Tej opinii Paul Oestreicher nie formułuje wprost. W tekście na łamach dziennika „The Guardian” raczej raczej stawia pytania, kwestionuje dotychczas przyjmowane założenia. I bawi się słowem, wskazując, że romans z Marią Magdaleną jest mitem, i że o wiele więcej możliwości poszukiwań dotyczących seksualności Chrystusa daje chrześcijanom obraz relacji między św. Janem a Jezusem. Intymność, jaka ich łączy, może sugerować, że Jezus był homoseksualistą – sugeruje duchowny, by chwilę potem wskazać, że wcale tak być nie musi.



Jezus mógł być zarówno hetero, bi jak i homoseksualistą” - przekonuje duchowny. „Nie ma co do tego pewności. Opcja homoseksualna jest jednak najbardziej prawdopodobna. Bliska relacja z uczniem wskazuje na taką możliwość” - przekonuje Oestreicher. A dalej oznajmia, że choć wie, że taka interpretacja może rozzłościć konserwatystów, to on musi ją przedstawić, by pokazać otwarte oblicze Kościoła wobec od zawsze prześladowanych gejów i lesbijek.



Szkoda tylko, że w tym celu duchowny bawi się Pismem Świętym, Tradycją i rzeczami najważniejszymi dla chrześcijan. Postać Jezusa Chrystusa nie może być narzędziem do walki z homofobią, nie wolno kwestionować obrazu Zbawiciela jaki jest w Piśmie tylko po to, by uzasadnić i usprawiedliwić grzech.



TPT/Guardian.co.uk