Chiny, będące punktem zapalnym światowej pandemii COVID-19, od kilku tygodni próbują przedstawić światu narrację wskazującą, że to nie ich kraj był źródłem koronawirusa. W ostatnim czasie padły oskarżenia, że to właśnie USA, celowo bądź nieumyślnie, rozprzestrzeniły go na świecie. Jest to kolejny etap wojny propagandowej, która ma odbudować wizerunek Komunistycznej Partii Chin (KPCh) na czele z Xi Jinpingiem.

 


KPCh od dłuższego czasu szuka sposobów by pokazać, że to wróg zewnętrzny był powodem epidemii, która najpierw ogarnęła prowincję Hubei, a następnie rozlała się na cały kraj i sąsiednie państwa. Początkowo były to ogólne stwierdzenia, jak komentarz, który pojawił się pod koniec lutego w chińskiej stacji telewizyjnej CGTN (China Global Television Network). Zhong Nanshan, będący jedną z czołowych postaci walki z SARS w 2003 r., stwierdził wówczas, że: „Chociaż COVID-19 został po raz pierwszy odkryty w Chinach, nie oznacza to, że pochodzi z Chin”.


Do bardziej radykalnego oskarżenia posunął się rzecznik MSZ w Pekinie, Zhao Lijian. Na swoim koncie na Twitterze napisał: „Kiedy pojawił się pacjent zero w USA? Jak wielu ludzi jest zarażonych? W jakim szpitalu przebywał? To amerykańska armia mogła przynieść epidemię do Wuhan. Bądźcie transparentni! Udostępnijcie opinii wasze dane! Stany Zjednoczone są nam winne wyjaśnienia!”.


Wcześniej administracja amerykańska w sposób krytyczny odnosiła się do reakcji władz chińskich i wskazywała na jednoznaczny rodowód wirusa. Doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Robert O’Brien powiedział, że ,,gdyby Chińczycy z nami współpracowali, gdyby zespół WHO był na miejscu, gdyby zespół Centrów ds. Kontroli i Zapobiegania Chorób, który zaoferowaliśmy, był na miejscu, myślę, że moglibyśmy radykalnie ograniczyć to, co wydarzyło się zarówno w Chinach, jak i to, co dzieje się teraz na całym świecie”.

Donald Trump nazwał wprost COVID-19 – „chińskim wirusem” (wcześniej nazywał go ,,zagranicznym wirusem”). Spotkało się to z odzewem MSZ Chin, który oskarżył prezydenta USA o stygmatyzowanie Chin. Sekretarz stanu USA Mike Pompeo określił współpracę z Chinami w sprawie epidemii jako ,,niesamowicie frustrującą”. Już po wpisie rzecznika MSZ Chin, Pompeo w rozmowie telefonicznej z jednym z najważniejszych chińskich dyplomatów – Yangiem Jiechi (dyrektorem Biura Spraw Zagranicznych Komunistycznej Partii Chin) ,,stanowczo zaprotestował” przeciwko ,,rozsiewaniu plotek i dezinformacji”. Yang Jiechi miał powiedzieć Pompeo, że wszelkie próby szkalowania chińskich wysiłków w sprawie zwalczania epidemii nie będą skuteczne, a działania godzące w interesy ChRL spotkają się z odwetem.


Retoryka władz KPCh jest próbą odparcia zarzutów o spóźnioną reakcję na rozprzestrzenianie się pandemii, która pochłonęła już co najmniej 8 tys. ofiar na całym świecie (w Chinach ponad 3 tys.). W samych Chinach ogłaszane jest zwycięstwo w walce z wirusem, a liczba zarażonych sukcesywnie spada, choć nie oznacza to końca wielu problemów.


W najbliższym czasie, należy spodziewać się nasilenia propagandowych treści w chińskich mediach krajowych i zagranicznych. Nastawione one będą na odbudowanie prestiżu KPCh, udowodnienie nieporadności Zachodu w obliczu pandemii oraz gotowości Chin do udzielania pomocy państwom znajdującym się w potrzebie.

Łukasz Kobierski

Artykuł pierwotnie ukazał się na stronie think tanku Warsaw Institute.
[CZYTAJ TEN ARTYKUŁ]