. Główny epidemiolog kraju Anders Tegnell przekonywał, że rządowe obostrzenia muszą mieć łagodny charakter, aby mogły zostać utrzymane przez dłuższy czas. Dlatego też władze kraju wprowadziły jedynie zakaz zgromadzeń najpierw większych niż 500, a później większych niż 50 osób. Tegnell wyrażał w swoich wypowiedziach również nadzieję na wytworzenie się tzw. odporności stadnej. Dzisiejsze prognozy władz Szwecji przewidują, że połowie przyszłego miesiąca już 1/3 mieszkańców Sztokholmu może być odporna na nowego koronawirusa.

kak/ PCh24.pl