Po godzinie 14 komisja weryfikacyjna do spraw dzikiej reprywatyzacji w Warszawie rozpoczęła przesłuchanie Andrzeja Waltza- strony w sprawie kamienicy przy Noakowskiego 16, prywatnie- męża prezydent stolicy. 

Wcześniej o swojej gehennie opowiadali byli lokatorzy kamienicy. Mieszkańcy zeznawali jako świadkowie w poniedziałek po południu, a także we wtorek do godziny 14:00. 

 Waltz wygłosił oświadczenie. Jak powiedział, jest jednym ze spadkobierców po swojej ciotce, Halinie Kępskiej, która z kolei była jednym ze spadkobierców męża, Romana Kępskiego. Mąż prezydent Warszawy mówił o postępowaniu spadkowym po śmierci Kępskiej, które zakończyło się w styczniu 2003 r. Wówczas został jednym z 12 spadkobierców. 

"W skład masy spadkowej po Halinie Kępskiej wchodziła część roszczeń do nieruchomości na ul. Noakowskego 16"- mówił przesłuchiwany.-"Ponieważ spadkobierców było 12, to uznano wspólnie, że jedyną formą rozliczenia spadku jest sprzedaż kamienicy". Jak powiedział mąż Hanny Gronkiewicz-Waltz, decyzja zwrotowa została wydana w połowie sierpnia 2003 r.

"Na mocy tej decyzji prawo użytkowania wieczystego otrzymało 12 spadkobierców. (...) Mój udział w tym prawie, na podstawie dokumentów przekazanych wówczas przez miasto, wynosił 0,684 zgodnie z zapisem w dokumencie, czyli w potocznym języku 6,8 proc."- mówił Waltz. Szef komisji, wiceminister Patryk Jaki dopytywał, czy Kępski wiedział o fałszerstwie najważniejszego dokumentu w sprawie. Waltz odpowiadał, że wuj nie żyje od 1999, a on sam nie odpowiada "za to, jakiego męża wybrała sobie ciotka".

"Ja opieram się na dokumentach, które dostarczył mi Ratusz i urzędnicy prezydenta Kaczyńskiego; nie znam żadnych innych dokumentów. Nie mam podstaw, żeby w nie nie wierzyć"-podkreślał. Jak dodał, informacja o ewentualnych nieprawidłowościach lub możliwości popełnienia przestępstwa, była zgłaszana "do wszystkich możliwych organów", jednak Waltz, jako osoba uczestnicząca w postępowaniu, nie otrzymywał żadnych dokumentów mogących świadczyć o nieprawidłowościach.

Czy Andrzej Waltz był informowany o możliwości zaistnienia fałszerstwa? Na to pytanie przewodniczącego komisji odpowiedział, że "nie jest prawnikiem" i wydawało mu się, że adwokat, który reprezentował go w tym postępowaniu, działał na podstawie dokumentów otrzymanych z ratusza. Do księgi hipotecznej Waltz nie zaglądał, ale- stwierdził przesłuchiwany- być może robił to jego adwokat.

Szef komisji zapytał Waltza, czy gdyby rozwiane zostały wszelkie wątpliwości w sprawie Noakowskiego 16 oddałby te pieniądze. Przesłuchiwany odpowiedział, że zrobiłby to po otrzymaniu stosownej decyzji administracyjnej.

"A gdybym przedstawił panu wyrok prawomocny Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, z którego by wynikało, że Leon Kalinowski wraz z grupą fałszowali akty notarialne dotyczące Noakowskiego, czy pan wtedy oddałby pieniądze w związku z bezpodstawnym wzbogaceniem?"- pytał Jaki. Andrzej Waltz zasłaniał się tym, że "nie jest prawnikiem", nie wie, które dokumenty są prawdziwe, które natomiast sfałszowane.

yenn/TVP, Fronda.pl