Były prezydent Lech Wałęsa w wywiadzie dla "Super Expressu" zapowiedział, że zostanie kilka dni w Warszawie, gdzie przyjechał na protest przeciwko zmianom w Sądzie Najwyższym.

"Mam plan, ale potrzebuję większej liczby ludzi"- podkreślił pierwszy przywódca "Solidarności". Pytany o to, czy liczy na pomoc zagranicy w sprawie kryzysu wokół Sądu Najwyższego, podkreślił, że zostanie jeszcze w Warszawie i zobaczy, jak rozwinie się sytuacja, ale zagranica powinna pomóc Polsce, ponieważ "rozłazi się" w niej "zaraza". 

Jak powiedział w rozmowie z dziennikarką "Super Expressu" Lech Wałęsa, każdy, kto łamie Konstytucję jest "przestępcą".

"A więc z przestępcami możemy rozmawiać jak przestępca z przestępcą. I to trzeba ludziom udowodnić. Po drugie musimy być bardziej solidarni, ale sytuacja wymaga naprawdę szybkiej interwencji, bo oni będą szli coraz dalej. I kiedy się obudzimy z braku aktywności, to będzie już naprawdę trudno walczyć. Trzeba przekonywać ludzi, żeby naprawdę się obudzili"-podkreślił były prezydent. Jako "przestępców" Wałęsa wskazał prezydenta Andrzeja Dudę, premiera Mateusza Morawieckiego oraz ministra sprawiedliwości, Zbigniewa Ziobrę, ale wszyscy trzej razem wzięci to i tak nic przy prezesie PiS, Jarosławie Kaczyńskim, który, jak tłumaczył rozmówca "SE", "wpływa na decyzje i powoduje dezycje", zresztą "niedobre". Pytany, co można z tym zrobić, stwierdził, że gdyby to wiedział, dostałby kolejnego Nobla. 

Były prezydent podkreślił, że zamierza spotkać się z liderem PiS, choćby miał się do niego "przedrzeć". Dziennikarka zwróciła uwagę, że siedziba partii rządzącej jest ogrodzona. Lech Wałęsa odparł, że do skakania przez płot jest już przyzwyczajony.

yenn/SE.pl, Fronda.pl