Pytanie, jakie ludzie, którzy byli świadkami rozmnożenia chleba, zadali Panu Jezusowi, jest i naszym pytaniem. Skierowanym do Niego. Co mamy czynić?

Jak odpowiada Pan Jezus? Zobaczmy, że nie mówi nic o podejmowaniu trudu ascezy, moralnych wymagań, długich modlitw, czy innych dobrych czynów. Mówi: Na tym polega dzieło Boga, abyście wierzyli w Tego, którego On posłał (J 6,29). Dzieło zamierzone przez Boga polega na uwierzeniu w Tego, którego Bóg posłał, czyli na uwierzeniu w Jezusa Chrystusa. Ależ my wszyscy w Niego wierzymy! Czyli wypełniamy to dzieło! Czy tak jest naprawdę? Czy wierzymy?

Co to w ogóle znaczy wierzyć? Kiedy karawana wyrusza przez pustynię do oazy, na wstępie wszyscy uczestnicy wyprawy słyszą od przewodnika: „Musicie mi bezwzględnie zawierzyć i być posłuszni pod groźbą niebezpieczeństwa utraty życia”. Jest to konieczne, aby przewodnik mógł wszystkich bezpiecznie przeprowadzić. Taka była sytuacja Izraela na pustyni, kiedy Mojżesz go prowadził. Wiara, jakiej domaga się Pan Jezus, jest właśnie takim zawierzeniem, ponieważ jedynie On zna drogę i cel naszej pielgrzymki i dlatego jedynie On może nas bezpiecznie doprowadzić do celu.

Nasz dramat polega na tym, że podobnie jak ci ludzie z Ewangelii, nie rozumiemy, że jesteśmy w drodze, że to, co tutaj na ziemi spotykamy, to przemijające fakty i wydarzenia, ale my idziemy do celu, którego jeszcze nie widzimy i nie znamy ani jego samego, ani drogi do niego. Jednak podobnie jak ludzie z dzisiejszej Ewangelii martwimy się jedynie o chleb i wszystko, co jest nam potrzebne do radości w tym życiu:

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego, że jedliście chleb do syta. Zabiegajcie nie o ten pokarm, który niszczeje, ale o ten, który trwa na życie wieczne, a który da wam Syn Człowieczy (J 6,26n).

Rozmnożenie chleba było jedynie znakiem na drodze, a nie zapowiedzią uzyskania dostatku w tym życiu. Potem ci sami ludzie pytali Jezusa: Jaki więc Ty uczynisz znak, abyśmy go zobaczyli i Tobie uwierzyli? (J 6,30). A przecież byli świadkami znaku! Dlaczego go nie zobaczyli? Dlaczego manna była znakiem, a rozmnożenie chleba nie? Może dlatego, że to był zwykły chleb. Gdyby to był „cudowny” chleb, taki jak sobie wyobrażali mannę, to by uwierzyli.

Manna nie była prawdziwie pokarmem z nieba, była tak samo ziemskim pokarmem jak zwykły chleb. Ci, którzy ją spożywali, pomarli. Prawdziwym chlebem z nieba jest ten, który daje Bóg. Jest nim Jezus Chrystus.

Ja jestem chlebem życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie (J 6,35).

Tego zdania Pana Jezusa nie można było wtedy zrozumieć, bo można je było pojąć dopiero po zmartwychwstaniu, wtedy gdy nie miał już ciała fizycznego takiego jak nasze, ale ciało przemienione, które nie podlega już zwykłym prawom fizyki. I jako ciało przemienione staje się ono pokarmem dla nas na życie wieczne; mało tego, jest już teraz udziałem w tym życiu, bo gdy przyjmujemy Komunię, przyjmujemy ciało zmartwychwstałe. To jednak z naszej strony wymaga przemiany takiej, o jakiej pisze św. Paweł:

Co się tyczy poprzedniego sposobu życia – trzeba porzucić dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek zwodniczych żądz, odnawiać się duchem w waszym myśleniu i przyoblec się w człowieka nowego, stworzonego na obraz Boga, w sprawied­liwości i prawdziwej świętości (Ef 4,22nn)

Jeżeli rzeczywiście przyjmujemy Chrystusa zmartwychwstałego i pragniemy jedności z Nim, to „przeobleczenie się w nowego człowieka”, o którym pisze św. Paweł, jest oczywistą konsekwencją. I w tej przemianie zawiera się prawdziwa wiara. Jeżeli tego w sobie nie dokonujemy, to nasza wiara nie przynosi owoców, bo nie ma harmonii między tym, czego pragniemy, a naszym życiem.

 

Włodzimierz Zatorski OSB

(za: ps-po.pl)