"Czy cele są tylko finansowe? Jeśli tak, trzeba je zracjonalizować. A jeśli są polityczne, to strajk może potrwać ze względu na zbliżające się wybory"- ocenił wykładowca KUL, prof. Mieczysław Ryba, pytany o strajk nauczycieli. 

Politolog stwierdził w rozmowie z Radiem Maryja, że w strajku może chodzić o jedno i drugie.

"Pamiętajmy, że tak ostry strajk, czyli protest w czasie egzaminów gimnazjalnych, można by było usprawiedliwić tylko w sytuacji wielkiego kryzysu w oświacie. Na czym mógłby polegać? Na masowych zwolnieniach, kompletnym braku dofinansowania szkół, braku jakichkolwiek podwyżek dla nauczycieli w sytuacji, gdy budżet jest stabilny"-wyliczył rozmówca Radia Maryja. 

W ocenie prof. Ryby, strajk najbardziej odczuwają rodzice i uczniowie. Protest nauczycieli jest, zdaniem politologa, kwestią polityczną, ponieważ jesteśmy w roku wyborczym. 

"Tylko naiwny mógłby myśleć, że to wszystko nie jest spięte w jakiś projekt. Argumentacja, która pojawia się wśród nauczycieli jest następująca – skoro rząd ma pieniądze na 500 plus dla wszystkich dzieci, na trzynastą emeryturę, to dlaczego oni mają nie dostać pieniędzy? Przecież to jest skandal, bo tamtym się daje, a nam nie"-powiedział politolog. Profesor Mieczysław Ryba ocenił, że argumentacja ta nie jest zasadna, gdyż nauczyciele również, "w przytłaczającej większości", są rodzicami, nie można więc powiedzieć, że program 500 Plus omija tę grupę. Podobnie emerytura plus. 

"Niektórzy nauczyciele niedługo idą na emeryturę, inni trochę później, ale to również ich dotyczy. Nauczyciele nie są wyłączeni z programów społecznych. W związku czym twierdzenie, że dajemy emerytom i na dzieci, a na nauczycieli nie, jest argumentem nieprawdziwym, bo to też ich obejmuje"- wskazał gość Radia Maryja. 

"Dla wielu nauczycieli to kwestia walki o podwyżkę. W pełni zgadzam się z tą argumentacją, która mówi, że nauczycielski zawód jest wyjątkowy ze względu na to, że buduje nie tylko kwestie wiedzy, ale również postawy młodego pokolenia i to jest wyjątkowa sytuacja"- podkreślił Ryba. 

Profesor zaznaczył, że każde żądanie powinno być racjonalne, w związku z czym trzeba podjąć refleksję, "czy ta forma protestu jest adekwatna do dyskusji, którą toczymy".

"Nie jest też tak, że opinia rodzicielska staje całkowicie po stronie nauczycieli. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że ludzie mają krytyczną opinię na ten temat"- podkreślił wykładowca WSKSiM.

yenn/Radio Maryja, Fronda.pl